41

1.3K 102 40
                                    

Harry i Louis weszli do swojego pokoju na ostatnim piętrze. Jak Tomlinson oznajmił, iż idzie się odświeżyć do łazienki, to młodszy chłopak od razu poszedł do swoich rzeczy. Zaczął przeszukiwać każdą najmniejszą torbę, jak i całą walizkę. Sprawdził szuflady, których wcześniej nawet nie otwierał. Przeszedł się po całym apartamencie, szukając tego jednego łańcuszka. Nic nie znalazł.

Harry z frustracji, w końcu wyrzucił wszystkie swoje ubrania z walizki. Wszystko na nic, ponieważ po srebrnym samolociku, nie było żadnego śladu.

Kiedy Louis wyszedł z łazienki, Harry szybko tam wparował i rozejrzał się po szafeczkach. Pragnął wyrwać swoje wszystkie loki, kiedy również tam nic nie było.

- Harry? - zapytał zdezorientowany szatyn, po zauważeniu bałaganu, który zrobił nastolatek. Mężczyzna wszedł za nim do łazienki, marszcząc brwi. - Czego szukasz? Powiedz, to ci pomogę. Tylko przestań szarpać za swoje loczki, kochanie - powiedział, chwytając jego nadgarstki i odciągając je od jego włosów.

Młodszy wyraźnie się skulił, bo miał ochotę wprost zapaść się pod ziemię.

- Ja... Nie wiem, gdzie jest samolocik - wymamrotał. Nie chciał, aby Louis myślał, iż ten w ogóle nie docenił prezentu, który miał tak ważne znaczenie dla ich obydwu. - Po prostu gdzieś musiałem go zdjąć... Nie mam pojęcia gdzie. Jejku, Lou, j-ja nie chciałem... - zaczął się jąkać ze zdenerwowania.

- Spokojnie - wyszeptał, przyciskając usta do jego czoła i w tym samym czasie obejmując go, by przestał się denerwować. - Nic się nie dzieje, tak? Poszukamy go zaraz i przy okazji spakujemy nasze rzeczy, których używaliśmy. Znajdzie się - szeptał wciąż przy jego skórze. - Nie denerwuj się, okej? Nie będę przecież zły, czy coś w tym stylu, Hazz...

- Jednak ja jestem i będę okropnie zły na siebie. Nie powinienem gubić takiego łańcuszka... - mruknął. - Ale no dobry pomysł. Znajdzie się. Musi - powtarzał wciąż, gdy lekko odsunął się od Louisa.

Zaczęli szukać, a w tym samym czasie sprzątać ubrania, które Harry porozwalał. Z każdą kolejną minutą nastolatek tracił nadzieję, iż samolocik się znajdzie. W końcu bez słowa, dosłownie zakopał się w pościeli. Spoza kołdry wystawały jedynie pojedyncze kosmyki jego loków.

Louis westchnął smutno, siadając na brzegu łóżka. Nie chciał, żeby Harry się obwiniał, przecież takiego rzeczy zdarzały się każdemu i to nie było nic takiego.

- Kochanie - powiedział cicho, odkrywając kołdrę z jego twarzy. - Nic takiego się nie stało, okej? To tylko łańcuszek, strata go nie sprawi, że będę kochał cię mniej, rozumiesz? Nic się nie stało - potarł jego policzek.

- I tak mi smutno, ponieważ to było od ciebie - odparł. W środku poczuł się jeszcze gorzej. Louis już kolejny raz wyznawał mu miłość, a w nim... stworzyła się pewna blokada i nie potrafił odpowiedzieć Tomlinsonowi tym samym. Z drugiej strony, nie miał za co przepraszać. Bynajmniej to nie była jego wina. - Chciałbym czymś zastąpić tę pamiątkę, jednak nie mam pojęcia, co to mogłoby być.

- Hmm, kupię ci nowy, kochanie - usiadł na łóżku, ciągnąc go na swoje kolana. - Naprawdę nie musisz się martwić, jutro lub pojutrze dostaniesz nowy, okej? - wtulił nos w jego szyję.

- To bez sensu - mruknął marudnie. Nie zadowalała go w pełni taka opcja. Spojrzał na ramiona starszego i do głowy wpadł mu pewien pomysł. - A gdybym... Zrobił sobie tatuaż? Co myślisz, Lou? - spytał, obtaczając rękami jego kark.

- Och, chciałbyś zrobić sobie tatuaż? - upewnił się z małym uśmiechem, zsuwając dłonie na jego biodra. Sam był ogromnym fanem tatuaży i wizja posiadania z Harrym pasujących do siebie wzorów, była całkiem zachęcająca. - Wiesz, że to trwałe i musisz dobrze przemyśleć? Usuwanie tatuażu do długa, bolesna i droga sprawa - wyjaśnił. - Sam musiałem jeden usunąć.

