Chłopcy starali się już więcej nie myśleć o małym nieporozumieniu z hotelu. Wyszli na miasto i zostawili za sobą złe emocje.
Postanowili po prostu cieszyć się dniem, jaki mieli ponownie tylko dla siebie i cudownego miasta. Byli w różnych muzeach, parku historycznym, a także przechodzili przy rzece przepływającej przez właśnie San Antonio. Wszystko wyglądało tam fenomenalnie i panowała bardzo miła atmosfera. Pokochali zwiedzanie i poznawanie każdego z osobna miasta czy też stanu.
- Spójrz, niedaleko jest świetny park rozrywki! - powiedział podekscytowany Harry i zaciągnął Louisa do ulotek przy informacji, do której przystanęli by sprawdzić czy na pewno nie ominęli jakichś ciekawych miejsc.
- To jak, Harreh? Idziemy do tego parku? - zaproponował, a kiedy młodszy pokiwał entuzjastycznie głową, uśmiechnął się szczęśliwie i ruszyli razem w podanym kierunku.
Okazało się, że wesołe miasteczko nie jest wcale tak daleko. Było tylko kilka ulic dalej. Już z daleka widać było ogromne kolejki i rożne, podobne atrakcje - Louisowi na samą myśl kręciło się w głowie. Przecież to było ogromne!
- Harry, jesteś pewny, że chcemy na to iść? - zapytał, kiedy stanęli w kolejce. Zagryzł wargę, słysząc krzyki ludzi i hałas maszyn.
- Ja chcę iść na wszystko - odparł pewnie. Od zawsze kochał takie wielkie parki rozrywki, wraz z całą adrenaliną z nimi związaną. Lubił się bać, mając świadomość, że i tak przeżyje. - No chyba, że tchórzysz, Lou - dokuczył mu, dźgając go w bok.
- Oczywiście, że nie - prychnął, wywracając oczami. - Jeszcze zobaczymy, kto kogo będzie trzymał za rączkę i prosił o powrót - dźgnął go w brzuch. Po czym szybko kupili bilety. - Na co idziemy pierwsze? - zapytał, patrząc pewnie na młodszego.
- Heeej, ale za rączkę ja chcę ciągle - zaoponował, od razu splatając ich dłonie. - A co do pytania... Myślę, że odpowiednie na początek będzie to - pokazał mu bardzo wysoki słup, do którego były nagle unoszące się i spadające w szybkim tempie siedzenia. - No wiesz, tak zanim coś zjemy. Później pójdziemy na te spokojniejsze, dobry plan?
Było fajnie, choć Louis serio się bał i piszczał jak mała dziewczynka, gdy spadali gwałtownie w dół. W dodatku nie mógł trzymać dłoni Harry'ego, a ten - no cóż - był bardzo wesoły i śmiał się, aż nie zeszli z atrakcji. Później odwiedzili jeszcze kilka szalonych miejsc, na które Harry ciągnął szatyna.
Na końcu nastolatek pociągnął go w stronę największej kolejki i kiedy stanęli już przy bramce, Tomlinsonowi zrobiło się słabo i pobladł. Nie wiedział, czy aby na pewno nie umrze.
- Harry, na pewno? - zapytał, trzymając mocno dłoń chłopaka. - Jeśli umrzemy - zaczął, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
- Czyli jednak mały Lou Lou się boi i ma już zupełnie dość? - spytał z cichym śmiechem. Jednak zaraz chwilę na jego twarz wszedł delikatny uśmiech, zdając sobie sprawę, że już pora przestać mu dogryzać. - No... Możemy nie iść - powiedział dosyć niechętnie. - Mogę jednak ci obiecać, że naprawdę będzie świetnie i przeżyjemy - dodał zaraz, naprawdę chcąc iść na kolejkę z Louisem.
- Ugh, nie jestem mały - pchnął jego klatkę piersiową. - Idziemy - dodał pewnie. - Niech pan otwiera - mruknął do mężczyzny.
- I właśnie to chciałem usłyszeć - odparł młodszy, będąc w pełni zadowolonym. Już za chwilę siedzieli w krzesełkach obok siebie, a jakiś facet sprawdzał wszystkim zapięcia. Kolejka była od piętnastego roku życia, więc widocznie młodszych dzieci nie widzieli. Harry westchnął widząc okropnie zestresowanego Louisa. - Nie myśl o złych rzeczach. Po prostu się rozluźnij i daj się ponieść - powiedział, wystawiając dłoń w stronę Tomlinsona.
CZYTASZ
Follow the Stars | Larry
FanfictionHarry Styles to młody chłopak, który pragnie zyskać całkowitą niezależność od nadopiekuńczych rodziców. Pomaga mu w tym Louis, gdy przez zbieg niefortunnych wydarzeń, napotyka się na niego, jadąc autostradą w samym środku nocy. Czeka ich przygoda p...