04 ― TRUDY WSPÓŁPRACY

647 66 80
                                    

#ScarsPL

To nie skończy się dobrze.

Mój szósty zmysł szaleje, kiedy po dwudziestu minutach improwizowanego przez Jake'a przesłuchania nastoletniego kuzyna Nassira nadal nie zyskujemy satysfakcjonującej nas odpowiedzi na pytanie ― kim jest blondyneczka ze zdjęcia, które znaleźliśmy w galerii? Zaczynam odczuwać nasilające się efekty stresu. Prowadzimy wyścig z czasem, w którym to my jesteśmy żółwiem, próbującym dogonić zająca. Wirus prawdopodobnie zaczął krążyć po kwarantannie i ― oby nie ― być może również poza jej granicami.

Jake Riley jest znacznie bardziej wybuchową duszą niż ja, dlatego nie czuję się wielce zaskoczona tym, że w swojej niezbyt przyjemnej pogawędce z chłopaczkiem w głosie mężczyzny zaczyna pobrzmiewać bojowość. Policjant przyciska ekran telefonu do odgradzającej nas od nastolatka szyby, pokazując małolatowi zdjęcie, na którym widać, jak świetnie bawi się z blondynką. On jednak nie jest skory do współpracy; wzrok wbity ma w kafelkową podłogę. Zdarza się, że co kilka sekund uraczy Jake'a nieprzyjacielskim spojrzeniem.

Na twarzy chłopaka widać początkowe objawy choroby; jego cera jest ziemista, przez co nie wygląda na zdrową, wokół oczu pojawiły się czerwone obwódki, kaszle i pociąga nosem. Stan psychiczny uparciucha jest póki co dobry.

Nawet bardzo dobry.

Młody Nassir nie uczestniczy w konwersacji z Jakem, od którego swoją drogą ciągnie gliną i poprawnością na tyle intensywnie, że spokojnie mogłabym uznać, że Riley został twarzą unikatowej linii perfum spod szyldu Chanel, skierowanej głównie do stróżów prawa. Nikt przy zdrowych zmysłach nie rozmawiałby z policjantem na służbie, który ewidentnie nie pała pozytywnymi zamiarami. Nie to, żeby ze mną chciano rozmawiać, a szczególnie gdy mam na plecach wielkie APD. Właściwie, ze mną mało kto chce gawędzić. Moi dysputanci są z reguły przyciśnięci do ściany, po prostu nie mają wyjścia i koniec końców, w pewnym momencie muszą puścić parę z ust...

...ale wracając do tematu, chłopak wie, co robi. A w każdym razie taki wniosek nasuwa się do mojej głowy, gdy widzę, jak diametralnie zmienia się wzrok małolata, kiedy puszcza przelotne spojrzenie w stronę blondwłosej postaci ze zdjęcia. Zależy mu na tej dziewczynie i prawdopodobnie nie chce wciągnąć jej w żadne kłopoty. Niewykluczone, że nieświadomie już to zrobił.

― Jak ona się nazywa? Spójrz na mnie ― nalega dalej Jake. Przypatruję się jego staraniom ze skupieniem, zastanawiając się nad tym, w jaki najlepszy sposób dotrzeć do tego chłopaczka. Czym go przekonać? Jaką przyjąć taktykę rozmowy? Bierność nastolatka zaczyna działać Jake'owi na nerwy. Mężczyzna puka kilka razy w szybę, byle tylko zwrócić na siebie uwagę upartego smarkacza. Ale jego próby spalają się na panewce.

― Hej, dzieciak!

Jake jest naprawdę zdenerwowany. Widzę, jak zaciska z całej siły szczękę, żeby nie palnąć jakiejś niepotrzebnej głupoty. Kontroluje się, a to jedyne, na czym mi aktualnie zależy. Nie możemy sobie pozwolić, aby emocje wzięły nad nami górę. I choć sama najchętniej usiadłabym na środku tego przeklętego korytarza i rozryczała się jak nigdy wcześniej, to trzymam się w garści, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że wskaźnik mojego nastroju jest teraz najmniej istotną sprawą.

― Zostaw go! ― wykrzykuje Lena; kobieta zajmuje izolatkę znajdującą się naprzeciwko swojego syna. Jest wściekła, ale w nieco inny sposób niż Jake. Kiedy spoglądam przez ramię na tą panią, także obrywam, wyjątkowo niesłusznie; Lena nie widzi w nas ludzi, którzy chcą pomóc. W jej wzroku kryje się czysta pogarda, jakby to na nas starała się zrzucić całą winę za to, co zadziało się w ciągu tych dwóch dni. ― Wy i te wasze pytania! Nic wam nie powie! Moja rodzina jest niewinna!

SCARSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz