Erste Schritte

3.4K 198 6
                                    




Dotarcie do domu kapitana prostym zadaniem nie było. Bruno zmagał się z ledwo idącym przełożonym, który cały czas coś mamrotał pod nosem i wydawał niezrozumiałe rozkazy.
Psa Obendorfa wpakował do kosza motoru, zaś samego kapitana adiutant musiał posadzić przed sobą.
Utrzymanie tego cholernika na motorze kosztowało Bruna sporo wysiłku.
Dojechali pod kamienice i przed samym wejściem na klatkę schodową, wesoły orszak musiał sobie zrobić przerwę, bowiem Hauptsturmführer Erik Obendorf musiał wyrzucić wszystko, co wchodziło w skład treści jego żołądka.
- Już Kapitanie? – zapytał nieco zażenowany Bruno, klepiąc plecy przełożonego.
- Ta... - jęknął i otarł swoje usta.
Wchodzenie po schodach było prawdziwą męczarnią dla adiutanta. Dźwiganie dorosłego mężczyzny, który uwiesił się na nim niemal całym ciężarem swojego ciała.
- Gdzie ma pan klucze? – padło kolejne pytanie ze strony Bruna, kiedy już kwitli pod drzwiami mieszkania Erika.
- Lewa kieszeń... Wewnętrzna...
Zaczęło się zatem poszukiwanie kluczy. Bruno począł macać niemal każdą kieszeń, gdyż okazało się, że kluczy nie było tam, gdzie być powinny.
- Mein Gott... Nie ułatwia mi pan ani trochę. – warknął adiutant, wydobywając w końcu klucze z tylnej kieszeni spodni.
Kiedy drzwi się otworzyły, a Bruno przekroczył ich próg - twarz Erika spotkała się z drewnianą podłogą.
Młody już nie miał siły, by utrzymać kapitana, to tez ten padł jak długi... Na szczęście, we własnym mieszkaniu.
- Za takie... Traktowanie... Jest sąd wojenny... - wymamrotał Erik z pozycji podłogi.
Seth podszedł do swojego pana i począł wylizywać mu prawy policzek. – Dość! Dość psie... nakazuję ci... Przestać...
- Herr, proponuję, żeby tak wstać i... - wypowiedź Bruna przerwała obecność pewnej osoby stojącej na środku salonu. Osoba ta była nikim innym jak Cecylią, która myślała, że Herr Erik wróci sam. Wyczekiwała jego powrotu, martwiła się. Długo nie wracał, a teraz już wiedziała czemu.
- A pani to kto? – zapytał oczarowany adiutant, ściągając przy tym swoją czapkę.
- Przyjaciółka Kapitana. – odpowiedziała niemal od razu, ruszając w stronę mężczyzn. – Pomogę go panu zanieść do łóżka, a dalej dam sobie już radę sama.
Bruno stał przez chwilę nieco oniemiały. Jego Kapitan wreszcie się z kimś spotykał.
- Widzę, że Kapitan Erik odnalazł swoją Erikę, co? – zaśmiał się pod nosem.
- Cicho siedź, Bruno. Nie twoja sprawa, jak żyję...
- Już chyba rozumiem, czemu Kapitan mi tak zakazywał przychodzenia do siebie. Chciał Herr mieć czas sam na sam? No trzeba było tak od razu!
- Stul pysk, mówię! I pomóż mi wstać. – warknął wściekły.
Bruno, zamknij się, rób to, rób tamto... Pomogli mu dojść do łóżka. Ułożyli go nawet jakoś zgrabnie i przykryli kocem.
- Powinien teraz nasz drogi kapitan spać jak aniołek. – zaśmiał się pod nosem Bruno, patrząc na Cecylię, która odprowadzała go do drzwi.
- Tak... Mam przynajmniej taką nadzieję. – Uśmiechnęła się nieco i otworzyła drzwi.
- Dobranoc pani...
- Dobranoc.

***

Erik spał jak zabity. Miałam więc jeszcze chwilę, by wykonać, moje drobne zadanie.
Nazwiska zapisane na małej kartce papieru, zawinęłam w równie mały skrawek gazety. Taki pakunek postanowiłam położyć pod wycieraczką, przed drzwiami. Janek na pewno znajdzie te cenne informacje. Jestem niemal pewna, że obserwuje mnie nieustannie. Obiecałam pomóc - i chciałam pomóc.
Ech, drzwi niezamknięte, Erik pijany. Mogłabym uciec, ale z tej pozycji naprawdę mogę zdziałać więcej.
Kapitan przynosi sporo ważnych dokumentów do domu... W dodatku, mogę też sporo tych informacji od Kapitana wyciągnąć... Tak mi się przynajmniej zdaje.

***

Kapitan obudził się dość wcześnie, i budząc siebie  - obudził też całe mieszkanie, pogwizdując melodię z „Das gibt's nur einmal" panny Lilian Harvey.
Seth wbiegł do salonu, by zaczął radośnie szczekać na swojego pana, który nie chciał przestać wygwizdywać melodii.
- Das ist zu schön um wahr zu sein! So wie ein Wunder fällt auf uns nieder vom Paradies ein gold'ner Schein! – zaśpiewał nagle czystym głosem. Nie fałszował, co zaskoczyło świeżo zbudzoną Cecylię.
- Herr? – rzuciła, wychodząc ze swojego pokoju. Zaskoczenie malowało się na jej twarzy - i jeszcze większe się wymalowało, kiedy Erik pochwycił ją nagle do tańca.
Prowadził ją w radosnym tańcu przez salon, aż w końcu melodia nucona przezeń się urwała.
Uśmiechnął się do niej niezwykle rozbawiony, po czym usadowił na kolanach.
- Tak? O cóż takiego chciała panienka zapytać?
- Ja chyba... Chciałam zapytać, co wprawiło pana w tak dobry nastrój... - oświadczyła, patrząc na jego rozpromienioną twarz.
- Nie mam pojęcia, ale głowa boli mnie jak diabli! – zarechotał rozbrajająco i wstał zostawiając ją samą na fotelu.  – Wezmę szybki prysznic... Przed pracą się to przyda. Naszykuj mi proszę trochę aspiryny... Muszę jej łyknąć.

***

Naszykowała mu śniadanie. Wytworna jajecznica stała dumnie na stole, a obok niej leżały dwie tabletki aspiryny oraz szklanka wody.
Po godzinie Cecylia była już sama w domu. Wyczekiwała pojawienia się Janka. Chciała, żeby szybko zabrał tę małą kopertę spod wycieraczki.
Długo czekać nie musiała... Jakoś o 13:34 Janek wkroczył na klatkę schodową i zapukał cicho do drzwi.
- Pod wycieraczką... - rzuciła, będąc już przy drzwiach i patrzyła na przyjaciela przez wizjer.
Chłopak schylił się i poprawił dłonią swoje rude włosy, aby nie spadały mu na oczy.
- Co to? – zapytał, chowając kopertę i rozejrzał się na boki.
- Nazwiska osób złapanych ostatnio do transportu... Lub przetrzymywanych.
Więcej mówić nie musiała, takie informacje zdecydowanie wystarczyły Jankowi. Posłał jej buziaka przez wizjer, a następnie po cichu zejść po schodach.
W końcu będą wiedzieli co stało się z ich przyjaciółmi.
Jednak serce Cecylii biło jak szalone... Czuła się, jakby zdradzała każdego po równo...

SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz