Johannes został położony na kanapie, w obszernym gabinecie Erika. Steltherowi udało się przeżyć ten dość silny atak astmy, nie wiadomo jednak, ile w tym zasługi doktora, a ile samej woli życia poszkodowanego.
- Masz swój areszt - syknęła Fabienne siedząca przy mężu, który wyszczerzył się drapieżnie do Obendorfa.
Erik skrzywił się widząc krew na jasnych zębach Stelthera. Ciekaw był czy jakimś cudem Johannes mógł sam i celowo wywołać atak?
- Lekarz zapewniał, że warunki są odpowiednie... Zatem mogło do tego dojść nawet u was w mieszkaniu podczas smakowitego obiadu – prychnął, nie chcąc nawet wchodzić w dyskusję z tą kobietą.
- Och, oczywiście Kapitanie! - syknęła będąc już blisko granicy wytrzymałości.
Obendorf przeszedł się po gabinecie. Miał już tej sytuacji szczerze dosyć. Okno, do którego podszedł i widok za nim, zdawały się dawać chwilowe ukojenie. Myśl o ucieczce.
- Macie już zapewniony transport do domu? - zapytał, stojąc plecami do Pani Johannes.
- Nie – odpowiedziała, odrywając spojrzenie od męża, który chyba próbował usiąść. - Boli cię coś? - szepnęła do niego przejęta.
- Wszystko... - odpowiedział, a czarne kosmyki jego włosów opadły wolno na lekko spocone czoło, tworząc tym samym piękny nieład.
- Załatwię zatem by ktoś was odwiózł - przerwał im Erik przechodząc po gabinecie - Doprowadź go jeszcze tylko do porządku... nie chcę niewygodnych pytań - dodał i zniknął za drzwiami, którymi nie zawahał się trzasnąć.
Wychodząc na korytarz mógł, w końcu odetchnąć, ale tylko przez chwilę zszedł bowiem piętro niżej, by znaleźć tego nicponia.
Nawet nie pukał, kiedy był już przy drzwiach. Zwyczajnie wszedł i zaraz wyszedł nie zaczynając nawet zdania, a czemu? Cóż scena, którą ujrzał... zwyczajnie go zaskoczyła. Bruno i ten nowy. Na tym cholernym biurku?
Ścisnął mocniej klamkę drzwi, a palce lewej dłoni powędrowały do nasady nosa. Wziął dwa głębsze wdechy by opanować wściekłość, a następnie wszedł do środka z impetem.
- Czy wy się ze Steltherem na mózgi pozamienialiście?! - zasyczał zgarbiony w złowróżbnej pozycji. - Przecież tu może wejść każdy! Do jasnej cholery... - zacisnął swoje szczęki patrząc na tych idiotów.
- Herr... Przepraszam ja... - zaczął Bruno wstając wolno i poprawiając swój mundur - Poniosło nas i...
- Poniesie to zaraz mnie, do diabła! - warknął i wymierzył Simonowi Söderbergowi upiorne spojrzenie - Jesteś tu zaledwie od miesiąca, a już mi podpadasz jeden z drugim - dodał już bardziej na marginesie - Wszędzie tylko nie tu. Rozumiecie to? Czy mam literować?
Simon skrzywił się, a blizny na jego twarzy zatańczyły niczym węże.
- Proszę o wybaczenie... ale to też nie było do końca to na co wyglądało - mruknął starając się jakoś to wyjaśnić.
- Nie obchodzi mnie to. Zresztą... utnijmy temat. - machnął dłonią i wskazał na Bruna. - Masz kurs na miasto.
- Och... to miło, a w jakiej sprawie? - dopytał poprawiając jeszcze szybko swoje uczesanie.
- Zawieziesz Steltherów do domu... - odpowiedział zbliżając się do drzwi - Masz pięć minut na pojawienie się przed budynkiem.
- Tak jest, Herr Obendorf! - rzucił i wyprostował się jak strzała.
CZYTASZ
SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!
Historical Fiction#1 w historia ❤️ 05.08.2018 #1 w historyczne ❤️ 05.08.2018 Wojenne Litzmannstadt to miasto wielu dylematów. Rzeczywistość lat czterdziestych była bowiem bardzo burzliwa. Co zjeść? Komu służyć? Sprzeciwić się wrogowi czy wieść relatywnie spokojne ży...