37.

2.1K 74 3
                                    

Dwa miesiące później

Jestem dokładnie tydzień przed terminem porodu, który wyznaczył mi lekarz i cieszę się, że już niedługo urodze.

A obecnie robię obiad, bo za godzinę będzie William, a za trzy Michael.

W pracy mam urlop w sumie na półtora roku i postanowiłam, że będę nadal pracować w banku, bo co jak co ale chce być samodzielna w utrzymaniu i jakoś też nie przepadam za romansami w pracy.

A tak wracając do obiadu to zrobiłam spagethi, bo to ulubione danie moich facetów.

A Michael zrobił już pokój dla dziecka, został on przerobiony z pokoju gościnnego ale narazie łóżeczko będzie u nas w pokoju.

- Cześć - usłyszałam głos Williama.

- Cześć, co tak wcześnie dzisiaj ?

- Odwołali nam ostatnią lekcję, cześć Tommy - powiedział do brzuszka, razem ustaliliśmy, że będzie miał na imię Tommy. - Kiedy on wyjdzie ?

- Jak będzie mu się chciało - zasmiałam się - Ale dobrze mu tam.

- Widocznie tak, a Angie czy mogę jechać na wycieczkę szkolną na trzy dni ?

- Ja nie mam nic przeciwko i myślę, że tata też nie będzie miał.

- A jak by miał jakieś wątpliwości to porozmawiasz z nim  ?

- Dobrze, a dlaczego miał by mieć wątpliwości ?

- Bo to nie jest do końca wycieczka klasowa, bo wiesz w naszej szkole jest jedna max 2 klasy z jednego rocznika i ta wycieczka to zbieranina z całej szkoły, a reszta ma normalnie lekcje więc wiesz.

- Dobrze, ale myślę, że przyda ci się trochę odpocząć od nas - zasmiałam się.

- Spoko, nie jesteście bardzo upierdliwi - zasmiał się.

- Ale teraz to nie gadaj tylko jedź - nałożyłam na talerze spagethi i po chwili siedzimy już przy stole.

******
- Cześć - powiedział Michael - Hej kochanie - podszedł do mnie jak zdjął buty i mnie pocałował.

- Cześć skarbie, zjesz obiad ? Sama robiłam.

- Oczywiście, że zjem. - Chciałam wstać aby mu nałożyć ale poczułam straszny skurcz. - Kochanie co ci jest ?

- To tylko skurcz. - kurde poczułam coś mokrego pode mną. - Matko Michael ja rodze.

- Teraz są makabryczne korki w mieście i nie dojedziemy na czas, dzwonię po karetkę - po drodze zawołał Williama i przyszedł do mnie.

- Rodzisz?

- Tak. - O matko znowu poczułam silny skurcz przecież ja zaraz urodze.

- William przynieść torbę Angie do szpitala, a ty się połóż, karetka już jedzie.

- Ja nie wytrzymam, ja czuje, że on wychodzi - Michael podsunął mi sukienkę i zdjął  majtki.

- Matko ty naprawdę rodzisz, coś widzę to chyba główka. Dobra to urodzisz w domu czekaj - poszedł gdzieś, ale na co ja mam kurwa czekać ? Zaczęłam przeć bo nie mogę wytrzymać. - Jestem - przyniósł ręczniki- No to przyj.

- Aaaaaaa.

- Jest główka, Angie matko to główka, dobra to chyba musisz przeć, poczekaj - zadzwonił do kogoś i usłyszałam, że na pogotowie, bo ma na głośniku  - Angie słyszałaś, masz przeć  cały czas żeby dziecko się nie udusiło- robie co mogę ale to mega boli. - Kochanie stój, 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 i przyj, dobra jeszcze raz 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 i pchaj, już prawie jest.

Dzień Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz