Waffe

2.3K 167 2
                                    



Wydaje mi się, że w pewien sposób mi wybaczyła, te wszystkie krzywdy, które jej wyrządziłem na początku. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Wiem to doskonale... Ciężko mi było spojrzec w lustro, by zobaczyć własne odbicie - a co dopiero, gdybym miał ojcu w oczy spojrzeć i powiedzieć, co zrobiłem.
Nie wiem, czy czas leczy rany, czy zwyczajnie odepchnęła tamte dni od siebie, ale Cecylia zdaje się... Zaczyna mi bardziej ufać - może nawet mnie już nieco toleruje, skoro wczorajszego dnia... Z własnej woli podarowała mi chyba najpiękniejszy pocałunek pod...


- Co tam... Skrobiesz? - zapytała zaspana Cecylia, odwracając się na bok, by zobaczyć plecy Erika, siedzącego na krawędzi łóżka.
Obendorf drgnął niczym przyłapany chłopiec i szybko zamknął mały dziennik, który trzymał na kolanie.
- Nic. Zapisywałem, co dziś mam zrobić... - mruknął, chowając dziennik do szufladki szafki nocnej. - Obudziłem cię? - zapytał jeszcze, zerkając na dziewczynę przez ramię.
- Ym... Nie. Zwyczajnie zrobiło mi się chłodno... - oświadczyła, zerkając na zegarek stojący obok łóżka.
- Masz jeszcze z dwie godziny do wyjścia... Połóż się może jeszcze na chwilę.
Erik uśmiechnął się pod nosem na jej słowa. Poczochrana i zaspana Cecylia była doprawdy urocza.
- A co? Liczysz, że dam ci trochę więcej ciepła? - zapytał, zbliżając się do niej na materacu łóżka.
- Tak. Taki duży mężczyzna, jak ty wytwarza dużo ciepła. Nic w tym dziwnego. - mówiąc to, wyciągnęła do Erika swoje drobne dłonie... By zwyczajnie się do niej przytulił.
Kapitan przyciągnął Cecylię do siebie dość powolnym ruchem, a ta niczym spragniona bliskości wtuliła się w niego bez żadnych oporów. Widocznie, tego potrzebowała. Zwykłej bliskości, poczucia bezpieczeństwa.
Ułożył się na boku, a jego skóra na szyi zaraz poczuła potwornie zimny nos Cecylii. Zimne stopy zaś dotknęły jego łydek, aż się wzdrygnął.
- Chyba ci jeszcze koc zaraz przyniosę... Bo to jest aż nieprawdopodobne. - zaśmiał się cicho i nieświadomie pogładził dłonią jej jasne włosy. Oddech Erika zwolnił, a jego usta dotknęły czoła dziewczyny. Miał ją blisko siebie i zaczynał sobie zdawać sprawę z tego... Jak bardzo chce się o nią troszczyć - i, jak bardzo chce ją otaczać swoimi ramionami.
Metaliczny szczęk przeładowywania broni, przerwał im tę cichą, intymną chwilę...
Erik drgnął i spojrzał w oczy Cecylii, która była równie zaskoczona, co on.
- Stoi w drzwiach... - szepnęła do ucha kapitana.
- Niech zgadnę... Trzyma w ręku moją broń? - zapytał równie cicho.
- Tak...
- Jasna cholera... - zasyczał. Nie spodziewał się tego, że rudy chłopak odzyska tyle siły, że będzie w stanie sam wstać i jeszcze znaleźć jego pistolet w tym cholernym domu.
- Odsuń się od niej... - wychrypiał Janek, celując w gołe plecy Obendorfa. - Słyszysz! Puść ją. Nie będę dwa razy powtarzał!
Erik wolno spojrzał na chłopaka przez ramię. Janek ledwo stał. Plecami opierał się o futrynę, a prawą rękę, w której trzymał pistolet musiał jeszcze podpierać lewą.
- Spokojnie... - zaczął Erik, odsuwając się wolno od dziewczyny. - Nie dzieje się jej krzywda...
- Janek. Proszę, uspokój się... - dodała szybko Cecylia.
- Ja mam się uspokoić?! - wycedził przez zęby. - Leżysz w łóżku z pieprzonym Szwabem!
- Który ci uratował życie. - warknęła, patrząc na przyjaciela, który ledwo stał na nogach. Pot zalewał Jankowi czoło i sklejał jego rude włosy.
- Powinieneś leżeć dzieciaku. Jesteś w ciężkim stanie. - zaczął znowu Erik, podejmując próbę załagodzenia sytuacji.
- Zamknij się ty... Ty cholerny...
Na ich oczach chłopak zaczął się wolno osuwać na podłogę, jakby zwyczajnie przysnął na stojąco.
- Mój Boże... Zemdlał? - jęknęła dziewczyna, wychodząc spod pościeli, by szybko podejść do rudego przyjaciela.
- Na to wygląda... I w sumie całe szczęście, bo nie mam pojęcia, jak by się to skończyło. - mruknął Erik, wstając zaraz za Cecylią.
Kapitan od razu zabrał broń z rąk chłopaka i uważnie ją obejrzał. Już chyba nigdy nie zostawi swojej kabury na wierzchu. - Zaniosę go do łóżka i obejrzę opatrunek, a ty sprawdź ten jego płaszcz... Może w nim mieć jeszcze swoją broń, bo z czegoś chyba strzelał... Ech... Dzisiaj zapewne się wszystkiego dowiem. - mruknął, biorąc chłopaka pod swoje ramię. Dopiero, gdy było już po wszystkim, Seth postanowił się obudzić i przywitać swojego pana ziewnięciem.
- Masz ty słuch kundlu... Doprawdy. - mruknął, wlekąc Janka przez mieszkanie.
Nie musiał długo czekać, bowiem zdążył położyć go na łóżku, obejrzeć opatrunek i przykryć kocem, kiedy to Cecylia zawołała go do siebie.
- Znalazłam to... - mruknęła, pokazując Erikowi broń. Drobny pistolet, jakimś cudem przeszmuglowany do miasta lub ukradziony. - Ale to nie wszystko... W płaszczu za pazuchą jest jakby specjalna kieszeń, w której są... Dwa granaty? - wymamrotała i bardzo ostrożnie pokazała Erikowi, w czym rzecz.
Obendorf aż zamrugał z wrażenia, bo jego oczom ukazały się dwa dorodne granaty trzonkowe.
- Skąd on do cholery wziął... Stielhandgranate? I co ja do cholery z tym zrobię... - jęknął zrezygnowany. To zaczynało go już przerastać. Jak by się wytłumaczył z posiadania takiej broni? Jak ją wyniesie... Jak ukryje? - Jasna cholera... -zasyczał, łapiąc się za głowę.

SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz