― #ScarsPL ―
✚
― Pogadamy? ― nocną ciszę przerywa nagły szept Jake'a. Znośne wyrwanie z pół-snu. ― Wiem, że nie śpisz.
Leżę zwrócona do przyjaciela plecami, byle tylko nie musieć patrzeć na wypisane w jego oczach rozżalenie. Założę się, że marszczy nieświadomie brwi i przegryza zębami dolną wargę, co rusz wracając myślami do początku dzisiejszego dnia. Zawsze tak robi, kiedy trapi go jakiś problem. Zastanawiające ― gdyby Jake wiedział, co spotka go kilka godzin później, czy wysłałby do domu Nassira tylko mnie i Dallasa albo przekazał sprawę komuś innemu? I czy w ogóle Jake zgodziłby się, aby którekolwiek z nas trojga miało kontakt z Pacjentem Zero?
...gdyby, gdyby, gdyby.
Przekręcam się na drugi bok. Na twarzy mężczyzny widzę niewyobrażalne zmęczenie; zdecydowanie przydałoby mu się nieco snu. Kiedy przecieram palcami szczypiące powieki, uznaję, że sama zapewne nie wyglądam lepiej. Tropem tym podążam do kolejnej myśli, a mianowicie tej, czy chociaż Dallasowi udało się zmrużyć dzisiejszej nocy oko i zregenerować siły po tylu godzinach pracy. Odruchowo spoglądam na diodę telefonu, sprawdzając, czy przypadkiem nie przeoczyłam jakiegoś przychodzącego połączenia.
Cisza jak makiem zasiał.
― Nie, nie śpię. Osiągam stan nirwany ― żartuję cicho. Nie chciałabym kogokolwiek obudzić. Dzieciaki wreszcie pozasypiały, podobnie jak Katie, która zajmuje wolne miejsce na pryczy obok swojego syna. ― Nic szczególnego.
Rozczarowałam się, przyznam szczerze.
W głębi duszy liczyłam na to, że ten mały żarcik poprawi choć trochę humor Jake'a; on nie jest jednak w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny pozytywnego nastroju. Czy mu się dziwię? Skądże. Osobiście cholernie panikuję ― nie dostałam żadnych wieści od moich rodziców, a co gorsza ― trafiłam do przymusowej kwarantanny, w której nie planowałam się znaleźć.
Na rozkaz CDC, a konkretnie na słowo doktor Sabine Lommers, wyższej rangą niż doktor Cannerts przedstawicielki tej instytucji, cały sektor został odcięty od reszty miasta. Wdrożono w życie program zapobiegawczy ― doktor Lommers brała udział w powstrzymaniu epidemii eboli, dlatego nikogo raczej nie zaskakuje, że to właśnie tej kobiecie została przydzielona rola zbawczyni świata.
Wyczytałam w internecie, że kwarantanna powinna trwać nie dłużej niż dwa dni. Dwa długie i przymusowe dni urlopu w miejscu, które znajduje się na ostatniej pozycji mojej listy obiektów, które pragnę zwiedzieć przed śmiercią. Czyli krótko mówiąc ― utknęłam tu. Nawet gdyby udało mi się wyjść z tej placówki, nie miałabym dokąd pójść. Swoją drogą, Jake również nie bardzo miałby u kogo się zatrzymać. Mieszkania moje i Jake'a znajdują się w innych strefach wyznaczonych przez APD ― moje i Dallasa w Piątej, Jake'a w Trzeciej.
Przyglądam się Jake'owi wyczekująco. Bawi się swoim telefonem, co rusz obracając go w swoich dłoniach. Nie zanosi się na to, aby w najbliższej przyszłości oficer Riley przerwał tę czynność. Kiedy czekanie zaczyna mnie nużyć, pytam ostrożnie:
― Jake? Co się dzieje?
Gliniarz zdaje się podważać swoje zamiary. Zaciska mocno szczękę. Pewnie liczy na to, że jego milczenie przedawni sprawę. Ze wszystkich obecnych w tym budynku osób, Jake Riley zna mnie najlepiej i doskonale wie, że moja ciekawość mu nie odpuści. Po chwili dłuższego namysłu, chłopak zaczyna obijać nerwowo telefonem o swoją dłoń i skupia się na mnie.
― Dallas naprawdę nie powiedział ci, co się wtedy wydarzyło? No wiesz, te pół roku temu? ― wraca do wcześniejszego tematu gliniarz. Odrobinę zaskoczona, podnoszę się nieznacznie i opieram głowę na zgiętej w łokciu ręce. ― Nic a nic?
![](https://img.wattpad.com/cover/159841482-288-k70483.jpg)
CZYTASZ
SCARS
Science Fiction❝MIELIŚMY JEDNO ZADANIE. ❞ To miał być dobry dzień. Jedna wiadomość wywróciła do góry nogami nie tylko życie Stelli, Jake'a i Dallasa, ale i czterech tysięcy niewinnych ludzi, którzy wylądowali w epicentrum szerzącej się epidemii. Kiedy młody Syryjc...