32 ● San Antonio ●

1.6K 108 50
                                    

Louis podszedł do Harry'ego, niosąc w ręku swój telefon. Właśnie dostał wiadomość, z ostrzeżeniem i koniecznie musiał iść na pocztę. Westchnął ciężko, stając przed chłopakiem, ponieważ mieli mieć przez to mniej czasu na zwiedzanie miasta.

- Kochanie - westchnął, siadając obok niego. - Muszę na moment wyjść. Załatwię coś i do ciebie wrócę, okej? - uśmiechnął sie smutno. - Przepraszam.

- Nie no, to okej, Lou. Nie musisz przepraszać - odparł, również posyłając mu uśmiech. - To już, pośpiesz się. Będę czekać - dodał i cmoknął go szybko w usta.

- Czekaj - westchnął, przyciągając go za szyję do dłuższego pocałunku. - Ugh, nie wiem ile mi to zajmie, ale postaram się szybko - zapewnił i zestresowany poszedł ubrać swoje vansy.

- Oczywiście. Tylko spokojnie, żebyś się przypadkiem nie zgubił - powiedział, śmiejąc się cicho.

Kiedy Louis już wyszedł, Harry pierwszy raz od dłuższego czasu, był zupełnie sam w hotelu. Było dla niego zbyt cicho i pusto.

Jednak była to idealna okazja do spełnienia obietnicy, dlatego też sięgnął po komórkę, która wtedy ładowała się przy łóżku.

Westchnął ciężko, gdy w końcu wybrał telefon do swojej mamy. Przyłożył słuchawkę do ucha i spokojnie czekał na połączenie, które przyszło już za drugim sygnałem.

- Halo...? - zaczął, jednak od razu kobieta weszła mu w słowo.

- Harry? Boże, skarbie! Czemu nie odbierałeś? Nie napisałeś głupiego sms-a... Tak się martwiłam! - mówiła rozemocjonowana Anne.

- Mamo, uspokój się, przecież zadzwoniłem - mruknął nastolatek, próbując opanować się od powiedzenia innych niezbyt miłych tekstów.

- Zdecydowanie zbyt późno! Jak się czujesz? Czy u ciebie wszystko w porządku? Co to za wycieczkę wymyśliłeś? - zadawała pytania wprost po kolei. - Harry, ty masz szkołę...

- Teraz już nie mam. Jestem w Ameryce i nie wrócę przez najbliższe około dwa tygodnie. Wszystko u mnie okej. Mam kogoś, kto w pełni dba o moją osobę, jak i wszystko inne - mówiąc o Louisie, delikatny uśmiech wstąpił na jego twarz.

- Czemu normalnie ze mną o tym nie porozmawiałeś? Przecież...

- I tak byś się nie zgodziła. Ledwo mnie do znajomych puszczałaś, nie pamiętasz? - prychnął rozjuszony.

- Chciałam tylko, abyś się nie zadawał z tymi okropnymi ludźmi. To była sama patologia...

- To byli moi koledzy z klasy, którzy normalnie imprezowali jak każdy nastolatek.

Zapanowała chwilowa cisza, oboje potrzebowali momentu na przemyślenie. Niedługo po tym znów zaczęli temat, na który sprowadził Harry. Wyrzucali z siebie wszelkie złe emocje, a nastolatek pretensje. Do kobiety powoli zaczynało docierać, że to ona zamykała swojego własnego syna na cały świat i otoczenie.

- Ja... naprawdę, skarbie, nie chciałam dla ciebie źle. Wiesz, że cię kocham - wyznała, a Harry poczuł, jak jej głos się załamuje.

- Naprawdę, nie płacz, mamo. Nie ma już sensu. Wiem o tym doskonale, lecz niestety ty mi tego właściwie nie okazywałaś - mówił cicho.

- Tak bardzo cię przepraszam, Harry. Ostatnim, czego pragnęłam, było takie coś. Nie chciałam ci sprawiać tak dużej przykrości. Myślałam, że jeśli trochę cię ograniczę, to ryzyko większego bólu również zmaleje - powiedziała słabo, bo po jej policzkach leciały już łzy. Jednak nie mogła zaprzepaścić okazji porozmawiania z synem, przez głupi płacz.

Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz