Spektakel

2.2K 149 7
                                    


- Zejdę już do samochodu. Zostawię ci klucze i zamkniesz drzwi, dobrze? - rzucił Erik, czyniąc ostatnie poprawki na swojej głowie. Jasne włosy ułożył wedle panującej mody, a żeby efekt jeszcze utrzymać przez cały wieczór to pociągnął je brylantyną.
- Oczywiście. - odpowiedziała mu Cecylia, wyłaniając się z pokoju, należącego tymczasowo do Janka.
Tak proste zapewnienie wystarczyło Erikowi, który najzwyczajniej w świecie podał dziewczynie klucze do mieszkania i zwyczajnie wyszedł.
Z pokoju za plecami Cecylii dobiegło dość głośne prychnięcie. Janek czuł się już nieco lepiej i dawał o tym znać swoimi niewybrednymi uwagami.
- No proszę! Jakie to Niemiecki piesek ma już do ciebie zaufanie! Nic tylko gratulować... - syknął, podnosząc się wolno z łóżka.
- Janek... - zaczęła stanowczo Cecylia, ściskając w drobnej dłoni klucze do mieszkania. - Co ty chcesz osiągnąć?
Chłopak zmarszczył brwi i ponownie prychnął pod nosem, miał to być chyba swego rodzaju ironiczny śmiech, tyle, że nieudany.
- Ja? Chcę cię obudzić, cholera! Uświadomić! Jest wojna, a ty... No, popatrz na siebie. Wychodzisz sobie do teatru w... Drogiej sukience? I jak on ci tam mówi? Ingrid? Tak?
Cecylia wzięła głęboki w dech... Wydawać by się mogło, że w głowie odlicza do trzech, żeby się uspokoić. Odwróciła się na pięcie i wybyła z pokoju, by zaraz się w nim zjawić i cisnąć papierami z biurka Erika na podłogę... Tuż pod nogi Janka.
- Tak wychodzę i wiesz co? Ja wychodzę, a ty się bierz do pracy! No dalej... Pokój Erika stoi przed tobą otworem! Nie wiem, na co jeszcze czekasz! - warknęła zgryźliwie. Zdawać by się mogło, że zaraz nazwie Janka niewdzięcznym szczurem jednak, najwyraźniej powstrzymała się w ostatniej chwili. - Pilnuj psa, a raczej... Seth! Pilnuj. - rzuciła jeszcze,nim wyszła z mieszkania, zostawiając Janka z rozrzuconą stertą papierów.
Erik czekał na Cecylię - a raczej teraz już Ingrid, w samochodzie. Silnik pracował już pod maską, a reflektory oświetlały drogę wiodącą przez bramę.
- Co tak długo? - zapytał, kiedy jego towarzyszka zajęła, w końcu miejsce pasażera.
- Musiałam jeszcze poprawić upięcie włosów. - skłamała z lekkim uśmiechem i swobodą.
Obendorf nawet nie zadał sobie trudu, by podważyć jej słowa. Kłamstwo wydawało się być wiarygodne, bo co innego mogła robić?...
Czarny Opel wyjechał na wieczorne ulice Litzmannstad, by skierować się prosto pod gmach teatru.
Na miejscu byli siedem minut przed rozpoczęciem pierwszego aktu. Cecylia miała okazję być kiedyś w małym teatrze, gdzie występowali „uliczni" grajkowie, ale nigdy nie była w prawdziwym, szanowanym - dla wyższych sfer. Piękno pomieszczeń ją zadziwiało. Wnętrze mogłaby porównać do najpiękniejszych kościołów, które widziała na pocztówkach.
Dodatkowe zaskoczenie wywarł na niej fakt, że Erik nie kupił miejsc w pierwszym lepszym rzędzie, o nie - Obendorf zakupił bilety do pierwszego rzędu... ale na balkonie!
- Ależ drżą ci ręce. - zauważył, gdy usiedli obok siebie. - Boisz się? - szepnął jeszcze jej do ucha.
- Nie... To z wrażenia... Ja zwyczajnie aż nie mogę uwierzyć w to, gdzie jestem. - wyjaśniła mu, również szeptem kierowanym prosto do ucha Kapitana.
Niemiec uśmiechnął się do niej dość enigmatycznie i położył swoją dłoń na jej, w uspokajający sposób.
- Zatem uszczypnij się i przekonaj, że to nie sen... - zamruczał, zanim rozległ się pierwszy dzwonek informujący o rozpoczęciu.
Czerwona kurtyna rozstąpiła się, ukazując przepiękną scenerię zbudowaną na ogromnych deskach. Kolejno na drewnianym parkiecie sceny poczęli pojawiać się aktorzy ubrani w zmyślne kreacje, jakich to Cecylia nigdy sobie by nawet nie wyśniła.
Erik natomiast nigdy nie przypuszczał, że tak proste dla niego wyjście do teatru, może w podobny sposób zadziałać na tę dziewczynę. Wszelkie troski i zmartwienia zniknęły z jej twarzy, gdy tylko spektakl się rozpoczął. Ona patrzyła oczarowana na scenę, a on na nią... Jakby to ona teraz była przez chwilę jego teatrem.
Ujął wolno jej dłoń, po czym złożył na niej skromny pocałunek... Jakby chciał jej za coś podziękować. Sam nie wiedział za co.

Po pierwszym akcie przyszedł czas na krótka przerwę, podczas której Erik poprowadził Cecylię do teatralnego baru.
- Szampana? - zapytał, podając jej kieliszek z musującym i pachnącym alkoholem.
Odpowiedziała mu wdzięcznie skinieniem głowy, a następnie przyjęła kieliszek. Dziewczyna umoczyła usta w szampanie. Na początek spróbowała i zrobiła wielkie oczy, jakby zadziwiona smakiem, a zaraz ponownie ułożyła usta na brzegu szkła, by je opróżnić. Erik zasłonił natomiast dłonią usta, by zdusić cichy śmiech.
- Nie tak szybko, bo ci do głowy uderzy. - wydusił, kładąc swój palec na stopce jej kieliszka, odciągnąwszy go tym samym nieco od ust Cecylii.
- Och... Jest po prostu bardzo smaczny. - rzuciła w akcie wyjaśnienia tego małego, ale i zabawnego nietaktu.
Przewrócił jasnymi oczami, a następnie ułożył lewą dłoń na boku dziewczyny i przyciągnął do siebie w szarmancki sposób.
- Rozważę zatem kupno, skoro ci tak smakuje. - zamruczał, wychylając swój kieliszek.
- Ej! A ty to mogłeś tak na raz? - zapytała, niby to oburzona.
- Ja kochanie... Mam mocną głowę. - wyjaśnił i odstawił jej, jak i swój kieliszek na metalową tackę. - Chodźmy już. Za chwilę zacznie się akt drugi. - dodał, biorąc swoją szampańską partnerkę pod ramię.
Na swoje miejsca wrócili jakieś dwie minuty przed ponownym odsłonięciem kurtyny.
Ich ręce znowu się spotkały... Jednak teraz, to Cecylia chciała, aby jej dłoń była na wierzchu. Przez chwilę ich dłonie plątały się walcząc o pozycję na podłokietniku, co ostatecznie doprowadziło ich do cichego śmiechu. Cecylia wręcz nie mogła przestać chichotać, a kurtyna już dawno się rozsunęła!
Erik zatem postanowił po męsku... Uciąć ten chichot. Przytknął swe usta do ust towarzyszki i począł ją całować. Śmiech zamienił się w niespodziewany szampański, namiętny pocałunek, który się nieco przeciągnął i zaczął przeszkadzać osobom tuz za nimi. Starsza dama z drugiego rzędu będąca tuz za plecami Obendorfa... Nie omieszkała zdzielić go po głowie swoją laską.
- Mein Gott! Jesteście w teatrze! Kultury... - fuknęła upominająco, co sprawiło, że niemal trzydziestoletni kapitan zapadł się rumiany i zawstydzony we własnym fotelu.
Z Cecylią było podobnie... Zarumieniona, czuła się jak nakryta przy pierwszym pocałunku z podwórkowym kolegą.
Jednak taki drobny incydent nie zepsuł im tego wieczoru, a tym bardziej radości z oglądania spektaklu. Do domu wrócili samochodem, gdyż szampan nie zrobił zbyt wielkiego wrażenia na Eriku, a na pewno zdążył odparować przez te dwie godziny.
Śmiali się niemal całą drogę wspominając starszą damę oraz śmieszniejsze momenty z przedstawienia. Do mieszkania jednak weszli po cichu, jakby nie chcieli zbudzić Janka. Mieli, jak widać nadzieję, że spał. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna.
Po wejściu do mieszkania, Cecylia sięgnęła do szyi Erika, aby rozwiązać jego krawat. Jakimś cudem, ta prosta czynność przerodziła się w namiętne pocałunki, które miały ich zaprowadzić do pokoju Obendorfa - co też się stało, jednak zakończyło zupełnie inaczej niż ta dwójka tego chciała.
Od szyi Cecylii odwiodło Erika bowiem to co - a raczej kogo zobaczył kątem oka, wkraczając do pokoju...
Janek, chowający się za jego biurkiem pośród sterty rozrzuconych raportów.
- Gott... Coś ty narobił...! - warknął niezadowolony zaciskając swoją prawą dłoń w pięść.

SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz