1. Kogo ja próbuje oszukać?

748 21 3
                                    

Jest godzina siódma czterdzieści pięć, lekcję zaczynają się o ósmej, a ja dopiero wstałam.

Taaa... Powinnam dostać Nagrodę Nobla, za moje spóźnialstwo.

Jest jeden plus tego cholernego gimnazjum, a mianowicie taki, że znajduję się cztery minuty drogi od mojego domu. Chociaż coś.

Wstałam szybko, ubrałam się w obcisłe spodnie jeansowe z wysokim stanem i licznymi dziurami, a do tego założyłam czarną bluzę z kapturem.

Pobiegłam do łazienki, umyłam twarz i zęby oraz zrobiłam bardzo szybki makijaż i rozczesałam włosy.

Ubrałam adidasy, chwyciłam plecak i wyszłam z domu. No, czyli znowu bez śniadania? Bardzo fajnie, będę mogła zjeść coś dopiero za siedem godzin, ponieważ nie zdążyłam zrobić sobie drugiego śniadania, no cóż, bywa. Martwi mnie tylko to, że jestem coraz chudsza, ale na szczęście nikt tego nie zauważył, no oprócz Majki. Wykręciłam się jakoś, wmawiając jej, że to pewnie ze stresu przed egzaminami, które tak swoją drogą były półtora miesiąca temu.

Nie lubię jej okłamywać, ale nie chcę żeby teraz niepotrzebnie się martwiła, tym bardziej, że chcemy dostać się do dobrego liceum, co i tak jest już stresem, bo zostały nam trzy tygodnie do ogłoszenia listy osób, które się dostały. Na razie jesteśmy zmuszone żyć w tej zasranej niepewności.

Cztery minuty później byłam już w szkole. Została minuta do dzwonka. Nie mogę się spóźnić, ani razu na żadną lekcję, ponieważ z moją ilością spóźnień groziło by to obniżeniem oceny z zachowania, a tak jak mówiła wcześniej, ze względu na to, że chcę iść do dobrego liceum, nie mogę sobie na to pozwolić.

Pobiegłam szybko w stronę szafek, oczywiście jak zawsze czekała tam na mnie Majka.

Ja naprawdę ją podziwiam.

Nie wiem jak ona wytrzymuję ze mną i moim spóźnialstwem.

- Hej, długo czekasz? - pośpiesznie przytuliłam ją na powitanie, poczym odkluczyłam szafkę, wrzuciłam do niej kurtkę i zamknęłam ją z powrotem, no w sumie to trzasnęłam nią, ale cóż, nie ja za nią płacę.

- Hej, może z jakieś trzy minuty. No wiesz w końcu przewidziałam, że się spóźnisz. Normalnie jak wróżbita, a może ja kierunek powinnam zmienić? - wywróciłam oczami, chwyciłam ją za rękę i ciągnąc za sobą skierowałam się w stronę klasy, w której odbędzie się teraz matematyka.

Ja naprawdę nie wiem co za "inteligentna" osoba wymyślała ten plan lekcji, ale trzeba być debilem albo po prostu chamem, żeby wcisnąć komuś matmę na pierwszej godzinie.

- Taaa... Bardzo śmieszne... - odpowiedziałam z sarkazmem bijącym ode mnie na kilometr.

- Ojejku, nie obrażaj się już, przecież wiesz, że żartowałam. - dźgnęła mnie palcem między żebra robiąc przy tym śmieszną minę. - Szybko! Żabińska otwiera już klasę! - wyminęła mnie i teraz to ona ciągnęła mnie za sobą przez cały korytarz, niestety, ale musiałyśmy biec, żeby zdążyć.

Jakby ktoś pytał, to Żabińska jest naszą nauczycielką matematyki. Wredna suka. Pyta na każdej lekcji i zadaję jakieś pokręcone pytania, bylebyś tylko nie zdał. Jak już uda ci się odpowiedzieć dobrze, to przy następnym zadaniu zacznie ci mówić jakieś niepotrzebne rzeczy i zadawać takie pytanie, że sam już nie wiesz co mówisz.

~~~

Właśnie zaczęła się przerwa dwudziestominutowa, w końcu porozmawiam normalnie z Majką, bo od rana próbuje mi coś powiedzieć, ale zawsze skutecznie coś jej to uniemożliwia, jak nie dzwonek, to nauczycielka albo jakiś debil z naszej klasy, który akurat musiał zapytać o zadanie domowe.

- No to teraz mów o co chodzi. - usiadłam na ławce, a blondynka zrobiła to samo.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć Alex. - widziałam, że jest zmieszana, więc zaczęłam się już trochę stresować. O co może chodzić?

- Najlepiej jak powiesz prosto z mostu. - nie odrywałam od niej wzroku, chciałam wyczytać coś z jej oczu, przyjaźnimy się szesnaście lat i znamy się na wylot, ale jedyne co teraz widziałam na jej twarzy to przejęcie, zmartwienie i smutek? Ja już naprawdę nie mam pojęcia o co może chodzić. Czy ona w końcu coś powie?!

- Dobra, dzisiaj rano, zanim przyszłaś do szkoły, podszedł do mnie Eryk, pytał o ciebie. - gdy usłyszałam to imię sparaliżowało mnie, przełknęłam głośno ślinę i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.

Jak on w ogóle śmiał o mnie pytać, cham pierdolony.

Rok temu wyznałam mu miłość, może nie znaliśmy się jakoś dobrze, ale zdarzało nam się porozmawiać. Bardzo mi się podobał i imponował, teraz to sama nie wiem czym.

Później okazało się jednak, że nie jest taki jak myślałam. Wyśmiał mnie i stwierdził, że nie jestem w jego typie i odszedł jakby nigdy nic.

Próbowałam go unikać, ale niestety chodząc do tej samej szkoły co on, jest to po prostu nie możliwe, nie wiadomo jakbym się starała i tak musiałam mijać go codziennie na korytarzu.

Nie przeprosił mnie, nie mówił mi nawet głupiego "hej" albo "cześć", chociaż kiedyś robił to często.

Niestety sama, sobie jestem winna. Wszyscy mówili mi cały czas jaki jest naprawdę, że nie warto się dla niego starać, że on nie potrafi tego docenić. Ja ich wtedy nie słuchałam, mówiłam im, że to nie prawda, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam jaki jest, nie znałam go jeszcze tak dobrze, żebym mogła go ocenić. Byłam ślepo zakochana w osobie, która teraz jest dla mnie nikim.

Kogo ja próbuje oszukać?

Nadal mi się podoba, ale teraz myślę racjonalnie, tamte wydarzenia otworzyły mi oczy, dopiero wtedy zrozumiałam, że to nawet nie była miłość, tylko po prostu głupie zauroczenie.

Nauczyłam się żyć z tym, że chodzimy do tej samej szkoły, bo co innego mogłam zrobić w tej sytuacji, przecież nie przeniosę się na ostatni rok nauki w gimnazjum do innej placówki, tylko dlatego, żeby na niego nie patrzeć. Do tej szkoły mam jakieś pięć minut drogi pieszo, a następne gimnazjum w Piastowie jest jakieś trzydzieści minut stąd, no sorry ja nie będę tak daleko zapieprzać. Tym bardziej, że ja nie jestem tchórzem i nigdy nie chcę nim być. Nie lubię uciekać przed problemami, zwłaszcza moimi.

Ale ja się pytam, jakim kurwa prawem to ścierwo ma czelność o mnie pytać?!

Closer than you think. // ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz