20 ― SŁABE OGNIWA

409 43 206
                                    

Nie mogę zasnąć.

Przewracam się z boku na bok. Oczy bolą mnie i ze zmęczenia, i od ich ciągłego przecierania palcami; nie wiem, co próbuję tym ruchem osiągnąć ― wytrząsnąć piasek spod powiek czy zmniejszyć to dziwne pieczenie, kiedy usłyszane trzy godziny temu słowa zaczynają dudnić echem w mojej głowie. Może byłoby to mnie natarczywe, gdybym nie słyszała konkretnego głosu. I nie czuła tego otwartego zawodu, które wplątało się w jego ostatnie zdanie.

Kurwa.

Nie umiem zapanować nad tym, co dzieje się wokół mnie. Jestem zagubiona jak nigdy wcześniej. We własnych odczuciach. W swoich przekonaniach. I wszystkim, co dotychczas zdawało się normalnością. Nie wiem, dlaczego przeraża mnie opcja wstania z tego łózka i przekroczenia progu pokoju. Nie rozumiem, jakim sposobem i kiedy, w tak krytycznym punkcie życia, załatwiłam sobie problem, o który naprawdę się nie prosiłam. Ten sam, który udało mi się rozwiązać. A może wcale tego nie zrobiłam. Może po prostu od niego uciekłam, a kiedy uznałam, że jestem bezpieczna, wreszcie mnie dogonił.

Czy mnie dopadł? Nie wiem. Nie czuję się zagrożona. Wręcz przeciwnie. Dawno nie wierzyłam, że z każdej strony otacza mnie bezpieczeństwo, choć w gruncie rzeczy, moje oczy widzą coś zupełnie innego. Nawet moje zmysły są pogubione.

Być może to wszystko nie byłoby taką udręką, gdyby ten drugi problem, w rzeczy samej, nie miał przyczepionej etykietki ― do śmierci i jeden dzień dłużej. Więc jak ocenić to, co właśnie się we mnie załamuje? Brakiem lojalności? Chwilową słabością? Szukanie ucieczki? Niekontrolowanym działaniem? Tylko dlaczego? Czy słowa powinny być ocenianie tak samo, jak czyny? Nie zrobiłam niczego złego. Otworzyłam tylko swoje pieprzone usta.

Może już to było zbyt wiele.

Słyszę ruch przy drzwiach. Przekręcam się na łóżku, zwracając się plecami w stronę wyjścia. Nie zamykam oczu. Nie udaję, że zasnęłam. To najmniej wiarygodne kłamstwo, w jakie Dallas mógłby uwierzyć. Wpatruję się tępo w ścianę, układając głowę wygodniej na swojej ręce. Snop światła wpada do środka ciemnego pomieszczenia, kiedy Dallas przekracza wreszcie próg pokoju. Wzdycha obojętnie, domykając drzwi. Robi to zaskakująco cicho.

Materac ugina się pod jego ciężarem, gdy chłopak przysiada na krawędzi łóżka. Ściąga z siebie rzeczy, zapewne rzucając je gdzie popadanie. Ma taki nawyk. Następnego dnia zawsze je zbiera i przewiesza przez krzesło, jakby nie mógł tego zrobić wcześniej. Nie odzywam się. Szczerze mówiąc, przestałam mieć ochotę na to, żeby przeprowadzić raz jeszcze naszą rozmowę.

Czy to ma sens? 

Zimne powietrze smaga mnie po nogach, kiedy Dallas podnosi kołdrę i wsuwa się pod nią ostrożnie, jakby nie chcąc mnie obudzić. Ciekawe, za ile zorientuje się, że wypalam wzrokiem dziurę w ścianie. Przysuwa się bliżej. Zagryzam policzki od środka, kiedy czuję przy sobie chłód jego ciała. Gdzie był tyle czasu? Poza szpitalem? Czy zaszył się w nim gdzieś, gdzie nie mogłabym go znaleźć?

Obejmuje mnie lewą ręką. Kiedy jego dłoń odnajduje moją, zaciska na niej palce.  Wstrzymuję na sekundę wdech. Prawie zapomniałam, jakie to uczucie dotykać kogoś bezpośrednio. Bez tych cholernych rękawiczek. Po prostu czuć czyjąś skórę. Do tego kogoś, czyj dotyk prawie zawsze kojarzy mi się z przyjemnością. Walczę ze sobą długo, zanim w odpowiedzi nie pozwalam na to, aby nasze palce splotły się ze sobą. Mogę się założyć, że przez jego usta przemknął szybki uśmiech. Nawet i na pewno, ciepłe powietrze, które wydycha, muska moje ucho.

― Wróciłem ― oświadcza cicho.

Dallas pochyla się nade mną. Nie odwracam głowy, aby na niego spojrzeć. Głupia ściana to jedyny punkt, w który aktualnie pragnę się wpatrywać. Usta Dallasa dotykają mojego policzka. Jego wargi, w przeciwieństwie do rąk, które mnie otaczają, są cholernie gorące. Całuje mnie długo, jakby dosłownie liczył, że tym ruchem przebije ten okropny mur mojej frustracji, do którego budowy solidnie się przyczynił. Przymykam powieki, kiedy Dallas odsuwa nieco głowę, szepcąc do mojego ucha:

SCARSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz