42 ● Portland ●

1.5K 103 39
                                    

w filmiku na górze pojawił się cudny fragment w 1.25 minucie.

Jechali w stronę Seattle, jednak Louis miał zaplanowany jeden przystanek w Portland, gdzie mieli spędzić noc w motelu na obrzeżach miasta i rano ruszyć w dalszą podróż.

Przez całą drogę dużo się śmiali, rozmawiali na jakieś durne tematy i wspominali dzień koncertu, od którego właściwie wszystko się zaczęło. Gdy byli w jakimś przydrożnym barze, aby zjeść obiad, rozmawiali o tatuażu, który chciał zrobić sobie nastolatek. Wtedy starszy postanowił zapytać go o dopasowane wzory.

- Harry, a co myślisz o zrobieniu sobie dopasowanych tatuaży? Nie mówię, że od razu z samolocikiem, który chcesz, ale może później? Pod koniec naszej podróży? - zaproponował z delikatnym uśmiechem.

- Uhm... Nie wiem. Nad takimi nie myślałem... Nie spodziewałem się, że chciałbyś takie, znaczy... uh - mieszał się lekko. - Zjadł jedną frytkę z talerza, aby mieć czas na poskładanie paru myśli. - To świetny pomysł, jednak... Byłbyś pewny, że byś go później nie usunął? - spytał, czując się dosyć niezręcznie.

- Jestem pewny, chciałbym mieć pamiątke po naszej wspólnej podróży po Ameryce. Jednak... Jeśli ty nie chcesz - zmieszał się na moment. - To oczywiście, nie będę tego od ciebie przecież wymagał, kochanie - wymamrotał, wpychając do ust pranierowanego kurczaka.

- To nie tak... Wiesz, po prostu potrzebuję trochę więcej czasu. Jednak myślę, że ostateczna decyzja będzie pozytywna - odparł, popijając z delikatnym uśmiechem sok jabłkowy. - Jakbym mógł ci odmówić...

- Jasne, nie będę naciskał - uśmiechnął się, chwyciwszy jego dłoń. - Wiesz, że zwiedzimy jeszcze tylko cztery miejsca? - wymamrotał po chwili, patrząc w jego oczy.

- Czyli... Został mniej więcej tydzień, mam rację? - upewnił się, na co uzyskał potwierdzające kiwnięcie głowy. - Nie mam pojęcia, kiedy to tak szybko zleciało... Przecież, dopiero co byliśmy w Nowym Jorku. Nie do wiary, jak wiele przez ten czas się zmieniło. To wszystko wydaje się nierealne. że nasza wspólna przecudowna podróż już się powoli kończy - mówił z niedowierzaniem. - Dodatkowo... Facet moich marzeń się we mnie zakochał, woah. To jednak nie należy do tych przejściowych "wakacyjnych" miłości, prawda?

- Oczywiście, że nie, Harry - wyszeptał, chwytając za jego dłoń. - To nie jest przejściowe, na pewno nie. Za bardzo mi na tobie zależy, śliczny - kciukiem gładził wierzch jego ręki. - Nawet tak nie myśl i nie przejmuj się, ten tydzień minie nam najlepiej na świecie. Mam dla ciebie jeszcze kilka niespodzianek.

- Powinienem się ich obawiać czy raczej są w pełni przyjemne i bezpieczne? - spytał z małym uśmiechem. - Bo nie wiem, czym mógłbyś mnie zaskoczyć, ale... No w sumie o to chodzi w niespodziankach. Tak, z pewnością - zaplątał się, po czym zachichotał. Był po prostu szczęśliwy, a tak duża dawka radości mieszała mu w głowie.

Zjedli do końca swoje jedzenie, po czym wrócili do auta. Harry nucąc jedną ze swoich ulubionych melodii, nawet lekko podskakiwał. Jednak nie wydawało się to Louisowi przeszkadzać.

- Ile jeszcze zostało czasu jazdy? - spytał, kiedy wsiedli już do samochodu, a Tomlinson wjechał z powrotem na autostradę. - Serio, podziwiam, że wytrzymujesz, aż tyle godzin, będąc ciągle skupionym...

- Będziemy w Portland o osiemnastej, kochanie - oznajmił, podkręcając klimatyzację, ponieważ w aucie było naprawdę gorąco. - I sam siebie podziwiam. Mając obok siebie tak pięknego i pociągającego chłopaka bardzo przeszkadza w skupieniu się - uśmiechnął się, układając dłoń na jego udzie. - Ciągle mam ochotę cię pocałować, jednak muszę jechać i patrzeć na drogę.

Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz