Minęły kolejne dwa lata.
Przez ten czas bardzo dużo się zmieniło. Harry i Louis przenieśli się do Ameryki. Było to niecały rok później po przeprowadzce do Londynu. Zamieszkali w słonecznym Los Angeles w Kalifornii. Tam czuli się naprawdę niesamowicie. Wszystko powoli układało się idealnie i po prostu nie mogli być bardziej szczęśliwi.
Jak to w związku, oczywiście bywały kłótnie czy zawahania. Jednak nigdy nie trwały długo. Będąc przez nie smutnym, do uśmiechu potrzebowali przecież tylko obecności tego drugiego.
Z faktu, iż byli zaręczeni, nieustannie w ich rozmowach przemykał się temat ślubu. W końcu również doszło do naprawdę poważnych planów i przygotowań.
Wkrótce została ustalona data całej ceremonii na kilka dni przed końcem września.
Ten dzień zbliżał się już wielkimi krokami, a chłopcy byli cali w nerwach. Wówczas często nadmiernie się denerwowali najmniejszymi głupotami.
W ich najpiękniejszy dzień wszystko musiało być idealne. I to właśnie dodawało całego stresu.
Harry był w domu, czekał na powrót Louisa, kiedy zadzwonił do niego telefon. Westchnął i odebrał, słuchając, co ma mu do powiedzenia zamówiony przez nich zespół.
- Czy ja dobrze rozumiem? Dwa dni przed ślubem, a pan mi mówi, że nie możecie zagrać? Przecież to wprost żenujące! - prawie wykrzyczał, choć nie miał w zwyczaju tego robić. - Ta, świetnie, gdzieś mam pańskie przeprosiny - niemal warknął i rozłączył się szybko. Przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Nigdy nie sądził, że własny ślub będzie go kosztować aż tyle nerwów.
Louis cholernie nie mógł sie doczekać, aż brunet z dumą będzie nosił jego nazwisko. Będzie miał je w dokumentach, na swoim dowodzie, będzie przedstawiał się, jako Tomlinson każdemu, kto zapyta o jego nazwisko i będzie nosił je w sercu już na zawsze. Już na wieki jego - tak, ta myśl zdecydowanie przypadła mu do gustu już w chwili, kiedy na palcu młodszego znalazł się pierścionek.
- Hej, promyczku - powiedział, gdy wrócił z pracy akurat w chwili, kiedy Harry krzyczał do telefonu. - Nie możesz tak krzyczeć, nasz maluszek się wtedy stresuje - wyszeptał do jego ucha, po czym ucałował jego policzek.
Zerknął na szczeniaczka, który leżał pod krzesłem z uszami skulonymi do tyłu i patrzył na nich smutnym wzrokiem. Zdecydowanie nie lubił hałasu.
- Co się stało, że krzyczałeś do telefonu? Znowu coś nie tak ze ślubem? - podpytał, siadając na kanapie i po chwili ciągnąc bruneta na swoje kolana.
Harry spojrzał z niemrawą miną na Louisa, łapiąc jego dłonie w swoje.
- Ten zespół, który zamówiliśmy... Powiedzieli mi właśnie, że nie mogą zagrać, bo ich główny gitarzysta złamał rękę. Jakby nie mogli mieć kogoś na zapas - jęknął sfrustrowany. Okropnie się tym wszystkim martwił. Chciał, aby ślub wyszedł dosłownie perfekcyjnie, a los wciąż im jakby pod nogi podkładał kłody. - Nie mam pojęcia, jak my mamy niby teraz kogoś dobrego znaleźć. Zostały jedynie cholerne dwie doby do ślubu! Mamy jeszcze tyle do przygotowania...
- Kochanie, spokojnie - powiedział, kołysząc nim delikatnie. - Uspokój się, niepotrzebnie się denerwujesz. Niall jest już w drodze z lotniska, pomoże nam, tak? A jutro będzie tutaj również mama, twoj ojczym i Gemma. Każdy będzie chętny, żeby dołączyć do ostatnich przygotowań - zapewnił z delikatnym uśmiechem. - Jeżeli się nie uda, Zayn śpiewa, Liam gra na fortepianie, a Niall na gitarze. Poprosimy ich i po problemie.
- Żeby to jeszcze nie byli nasi goście, którym to my mamy zapewnić zabawę - westchnął. - Nie no, rozumiem, okej. Jakoś to będzie. Może coś się uda załatwić... Mam po prostu wrażenie, jakbyśmy mieli jakiś zawyżony poziom trudności w tym wszystkim - dodał, po czym prychnął ze swoich własnych słów. - Nie dałbym rady bez ciebie.
CZYTASZ
Follow the Stars | Larry
FanfictionHarry Styles to młody chłopak, który pragnie zyskać całkowitą niezależność od nadopiekuńczych rodziców. Pomaga mu w tym Louis, gdy przez zbieg niefortunnych wydarzeń, napotyka się na niego, jadąc autostradą w samym środku nocy. Czeka ich przygoda p...