19

1.9K 176 161
                                    


Harry przebudził się w środku nocy. Tak jak myślał, był wciąż bardzo blisko przytulony do ciała Louisa.

Było mu bardzo ciepło i aż dziwnie zbyt wygodnie, aby tak pozostało. Problemem nastolatka była jedna rzecz. Musiał się załatwić, lecz ciemność na dworze skutecznie go odstraszała.  Jednak potrzeba wciąż rosła i Harry był coraz bardziej spięty. Niezbyt mu się widziało samemu wychodzić w tę czarną pustkę, bo nic innego nie widział. Chmury przesłaniały cały księżyc. Chłopak westchnął cicho i szturchnął lekko starszego.

- Hej, Louis, obudź się - powiedział i znów trącił jego ramię.

Szatyn mruknął coś pod nosem, marszcząc go. Nie lubił, gdy ktoś go budził. Czuł się strasznie niewyspany i miał nadzieję, że będzie mógł wrócić do snu tuż za chwilę. Przytulił Harry'ego bardziej do siebie, poprawiając koc.

- Co jest, Harry? - spytał sennie.

- Bo jest bardzo ciemno, wiesz... - mruknął, po czym miał ochotę siebie walnąć w policzek. Bardziej oczywistej rzeczy nie mógł palnąć, gdy była noc. - Chce mi się siku i gdybyś mógł... - zaczął, czując się lekko głupio.

- Och, mam iść i potrzymać cię za rękę? - uśmiechnął się, odgarniając jego włosy z czoła. - Z przyjemnością - zgodził się, całując czoło chłopca. - Mi też chyba chce się siku.

- No jasne, może jeszcze mi co innego potrzymasz? - prychnął, podnosząc się i kręcąc głową. - Nie, Louis - dodał zdecydowanie, widząc, że starszy już miał ochotę coś dopowiedzieć.

- Chodź, tchórzu - uśmiechnął się głupio, po czym odblokował drzwi i we dwójkę wysiedli z auta. - Załóż to, jest zimno - podał mu swoją bluze, troszcząc sie o niego.

- Dzięki - odparł, zakładając na siebie ubranie. Wiedząc już, że Louis jest obok, czuł się spokojniej. Dlatego też wziął ze swojej kosmetyczki  mokre chusteczki i już bez obaw poszedł załatwić swą potrzebę niedaleko w krzakach. Oczywiście musiał parę razy się upewnić, że Louis nie patrzy. Kiedy już wrócił, czyścił swoje ręce kolejną chusteczką, którą wyrzucił zaraz do kosza.

- Widzę mamy tutaj czyścioszka - uniósł brew. - Nie chcesz zabrudzić swoich pięknych majteczek? - zażartował, wciskając ręce do kieszeni swoich spodni.

- A żebyś wiedział, że moje piękne majteczki tak samo jak ja nie chcą być brudne - powiedział poważnie i założył ręce na piersi. Jednak nie były tam długo, ponieważ już po chwili Harry zaczął naciągać na ręce rękawy. Wiał dość chłodny wiatr.

- No tak, grzeczny Harreh nie chce być brudny - powiedział kąśliwie, jego słowa miały swoje drugie dno. - Teraz ja idę siku, daj mi jedną chusteczkę, bo jeszcze moje bokserki się ubrudzą.

- Oczywiście, ale bądź milszy, bo zaraz zostawię cię z brudnymi nie tylko twoimi myślami - odparł z cwanym uśmiechem i podał Louisowi chusteczkę.

- Głuptas - roześmiał się i poszedł w krzaki, gdzie przed chwilą był Harry.

Kiedy zrobił już siku, postanowił zażartować z bruneta i schował się za drzewem, zagryzając wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. Postanowił tam trochę posiedzieć i poczekać.

Styles powoli już się niecierpliwił, lecz nie chciał jakoś zbytnio spędzać starszego. Jednak kiedy minął dłuższy czas nie mógł już wytrzymać.

- Louis, wracaj już, jest cholernie zimno! - krzyknął, lecz odpowiedziała mu głucha cisza. - Louis...? - powtórzył i odwrócił się niepewnie. Chłopaka tam nie było. - Tomlinson, jeśli to znów twoje głupie żarty, to nie ręczę za siebie... - powiedział, jednak już zaczynając się lekko denerwować. Podszedł bliżej, ale wciąż nigdzie nie dostrzegał Louisa. Nie chciał  popadać w panikę, a był ku temu bardzo bliski.

Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz