#ScarsPL
✚
Zatrzaskuję za sobą drzwi radiowozu, kiedy zatrzymujemy się pod budynkiem Bitscanu. Biurowiec jest jednym z wyższych w tej części Atlanty, dlatego aby dostrzec jego szyld, zmuszona jestem zadrzeć bardzo wysoko głowę. Jak to się właściwie stało, że wylądowałam w tej niezbyt przyjemnie wyglądającej okolicy, do tego po zmroku, choć planowałam przespać całą tę nieszczęsną noc i trochę się zregenerować?
Powód jest tylko jeden.
Po spotkaniu z Lexem Jake wrócił do szpitala, aby zabrać ze sobą naboje do gnata, o których oficjalnie zapomniał. Wbił na krzywy ryj do mojego pokoju, akurat w momencie gdy przeglądałam swoje ubrania w walizce, i oznajmił z ekscytacją, że pyta mnie po raz drugi i ostatni, czy planuję wybrać się z nim na miasto. Gdyby nie fakt, że szczerzył się jak głupi do sera, najpewniej bym odmówiła. Ale nie, ten jego zaciesz musiał oznaczać coś dobrego. I nie pomyliłam się.
Jake wybierał się z misją specjalną do Jany Mayfield. Więc zmieniłam zdanie ― jak mogłabym odmówić sobie takiej przyjemności?
― Powiadasz, że szef wszystkich szefów do czegoś się dokopał? ― podpytuję Jake'a, kiedy wreszcie udaje nam się namierzyć wzrokiem wejście do budynku. ― Ale jakiś fajansiarz zniszczył plik, który niezawodna Jana ma odratować?
Jake potrząsa głową.
― Zajebiście. To wcale nie jest podejrzane ― wzdycham przeciągle. Potykam się o leżący pod moimi nogami worek ze śmieciami. Przeskakuję go w ostatniej chwili. Kiedy łapię równowagę, odgarniam włosy z oczu i sapię:
― Nie wiedziałeś tego, Jakie.
Jake śmieje się pod nosem, koniec końców, także idzie w moje ślady i podąża w stronę obrotowych drzwi. Są zablokowane. Budynek jest zamknięty na cztery spusty, a co więcej ― chyba wysiadł prąd; na parterze nie działa nic, nawet zewnętrzne lampy. Robię kilka kroków w tył i spoglądam w stronę nieba. W sumie... To nie wiem, czego oczekiwaliśmy. Transparentu powitalnego? Orkiestry? Czerwonego dywanu?
― Hej, popatrz ― przywołuję do siebie Jake'a. Mężczyzna zatrzymuje się obok i wbija wzrok we wskazany przeze mnie punkt. Piętro Bitscanu jest rozświetlone. ― Specjalnie odłączyli parter, żeby nikt im nie dokuczał?
― Możliwe. Jana wspominała kiedyś, że Bitscan ma własny agregat, tak na wszelki wypadek. Jak widać na czas apokalipsy ― oto i on! Czarny humor Jake'a!
Tego mi było potrzeba.
― Super. Czas apokalipsy to dobry czas na testowanie takich sprzętów ― ironizuję. Krzyżuję ramiona na piersi. Oficer Riley zakłada swój policyjny hełm, co oznacza tylko jedno; w tej zmęczonej głowie kryje się jakiś misterny plan. ― I co teraz, Romeo?
― Wejdziemy przez garaż. Jeśli działają im kamery, zobaczą nas na monitorach i wpuszczą do środka. A jeśli nie, znam kod ― tłumaczy Jake.
Wykrzywiam usta w podkówkę, kiwając głową z uznaniem dla jego przebiegłego planu. Kiedy już zbieram się w dalszą drogę, Jake wychodzi mi naprzeciw. Marszczę czoło, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje, gdy oficer Riley wymierza we mnie wskazujący palec i mruczy groźne:
― I nazwij mnie jeszcze raz Romeo...
― ...to co? Zastrzelisz mnie? ― droczę się. Unoszę zaczepnie prawą brew. Jake doskonale wie, że ze mną nie wygra. ― Zrób to. Przynajmniej wyjdę z kordonu. Błagam. Zabij mnie.
Wbija ostentacyjnie wzrok w niebo, odpuszczając, i obraca się do mnie plecami. Tego zmaltretowanego: boże, w co ja się wpakowałem, ciężko nie słyszeć. To samo tu, Jake. Nie jestem tylko pewna, czy aby na pewno obydwoje mamy na myśli wyłącznie tę pechową kwarantannę.
CZYTASZ
SCARS
Ciencia Ficción❝MIELIŚMY JEDNO ZADANIE. ❞ To miał być dobry dzień. Jedna wiadomość wywróciła do góry nogami nie tylko życie Stelli, Jake'a i Dallasa, ale i czterech tysięcy niewinnych ludzi, którzy wylądowali w epicentrum szerzącej się epidemii. Kiedy młody Syryjc...