Poranek minął im zdecydowanie bardzo miło. No może oprócz początkowego poczucia winy przez Harry'ego. Dlatego właśnie postanowił nie czekać z odwdzięczeniem się i obudził Louisa w bardzo specjalny sposób. Starszy nie zdawał się później mieć mu jeszcze za złe fakt, iż zasnął w niewłaściwym momencie.
Tamtego dnia ich celem było Miami. Harry już nie mógł doczekać się tamtejszych plaż, a dodatkowo starszy obiecał mu pójście do zoo.
- Louis... A co do wczoraj... - Styles zaczął temat w trakcie, gdy wykończyli temat o naprawdę okropnym hotelowym śniadaniu. - Wiesz, wtedy na imprezie nazwałeś mnie swoim chłopakiem. - To bardzo dokładnie zapamiętał.
- Och - Louis zerknął na niego, jednak zaraz powrócił wzrokiem do drogi, gdy zmienił bieg. - Um, jakby, chciałem pozbyć się tego faceta. Mam nadzieję, że nie uraziło cię to, w jaki sposób zostałeś nazwany? - zagryzł wargę, zaciskając dłoń na kierownicy.
- W żaden sposób, więc możesz być o to spokojny. Nawet w pewnym sensie to było miłe. - Spojrzał na Louisa, który wtedy już się bardziej rozluźnił. - Jedynie myślę, że musiałbyś jeszcze trochę się napracować, abym był rzeczywiście tylko twój - dodał, a uśmiech sam cisnął mu się na usta.
- A skąd w ogóle pomysł, że chciałbym, żebyś był mój? - zapytał, nie chcąc pokazywać lo sobie, że tak naprawdę to wpadł już po uszy. Dobrze wiedział, że to chyba nie miałoby szansy i musiał uważać ze swoimi słowami.
Mimo tego, iż argumentów, co do pytania Louisa było wiele, to i tak nastolatek poczuł się jak ostatni idiota. Szczególnie, że nagle w głowie miał pustkę. Czuł jakby Tomlinson był zupełnie kimś dla niego obcym. Zrobiło mu się naprawdę przykro.
- Ja... agh, nieważne. Przepraszam - ledwo wyjąkał parę słów, wpatrując się w swoje trampki.
- Hej, żartuje, Harry - powiedział, słysząc smutek w głosie Harry'ego. - Oczywiście, że chciałbym, gdyby w ogóle była taka możliwość, żebyś był mój - szepnął, chwytając jego dłoń. - To ja przepraszam, wiesz jak chujowe są moje żarty. Nie powinienem tego mówić, skoro to nie była prawda. Przysięgam.
- To już po prostu było chamskie - mruknął, jednak wraz ze złością przyszedł spokój. - Nie możesz tak po prostu sprawiać mi przykrości dla zabawy - oznajmił, lecz nie umiał się zmusić do wyszarpnięcia swojej dłoni. Tak czy inaczej chciał, aby tam była.
- Przepraszam - wyszeptał i zabrał swoją rękę, po czym zjechał szybko na parking leżący przy stacji paliw. - Harry, naprawdę przepraszam, jestem takim kretynem - wymamrotał, chwytając jego policzki. - I nie zaprzeczaj, jestem kompletnym chujem czasami i nie myślę nad tym, co mówię - zagryzł nerwowo wargę. Zalała go fala poczucia winy.
- A skąd w ogóle pomysł, że chciałbym zaprzeczyć? - przedrzeźnił Tomlinsona, unosząc znacząco brwi. Westchnął, na chwilę przymykając oczy. Czemu, kiedy był zdenerwowany, Louis musiał go dotykać? - myślał Harry, ponieważ ręce starszego go po prostu koiły z całej złości. - Po prostu myśl czasem, okej? - odparł, już patrząc w zmartwione oczy Louisa.
- Tak, bardzo przepraszam, kochanie - spuścił na moment wzrok. - Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczył? - zadał niepewnie to pytanie, wciąż na niego nie patrząc. Był takim bezmyślnym kutasem. Jak w ogóle mógł krzywdzić tak cudownego chłopca, jakim był Harry. No po prostu skończony idiota.
- Po prostu teraz mnie pocałuj, głupku - odpowiedział równie cicho, jednak był pewny, że Louis usłyszał. Nie mógł powstrzymać tego, że jego kąciki ust niekontrolowanie uniósły się do góry.
- Oczywiście - odparł od razu, lekko zaskoczony. Chwycił za policzek Harry'ego i połączył razem ich usta, zamykając swoje powieki. Uśmiechnął się lekko przez pocałunek, jednak zreflektował się, gdy ich zęby zderzyły się przez moment. - Czy już jest w porządku? - wyszeptał w jego wargi, wpatrując się w zielone oczy.
CZYTASZ
Follow the Stars | Larry
FanfictionHarry Styles to młody chłopak, który pragnie zyskać całkowitą niezależność od nadopiekuńczych rodziców. Pomaga mu w tym Louis, gdy przez zbieg niefortunnych wydarzeń, napotyka się na niego, jadąc autostradą w samym środku nocy. Czeka ich przygoda p...