09 ― PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI

558 55 85
                                    

#ScarsPL

Dwadzieścia cztery godziny.

Tyle potrzebowałam, aby pogodzić się z myślą, że na przeżywanie żałoby przyjdzie jeszcze czas. Kiedy wszystko wróci do względnej normy. Gdy nie będę musiała zastanawiać się milion razy, czy pod moją nieobecność ktoś zarażony nie przeglądał moich rzeczy, i nie wpadała za każdym razem w paranoję, że nawet dotknięcie gołą dłonią nienależącego do mnie przedmiotu może skutkować zarażeniem się wirusem.

Trzydzieści sześć godzin, odkąd całkowicie odcięto nas od świata zewnętrznego. Atmosfera w kordonie zaczyna gęstnieć. Ludzie nie wiedzą, co się dzieje, a dezinformacja nie łagodzi napięcia ― są przerażeni.

Wszyscy jesteśmy.

Zaczynam unikać kontaktu z nieznajomymi.

Uważam, aby nie dotknąć odsłoniętą skórą ścian czy mebli, znajdujących się poza moim prowizorycznym apartamentem. Dostałam do jednego z pokoi lekarskich pełny dostęp, dlatego przekręcam zamek w drzwiach za każdym razem, kiedy go opuszczam. Uważam na to, co piję, jem, biorę w dłonie. O ludziach nie wspominam; nawet Jake zwrócił uwagę, że wreszcie zaczęłam stosować się do złotej reguły półtora metra. Czuję się względnie bezpiecznie wyłącznie w jego towarzystwie oraz ― o dziwo ― Katie Frank. Tylko tych dwojga staram się nie unikać szerokim łukiem; czasami jednam robię to automatycznie.

Nie przyznaję nikomu, że boję się zachorować. Nie chcę zostać oceniona. Wystarczy, że Katie spogląda na mnie spod przymrużonych powiek, kiedy napomykam coś o tym, że nie bardzo kwapię się do tego, aby brać udział w charytatywnej pomocy chorym i poszkodowanym. W normalnych warunkach być może przekonałabym się, aby ukazać światu odrobinę empatii. Teraz nadmierna dobroć mogłaby mnie słono kosztować.

A ja pragnę żyć.

Poruszam głową w rytm Scars, Jamesa Bay'a, gdy staram się wypełnić jakoś chwile oczekiwania na Jake'a. Obiecał mi, że gdy tylko upora się z kolejnym ciałami w krematorium, dotrzyma mi towarzystwa. Trochę mnie to denerwuje. Nie lubię czekać; od naszego ostatniego spotkania minęło już sporo czasu. Nie mogę jednak mieć mu niczego za złe. Wykonuje swoją pracę. Pozostaje mi wyłącznie się dostosować ― wyrosłam z okresu tupania nogami, kiedy nie otrzymałam uwagi tu i teraz. Podobno.

Dni lecą dalej. Obydwoje z Jakem przeżyliśmy śmierć Scotta ― przerażoną twarz chłopaka widzę za każdym razem, gdy tylko zamykam oczy. To jedna z głównych przyczyn, przez które zaczynam przyjaźnić się z bezsennością. Muszę jakoś przebrnąć. Dallas będzie mnie potrzebował, kiedy skończy się kwarantanna. Powinnam być silniejsza. Choćby dla niego.

Dzięki uprzejmości doktora Cannertsa, który użyczył mi swojego stacjonarnego telefonu, dostałam możliwość poinformowania Dallasa o tym, co się wydarzyło. Oczywiście, tylko poprzez Lexa ― przyznał, że jest mu bardzo przykro, i kiedy tylko spotka się z gliniarzem, przekaże mu tę smutną wiadomość. Dallas nie odbierał telefonów. Nie czułam się zaskoczona. Przywykłam.

Przypominam sobie o czymś.

Włączam odruchowo listę kontaktów, kiedy dociera do mnie, że Sierra i jej syn również utknęli w kordonie. Przez to wszystko co zadziało się w ostatnim czasie, kompletnie o niej zapomniałam. Mam nadzieję, że trzymają się dzielnie. ...no tak, przecież do niej nie zadzwonię. Te jełopy z CDC kazali odciąć łączność. Nienawidzę ich.

Opieram się plecami o blat recepcji z głośnym sapnięciem, gdy udaje mi się przekonać samą siebie, że istnieją małe szanse, żeby ktoś na niego nakichał. Moje ciało porusza się subtelnie w rytmie muzyki, kiedy kolejna piosenka rozbrzmiewa w moich słuchawkach ― nie znam tego utworu, ale swoim brzmieniem mógłby spokojnie ukołysać dziecko do snu. Cieszę się, że coś podkusiło mnie, aby wrzucić je do torebki. Jestem sama i nikomu nie przeszkadzam, dlatego pozwalam sobie wygwizdywać cichą melodyjkę. Zapycham myśli tekstami piosenek, ile się da.

SCARSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz