Dwa miesiące później
Jestem dokładnie tydzień przed terminem porodu, który wyznaczył mi lekarz i cieszę się, że już niedługo urodze.
A obecnie robię obiad, bo za godzinę będzie William, a za trzy Michael.
W pracy mam urlop w sumie na półtora roku i postanowiłam, że będę nadal pracować w banku, bo co jak co ale chce być samodzielna w utrzymaniu i jakoś też nie przepadam za romansami w pracy.
A tak wracając do obiadu to zrobiłam spagethi, bo to ulubione danie moich facetów.
A Michael zrobił już pokój dla dziecka, został on przerobiony z pokoju gościnnego ale narazie łóżeczko będzie u nas w pokoju.
- Cześć - usłyszałam głos Williama.
- Cześć, co tak wcześnie dzisiaj ?
- Odwołali nam ostatnią lekcję, cześć Tommy - powiedział do brzuszka, razem ustaliliśmy, że będzie miał na imię Tommy. - Kiedy on wyjdzie ?
- Jak będzie mu się chciało - zasmiałam się - Ale dobrze mu tam.
- Widocznie tak, a Angie czy mogę jechać na wycieczkę szkolną na trzy dni ?
- Ja nie mam nic przeciwko i myślę, że tata też nie będzie miał.
- A jak by miał jakieś wątpliwości to porozmawiasz z nim ?
- Dobrze, a dlaczego miał by mieć wątpliwości ?
- Bo to nie jest do końca wycieczka klasowa, bo wiesz w naszej szkole jest jedna max 2 klasy z jednego rocznika i ta wycieczka to zbieranina z całej szkoły, a reszta ma normalnie lekcje więc wiesz.
- Dobrze, ale myślę, że przyda ci się trochę odpocząć od nas - zasmiałam się.
- Spoko, nie jesteście bardzo upierdliwi - zasmiał się.
- Ale teraz to nie gadaj tylko jedź - nałożyłam na talerze spagethi i po chwili siedzimy już przy stole.
******
- Cześć - powiedział Michael - Hej kochanie - podszedł do mnie jak zdjął buty i mnie pocałował.- Cześć skarbie, zjesz obiad ? Sama robiłam.
- Oczywiście, że zjem. - Chciałam wstać aby mu nałożyć ale poczułam straszny skurcz. - Kochanie co ci jest ?
- To tylko skurcz. - kurde poczułam coś mokrego pode mną. - Matko Michael ja rodze.
- Teraz są makabryczne korki w mieście i nie dojedziemy na czas, dzwonię po karetkę - po drodze zawołał Williama i przyszedł do mnie.
- Rodzisz?
- Tak. - O matko znowu poczułam silny skurcz przecież ja zaraz urodze.
- William przynieść torbę Angie do szpitala, a ty się połóż, karetka już jedzie.
- Ja nie wytrzymam, ja czuje, że on wychodzi - Michael podsunął mi sukienkę i zdjął majtki.
- Matko ty naprawdę rodzisz, coś widzę to chyba główka. Dobra to urodzisz w domu czekaj - poszedł gdzieś, ale na co ja mam kurwa czekać ? Zaczęłam przeć bo nie mogę wytrzymać. - Jestem - przyniósł ręczniki- No to przyj.
- Aaaaaaa.
- Jest główka, Angie matko to główka, dobra to chyba musisz przeć, poczekaj - zadzwonił do kogoś i usłyszałam, że na pogotowie, bo ma na głośniku - Angie słyszałaś, masz przeć cały czas żeby dziecko się nie udusiło- robie co mogę ale to mega boli. - Kochanie stój, 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 i przyj, dobra jeszcze raz 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 i pchaj, już prawie jest.
CZYTASZ
Dzień
RomanceAngelina ma 29 lat i pracuje w dużej firmie deweloperskiej jako asystentka prezesa. Praca zajmuje jej bardzo dużo czasu dlatego ma mało czasu dla swojego chłopaka. Jej sprawy zaczynają się komplikować gdy jej życie rodzinne wywraca się do góry nog...