45

1.7K 106 34
                                    

Następnego dnia jechali do Idaho. Czekało ich trzy godziny drogi. Harry niezbyt wiedział, co mógłby przez ten czas porobić. Gry znudziły go już zupełnie. Postanowił pooglądać zrobione przez ostatnie dni zdjęcia. Musiał wybrać najpiękniejsze, aby dać je na tapetę swojej komórki. Znalazł w końcu swoją, zdecydowanie ulubioną fotografię. Był na niej razem z Louisem. Właściwie, starszy niespodziewanie uniósł go w stylu panny młodej, gdy uprzejma starsza pani robiła im zdjęcie na moście z widokiem na rzekę i piękne, dodające klimatu budynki. Uśmiechnął się, widząc jacy wtedy radośni.

- Spójrz, jakie słodkie - powiedział, pokazując zdjęcie Louisowi. Akurat przejeżdżali przez jedno z miast i stali na czerwonym świetle.

- Piękne, kochanie - Louis uśmiechnął się do niego, gdy przyjrzał się już fotografii. Pochylił się po mały pocałunek, ponieważ światła na tej trasie paliły się wyjątkowo długo, więc miał na to czas. - Musisz wysłać mi wszystkie nasze zdjęcia później.

- Oczywista sprawa - odparł, gdy już pojechali dalej. Nie miał już na nic ochoty, więc po prostu ułożył się wygodniej w fotelu, aby pójść spać. - Odpłynę sobie trochę - dodał, po czym sięgnął po kocyk z tylnich siedzeń i się nim przykrył.

- Jasne, śpij - odparł z uśmiechem i ściszył trochę muzykę. Po dwudziestu minutach Harry zaczął się wiercić na swoim miejscu i mruczeć coś pod nosem. Na światłach Louis popatrzył na niego, jego policzki były zarumienione, a usta uchylone. Nagle jęknął, znowu kręcąc się na swoim miejscu. Szatyn zagryzł wargę, ruszając z miejsca, kiedy światło zmieniło się na zielone. Wjechali teraz na teren, gdzie była tylko droga i drzewa - zero budynków.

Nagle Harry wyjęczał cicho "tatusiu", wypychając w górę swoje biodra.

- Och, kurwa - wyszeptał Louis, zaciekając pięści na kierownicy.

Nastolatek powoli zaczął się rozbudzać ze snu przepełnionego przyjemnością i pięknymi widokami. Z początku nie bardzo docierała do niego cała sytuacja.

- Lou... Tatusiu... - mruczał rozespany. - M-mogę się już dotknąć? Proooszę, potrzebuję bardzo, bardzo - mamrotał, niekoniecznie świadomie ocierając się erekcją o ciasne spodnie. Westchnął ponownie, gdy spojrzał wtedy na Louisa z połprzymkniętych powiek.

- Ja pierdole - warknął niebieskooki, zerkając na niego. Koc leżał już pod jego nogami, a w spodniach odznaczała się duża erekcja. Zacisnął swoją szczękę, sięgając wolną dłonią do krocza chłopaka. - Tatuś będzie cię dotykał, złotko - zamruczał, pocierając twardego penisa przez materiał spodni. Modlił się o jakiś zjazd na pobocze lub parking.

Harry powoli przyswajał tę sytuację. Jednak wciąż był śpiący, a do tego bardzo spragniony swojego chłopaka. Nie wyobrażał sobie przerywać tak gorące chwile. Chciał brnąć w to dalej.

- Masz tak zajęte rączki... Ja chcę mieć zajętą buźkę, tatusiu - powiedział, wydymając dolną wargę i marszcząc brwi. Był rozdrażniony, ponieważ chciał wszystko już na tamtą chwilę. Chwycił w dwie ręce jego dłoń. Pociągnął ją do góry, tak, że już po chwili dwa palce starszego były w ustach nastolatka. Zassał się na nich, po czym po prostu zaczął je oblizywać językiem. Mruczał przy tym, zupełnie tak, jakby w buzi miał zupełnie coś innego (większego).

- Och, cholera, Harry - sapnął prawie z ulgą, gdy zobaczył zjazd między jakimiś drzewami. Zabrał palce z ust bruneta i zmienił bieg, zjeżdżając w tamto miejsce. Gdy wyłączył silnik, odpiął ich pasy silnym szarpnięciem i zacz odpinać swoje spodnie. Po chwili rozpiął również te nastolatka i włożył dłoń pod koronkowe majteczki, chwytając za twardego penisa swojego chłopaka, pociągając po całej jego długości. - Już taki twardy i gotowy - zamruczał.

Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz