47

1.2K 103 16
                                    

Chlopcy przesadzieli na kocu bardzo długi czas. Byli zupełnie pogrążeni w całej miłości, którą siebie darzyli, przez co niemal w niej tonęli. Pocałunki, tulenie i słodkie słówka, ani na chwilę się nie kończyły, a im to wcale nie przeszkadzało. Byli po prostu jak w ciężkim transie, z którego nie mieli ochoty się wybudzać.

Jednak w końcu poszli spać. Jak zawsze położyli się na tyłach samochodu. Ich sen trwał w najlepsze, lecz niestety Harry został z niego wybudzony w bardzo nieprzyjemny dla niego sposób.

Grzmot. Jeden, drugi i jeszcze następny. Ciężkie krople deszczu uderzały o szyby i dach auta. Nastolatka ogarnęła panika. Okropnie nienawidził burzy.

Bał się, że piorun trafi w auto lub bardzo blisko nich. Czuł, że mało brakowało mu do płaczu, gdy Louis sobie po prostu spokojnie spał, wciąż obejmując go ramieniem.

- L-lou, obudź się, proszę... Louis - powiedział głośniej, obracając się w jego stronę. Oczy miał już zaszklone i cały się trząsł. Lęk nie dawał mu spokoju i musiał obudzić starszego.

Niebieskooki zamruczał, wybudzając się z przyjemnego snu. Otworzył oczy i ziewnął, jednak oprzytomniał, czując jak nastolatek drży w jego ramionach. Zmarszczył brwi i chwycił za jego policzki zmartwiony. Wtedy usłyszał grzmot, a Harry krzyknął i wtulił się w jego pierś, zakrywając w całości kocem. Louis odchylił go.

- Kochanie, boisz się burzy? - zapytał, głaszcząc czule jego loczki, kiedy ten pociągnął nosem.

- Ja... Nie, znaczy... T-tak trochę - mówił cicho, dość bardzo się przy tym mieszając. Był bardzo zdenerwowany. - Ten piorun... Co jak zaraz walnie w nasze auto? - wyjąkał, nie myśląc nawet, aby odsunąć się od Louisa nawet o milimetr. Rękami trzymał mocno jego ramię.

- Spokojnie, promyczku - szepnął i odwrócił ich tak, by nastolatek był pod nim. Otulił go najlepiej jak potrafił, żeby dać mu poczucie bezpieczeństwa i patrzeć na jego twarz. - Auto ma piorunochron, nic nam się nie stanie. Tutaj jesteś bezpieczny, okej? - pocałował go przez chwilę.

Młodszemu zajęło chwilę, aby dotarły do niego podstawowe informacje.

- Uhm... Okej - wymamrotał, a najgorsze emocje powoli z niego uchodziły. Słowa i czyny Louisa w pełni potrafiły go uspokoić. Na szczęście również i wtedy, starszy umiał sobie z nim poradzić. Nastolatek położył ręce na jego karku. - W ogóle nie pomyślałem - przyznał, czując się trochę głupio. - Ja... Po prostu nie mogę znieść takiej... pogody - dodał, ponownie wzdrygając się na kolejny głośny grzmot.

- Rozumiem - ucałował jego czoło, po czym spojrzał na zegarek. Było po czwartej nad ranem. - Jeżeli chcesz, możemy jechać dalej? Tylko czeka nas cały dzień podróży do motelu gdzieś w połowie drogi do Filadelfii - ziewnął. Jednak mimo zmęczenia, był gotów poświęcić się dla swojego chłopaka, by ten czuł się bezpieczniej, kiedy będą w trasie, a nie stać na pustej łące, zamknięci w aucie.

- Nie - odpowiedział szybko. - Musisz się wyspać, nie chcę, byś był przeze mnie przemęczony... Dam sobie radę, naprawdę. Po prostu potrzebuję się uspokoić. Wystarczy mi świadomość, że ze mną jesteś i nic złego się nie stanie - powiedział, posyłając starszemu bardzo delikatny, niemal niewidoczny uśmiech. - Możemy już iść spać, ale... Mógłbyś włączyć jakąś płytę, proszę? - zapytał, uznając to za dobre rozwiązanie.

- Oczywiście, Hazz. Zaczekaj moment - odsunął się od niego, wychodząc spod koca i przeszedł jakoś na przód połową ciała, by włączyć płytę. Ustawił ją na tyle cicho, żeby mogli ją słyszeć, ale również byli w stanie zasnąć. - Wolisz spać na mnie, czy ja mam leżeć na tobie? - zapytał, zawisając nad nim z małym uśmiechem.

Harry jednak skupił się na czymś zupełnie innym, niż słowa Louisa. Swoją uwagę skierował na jego całą sylwetkę, będącą zaraz nad nim. Jednak najdłuższy czas poświęcił jego twarzy. Kości policzkowe idealnie ukazywały się w takim świetle (chwilowo zapalonej lampki). Nieułożone włosy Tomlinsona wyglądały niesamowicie. Tak samo prezentowały się jego wąskie, lecz perfekcyjne usta. Gdy mówił z tym lekkim uśmieszkiem, układały się na przeróżny sposób, a Harry musiał dostrzec każdy z nich. Wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę, jednak poczuł największy zachwyt, kiedy skierował wzrok w górę. Spojrzał głęboko w oczy Louisa, które były tak przepięknie niebieskie i cudowne... dodatkowo wyglądające, jakby czekał na odpowiedź. Nastolatek otrząsnął się lekko.

- Uhm, przepraszam, co mówiłeś? - spytał. Czuł, jak róż zalewa jego policzki. Jednak nie spuścił wzroku, nie odjąłby sobie tej przyjemności.

- Pytałem... - zaczął z uśmieszkiem, dotykając jego policzka. - Czy chcesz spać na mnie, czy pode mną, promyczku - wyszeptał, stykając ze sobą ich nosy. - Wiesz co?

- Oh, no tak. Raczej na tobie, choć jak wolisz - odpowiedział, wciąż czując się zupełnie oczarowanym. - No i... Co takiego?

Obrócili się tak, aby to Harry leżał na Louisie.

- Kocham cię - wyznał, wciąż wpatrując się prosto w zielone tęczówki. - I jestem taki szczęśliwy, że jesteśmy razem.

- Jestem pewien, że kocham cię bardziej - odparł Harry, nie umiejąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. - Bo wiesz... Do mnie to nawet nie dociera, że mam najkochańszego faceta pod słońcem. Boli mnie to, że już za niedługo nie będę mógł być obok ciebie. Przecież... Ja nie wytrzymam bez twoich ciepłych przytulasów - mruknął.

- Na razie nie myśl o tym, teraz możesz korzystać z moich przytulasów do woli - wymruczał, wtulając twarz przy jego szyi, łaskocząc delikatną skórę w tamtym miejscu czubkiem swojego nosa.

Tak naprawdę próbował w ten sposób odwrócić jego uwagę i zmienić temat. Nie wiedział, co będzie później, gdy wrócą. Czy wciąż będą razem, czy zerwą, bo nie będą w stanie znieść tęsknoty? To wszystko stało pod znakiem zapytania, ale nie chciał mówić o tym Harry'emu.

- To mnie przytul i obiecaj, że już nigdy nie puścisz - powiedział, niesamowicie pragnąc, aby to się spełniło. - Nie możesz mnie zostawić - dodał, sam jednak wtulając się w sylwetkę starszego. W jedynie ten sposób czuł się największe bezpieczeństwo. Potrzebował tego, jak i ciepła oraz bliskości.

- Nigdzie się teraz nie wybieram - przytulił nastolatka i zamknął powieki, nie będąc w stanie mu tego obiecać. - A teraz śpij, promyczku.

- Dobrze, to... Dobranoc, Lou - powiedział, czując lekki smutek. Dobór słów Louisa na niego wpłynął, bo doskonale zauważył tę niepewność starszego.

Harry nie mógł znieść myśli, że musiałby zasypiać bez chłopaka obok, który jako jedyny go rozumiał i w najgorszych chwilach, również potrafił doskonale uspokoić.

- Dobranoc - westchnął Louis, zamykając powieki.

Nie mógł zasnąć przez zbyt wiele myśli w swojej głowie, a pioruny i dodatkowa ulewa tego nie ułatwiały. Jednak, kiedy poczuł, że Harry zaczął swobodnie oddychać wtulony w jego pierś, skupił się tylko na tym i w końcu zasnął, nie chcąc, by ta chwila się skończyła.

:( czy :) to ja nie wiem




Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz