Szatyn poczuł, że ogarnia go panika. Widział, jak Harry'ego przykrywa fala, a ten macha swoimi rękoma. Przez kilka chwil miał zamglone myśli. W końcu jednak zanurkował, klnąc głośno i starał się wyjąć spod wody swojego chłopca. Gdy udało mu się, zaczął płynąć z nim do brzegu, oddychając ciężko, a jego słone łzy mieszały się ze słoną wodą.
- Kurwa, Harry - szeptał, niosąc go już na brzeg w swoich ramionach. - Cholera.
Chłopak wciąż był nieprzytomny, a to wszystko narobiło wokół siebie niezłego zamieszania i zainteresowania ludzi. Louis położył nastolatka na piasku, będąc okropnie zdezorientowanym w całych emocjach. W końcu na szczęście podbiegł ratownik.
- Ledwo oddycha, lecz jest nieprzytomny - odparł mężczyzna, po prędkim sprawdzeniu. - Zrobimy mu sztuczne oddychanie. Ja będę naciskał, ty jak powiem, wprowadzisz powietrze w jego usta. Wiesz co i jak? - tłumaczył szybko, starając się być w miarę dokładnym.
- Co, ale - wymamrotał w szoku, wpatrując się w ciało chłopaka. - O mój boże, tak umiem to robić. Kurwa Harry ty mi nie umieraj, bo zaraz oszaleje, ja pierdole - zaczął panikować, klęcząc obok niego z drżącymi dłońmi. - No na chuja pan czeka. Ratuj mojego chłopaka, człowieku.
Ratownik westchnął, po czym zaczął wykonywać swoją pracę. Tak jak mówił, instruował Louisa, kiedy ma zatkać mu nos i wykonać oddech. Trwało to kilka minut, a dla Tomlinsona przypominało wieczność. Bał się, tak bardzo się bał.
Jednak w końcu usłyszeli upragniony, zwłaszcza przez Louisa, kaszel młodego chłopaka. Ciężki, nagły, lecz wprowadzający w stan ulgi.
- Louis... - wychrypiał słabo, wciąż z zamkniętymi oczami.
- O matko, Harry - powiedział, kładąc dłoń na policzku. - Hej, otwórz oczy - szepnął, a kiedy ujrzał zielone tęczówki po jego policzkach spłynęły łzy ulgi. - Tak bardzo się martwiłem - wyszeptał, wpatrując się w niego. Chciał go przytulić, ale nie chciał zrobić mu krzywdy.
Nastolatek był zupełnie zdezorientowany. Czuł się słabo i miał lekkie zawroty głowy. Mało pamiętał, ale zbierając sobie jakoś informacje... po części zrozumiał, co musiało się stać. Dopiero stabilizował mu się oddech. Czuł jakby był wyczerpany, miał ochotę po prostu zasnąć, lecz nie mógł oderwać wzroku od Louisa. Chciał, aby już był spokojny i przestał płakać, lecz ciężko mu się mówiło, przez ciągłe uczucie zapchania solą w gardle.
- Zaraz powinna przyjechać karetka, zrobią ci podstawowe badania. Jeśli coś nie będzie się zgadzać, będziesz musiał jechać do szpitala na dłuższe obserwacje - ratownik skierował swoje słowa do Harry'ego. - Narazie możesz usiąść, lecz raczej bardziej nigdzie nie idź - dodał, wstając. Zaczął rozganiać zgromadzone zbiorowisko ludzi.
- Tak bardzo się o ciebie bałem - przyznał, przytulając go do swojej piersi. Jego twarz była cała mokra, a oddech urywany, gdy z zamkniętym powiekami tulił go ciągle do siebie i nie chciał puścić. - Narobiłeś mi takiego stracha...
Harry był w tamtym momencie, po prostu w szoku. Niezbyt jeszcze kontaktował, jednak będąc w ramionach Louisa, czuł się od razu bezpiecznie. Miał pewność, że już nic mu się nie stanie.
- To ty mnie uratowałeś mnie, Lou, prawda? - spytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi. - Dziękuję - szepnął, widząc po nim jaka była odpowiedź.
- Shhh, nic nie mów - pocałował jego czoło. Sam był wciąż roztrzęsiony, jednak starał się opanować. - Czy coś cię boli, kochanie? - wyszeptał, patrząc uważnie na jego twarz. - Będziesz musiał dokładnie opowiedzieć to lekarzowi, który przyjedzie.
CZYTASZ
Follow the Stars | Larry
Hayran KurguHarry Styles to młody chłopak, który pragnie zyskać całkowitą niezależność od nadopiekuńczych rodziców. Pomaga mu w tym Louis, gdy przez zbieg niefortunnych wydarzeń, napotyka się na niego, jadąc autostradą w samym środku nocy. Czeka ich przygoda p...