- Znaczy... No wiem, to dość spontaniczna decyzja. Jednak jakiś mały mi nie zaszkodzi, prawda? - Wplótł palce we włosy Louisa. - Poza tym... Czemu usuwałeś?

- Booo zrobiłem sobie bardzo głupi tatuaż - zagryzł wargę, patrząc na twarz swojego chłopaka. - Miałem pingwina na prawym pośladku - wyjawił z westchnieniem. To była głupia decyzja, gdy był pijany i cóż, później musiał go usunąć. To było naprawdę głupie.

Do Harry'ego, sens słów Louisa dotarł dopiero po chwili. Nic nie mógł poradzić na głośny śmiech, który wyrwał się naprawdę nieopanowanie.

- Louis, jejku, tak mi przykro, że go usunąłeś... - odparł, kiedy w miarę się uspokoił. - Tak bardzo chciałbym to zobaczyć. Błagam, powiedz, że masz zdjęcie... - dodał, po czym ponownie zachichotał.

- Oczywiście, że mam - prychnął rozbawiony i sięgnął po telefon, w którym wyszukał zdjęcia, na którym całkiem nagi stoi tyłem do lustra, prezentując swój tatuaż. - Zajmował pół mojego pośladka.

- Ale ja mam mądrego chłopaka - powiedział, uśmiechając się szeroko. Przechwycił telefon i zbliżył palcami na tatuaż. - Przeuroczy - odparł i zerknął ponownie na starszego. - Pasował do ciebie idealnie...

- Czy ty sugerujesz, że jestem gruby jak ten pingwin? I że jestem taką słodką kulką jak on? - mruknął z udawanym wyrzutem, zabierając mu telefon, który zablokował. - Wcale do mnie nie pasuje.

- Co do pierwszego... oczywiście, że nie. Drugie stwierdzenie, jak najbardziej - oznajmił pewnie. - Jesteś przesłodką małą kuleczką i naprawdę nie wiem, jak ty to robisz, że w tym samym czasie umiesz być zajebiście przystojny i gorący...

- Jestem tylko przystojny i gorący - szepnął prosto w jego wargi, całując je potem mocno. - To ty w tym związku jesteś słodką kulką szczęścia i miłości - zanucił, pocierając jego policzki. - A teraz szykujmy się do snu. Jutro czeka nas długi dzień.

- Masz rację...- westchnął. - Ale tylko, co do snu. Nic nie zmieni tego, że tkwi w tobie wielka dawka uroku - odparł z uśmiechem. - I już się nie sprzeczaj. A poza tym... Raczej nie będzie ci przeszkadzać, jesli po prostu się rozbiorę, prawda? Nie chce mi się przebierać...

- Oczywiście, że nie będzie mi to przeszkadzać. Wręcz przeciwnie - wyszeptał z uśmiechem. - Przecież wiesz, jak kocham twoje ciało. A te malinki, które znajdują się na twojej skórze są tego idealny dowodem. Więc rozbieraj się już, hop hop i do łóżka - oznajmił, ściągając go delikatnie ze swoich kolan. Sam zgasił światło, więc pokój rozświetlały jedynie reklamy za oknem i zaczął się rozbierać do naga, mając nadzieję, że Harry również miał to na myśli.

- Fakt, narobiłeś ich wiele - odparł, cicho chichocząc. Sam również zdjął szybko ubrania, razem z bokserkami, które tego dnia wyjątkowo założył. Ponownie położył się pod świeżo pachnącą pościel, która musiała być wymieniana, gdy ich nie było.  - Jestem przez te malinki cały kolorowy, więc może na chwilę z nimi zastopujesz, hm? Nie, żebym miał coś przeciwko, jednak to zaczyna dziwnie wyglądać - dodał ze śmiechem.

Louis wskoczył nagi pod kołdrę, od razu przyciągając do swojego ciała nastolatka. Splótł razem ich nogi i przycisnął wargi do jego karku, zamykając powieki.

- Będę musiał się powstrzymywać - westchnął z uśmiechem. - A teraz śpij, kocham cię - szepnął sennie, już powoli odpływając w krainę snu.

- Chciałbym odpowiedzieć ci tym samym - szepnął młodszy po chwili, jednak... Louis już spał. Harry, po części zaczął czuć się dość niekomfortowo z tym, że Tomlinson mu to tak często powtarzał. Sam nie był pewny swoich uczuć. Nie wiedział czy to, co on czuł, było miłością.

Był młody i niedoświadczony w takich tematach. Jednak nie miał serca mówić starszemu, aby ten przestał. W głębi duszy pragnął to słyszeć, chciał być kochanym, jak i również... szczerze pokochać.

ajajajaj prawie zapomniałam o dodaniu rozdziałuXD

Follow the Stars | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz