35 ● San Diego ●

1.6K 106 70
                                    

Ich podróż do San Diego była naprawdę długa. Wyjechali z San Antonio już o ósmej rano i zrobili pierwszy postój o dwunastej, aby zjeść coś w przydrożnym barze. Później ruszyli dalej i jechali tak aż do siedemnastej, ponieważ Harry wtedy musiał iść siku. Gdy nastolatek poszedł za drzewo, Tomlinson sprawdził swój telefon, który dzwonił przez cały dzień, wibrując irytująco w jego kieszeni.

Miał czterdzieści nieodebranych połączeń od Eleanor, która wiecznie dręczyła go i prosiła o rozmowę. Miał już tego serdecznie dosyć i starał się to ignorować, ale było ciężko. Po prostu wyłączył swoją komórkę i włożył do stojaka na kubek. Gdy wrócił jego chłopak i zapytał, czy wszystko w porządku - on jedynie zapewnił, że jest okej, pocałował jego czoło i ruszyli w drogę.

Nareszcie dotarli do celu już przed dwudziestą drugą, gdzie czekał na nich dość duży apartament z małą kuchnią połączoną z salonem, łazienką oraz sypialnią z dużym łóżkiem małżeńskim. Mieli spędzić tam dwie noce, tak samo jak w Los Angeles, dlatego zarezerwował na te miejsca coś lepszego.

Wykończony długą podróżą rzucił się na wielkie łóżko.

Harry był równie zmęczony, także już po chwili, rozebrał się do bielizny i położył obok Louisa. W tym hotelu materac był niezwykle wygodny, więc z przyjemnością zakopał się pod kołdrą i przytulił do Swojego chłopaka. Uwielbiał ciepło jego ciała, wprost kochał rysować palcami po tatuażach Louisa czy też tam, gdzie ich nie było.

Sam dotyk starszego potrafił go w pełni uspokoić, dlatego ledwo potrafił znieść chwile bez bliskości Tomlinsona.

****

Następnego dnia rano nie mieli ochoty ruszyć się z łóżka. Leżeli w swoich ramionach, rozmawiając cicho o miejscach, które mieli jeszcze odwiedzić. Po jakimś czasie zamówili śniadanie do pokoju, które dostarczono pod ich drzwi. Louis odebrał je i wrócił do swojego chłopaka, po czym zjedli posiłek w łóżku, karmiąc siebie nawzajem i całując się naprzemian.

Niedługo potem zaczęli się przygotowywać, żeby wyjść na miasto. Gdy szatyn był już ubrany, zadzwonił hotelowy telefon, więc odebrał zaskoczony. Zirytował się, słysząc, że coś nie zgadza się z numerem rezerwacji i kartą płatniczą, z której robił przelew. Obiecał, że zaraz zejdzie na dół i podszedł do Harry'ego.

- Kochanie, muszę iść na chwilę do recepcji - pocałował go krótko. - Wrócę niedługo i ruszamy na miaaaasto! - zanucił szczęśliwy, po czym opuścił ich apartament, kierując się na dół do recepcji.

Nastolatek usiadł w jednym z dwóch foteli i westchnął cicho. Nie chcąc się zanudzić, wyjął z kieszeni telefon, aby pograć sobie w swoje ulubione gierki. Włączył jedną ze znanych aplikacji i zdecydował się pobić swój najwyższy wynik.

W skupieniu wystawił nawet delikatnie język za zęby, a jego palce szybko musiały wszystko klikać. Już miałby rekord, gdyby nie... ten cholerny irytujący dzwonek z komórki Louisa.

- Ugh, serio?! Akurat teraz... - jęknął niezadowolony i spojrzał na wyświetlacz dzwoniącego telefonu. Był akurat blisko niego na stoliku. - Eleanor? O żadnej takiej nie mówił... - szepnął zdziwiony do siebie.

Zastanowił się chwilę, kto to mógłby być. Przyszła mu myśl, że z pewnością jakaś znajoma, jednak... nie dawało mu to spokoju. Louis mówił mu o swoich przyjaciołach, lecz o niej nigdy nie wspomniał. Harry miał dobrą pamięć.

Zanim pomyślał, iż takie coś było kompletnie nieodpowiednim naruszeniem prywatności, wziął komórkę i odebrał połączenie. Przyłożył słuchawkę do ucha.

- Nie wierzę, w końcu odebrałeś, idioto - usłyszał zdenerwowany kobiecy głos. Był wysoki i niezbyt, w tym wydaniu, przyjemny dla uszu.

- Uhm... To nie Louis. Z tej strony Harry, jestem jego chłopakiem - odparł czując się trochę niezręcznie. Czemu ta dziewczyna od razu wyzywała Louisa? Nie spodobało mu się to.

Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz