17. Nie płacz już...

310 17 0
                                    

Igor

Siedzę z Alex na tym moście od dobrych dwudziestu minut, a tematy do rozmowy nam się nie kończą. Właśnie przypomniało mi się, że gdy ostatnio się spotkaliśmy nieźle radziła sobie z freestyle'm, już pomińmy fakt, że to spotkanie nie przebiegło w miłej atmosferze.

- Tak w sumie chciałem cię przeprosić za to ostatnie spotkanie, wcale nie jesteś taka zła. - spojrzałem na nią kątem oka, jej mina była nie do opisania, ciężko mi było powstrzymać się przed tym żeby nie wybuchnąć śmiechem.

- Aha, dzięki? Ty też nie jesteś takim dupkiem na jakiego wyglądałeś. - nigdy nie śmiałem się tak dużo jak z nią teraz. Trochę to dziwne.

- Piszesz jakieś teksty, czy tak po prostu nawijasz kiedy masz ochotę?

- Staram się zapisywać wszystko co wymyślę, dlatego noszę zawsze przy sobie zeszyt, bo tak jest łatwiej. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

- Teraz też go masz? Mogę zobaczyć? - sam jestem w szoku, że aż tak mnie to ciekawi, ale naprawdę chciałbym zobaczyć na ile ją stać.

- W sumie, czemu nie. - włożyła rękę do plecaka, ale z sykiem szybko wyciągnęła ją z powrotem. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi, do momentu, kiedy zobaczyłem jej dłoń całą od krwi.

- Kurwa co ci się stało? - wziąłem delikatnie jej dłoń i zacząłem dokładnie oglądać.

- Nic takiego, drobne skalecznie. - odwróciła wzrok i zabrała rękę, tak żebym jej nie widział. - Jutro pewnie już nie będzie po tym śladu.

- Czy ty sobie teraz ze mnie jaja robisz? Przecież ty masz w dłoni dziurę. Możesz dostać zakażenia, a nie wiadomo czy nie stało ci się coś poważnego. Kobieto, przecież ty musisz jechać do szpitala i to natychmiast. - no po prostu w nią nie wierzę, a podobno taka mądra.

- Nie pojadę do żadnego szpitala, nie ma nawet takiej opcji. - o jeny... jaka ona jest uparta...

- Dobra, to mi chociaż powiedz jak to się stało i pójdziemy do mnie to opatrzeć. - wstałem i zacząłem zbierać nasze rzeczy, po czym wziąłem jej plecak i pomogłem wstać.

- Wbiłam sobie przypadkowo nóż. - uśmiechnęła się nieśmiało. No, ale kurde, jak można sobie przypadkowo wbić nóż w dłoń. - Ogólnie dłuższa historia i sama nie do końca rozumiem co się stało.

- Mamy czas. Możesz mi opowiedzieć, jeśli oczywiście chcesz. Postaram się jakoś pomóc. - skinęła głową i uśmiechnęła się do mnie.

- Wiesz co? Zamiast do ciebie, pójdziemy do mieszkania mojego taty, nie byłam tam od paru miesięcy, a i tak przez najbliższy czas mam zamiar tam zostać.

- No nie ma problemu, a co z twoim tatą? Nie spotkacie się czy jak, że nie byłaś tam parę miesięcy? - nagle uśmiech zniknął z jej twarzy, kurwa co ja zrobiłem...

- Mój tata zginął w wypadku samochodowym parę miesięcy temu. Od tamtego czasu nie byłam w tym mieszkaniu, ani razu, a tak naprawdę jest ono teraz moje, ponieważ zapisał je kiedyś na mnie, w razie gdyby coś mu się stało. Niestety, stało się i to za wcześnie..... - widziałem jak próbuję powstrzymać łzy. Moja ciekawość zaprowadzi mnie kiedyś do piekła.... Zresztą i tak już w nim jestem.

- Przepraszam, kurwa nie wiedziałem, mogłem nie pytać. - podrapałem się po karku, totalnie nie mam pojęcia co zrobić w takiej sytuacji.

- Nic się nie stało, skąd miałeś wiedzieć? - jedna, samotna łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją starała i jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się do mnie. Coś mi mówiło, że powinienem ją przytulić i nie wiem, dlaczego ale właśnie to zrobiłem, a ona w tym momencie już nie hamowała łez. Po prostu się rozpłakała jak dziecko.

Alex

Po dwudziestu minutach doszliśmy w końcu pod blok, w którym mieszkał mój tata. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie, ani słowem. Ja ze względu na to, że jest mi strasznie głupio z powodu tego, że rozpłakałam się przy nim, a on pewnie po prostu nie chciał sam zaczynać tematu.

Gdy znaleźliśmy się już na odpowiednim piętrze, odkluczyłam drzwi i biorąc głęboki oddech weszłam do środka jako pierwsza, a tuż za mną Igor.

Byłam zszokowana tym jak czysto jest w mieszkaniu, przez tyle miesięcy nikt tutaj nie przychodził, a jedynie zdążyło nazbierać się trochę kurzu.

Chodziłam powoli po pokojach dotykając każdą napotkaną po drodze rzecz. Czułam na sobie wzrok szatyna, ale postanowiłam na to nie reagować.

- Jest tutaj jakaś apteczka? Trzeba opatrzeć ci tą dłoń. - wzdrygnęłam się, bo jednak nie sądziłam, że odezwie się jako pierwszy.

- Tak, powinna być w kuchni. - odwróciłam się i kolejne zaskoczenie, ponieważ stał tuż za mną. Wstrzymałam na chwilę oddech. - Pójdę jej poszukać. - chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę.

- Nie płacz już... - spojrzał mi w oczy i po chwili starł z mojego policzka łze. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową na znak zgody. -Poszukaj jakiś ręcznik, a ja pójdę po tą apteczke.

Chwilę później siedziałam obok chłopaka na kanapie i obserwowałam jak w skupieniu owija moją rękę bandażem.

Akurat w momencie, gdy skończył zadzwonił mu telefon. Nie do końca wiem o czym rozmawiał, ponieważ odpowiadał tylko "tak", "nie", "w porządku", ale widać było, że rozmowa go zdenerwowała.

- Ymm... Coś się stało? - zapytałam delikatnie, nie chcę żeby pomyślał, że jestem jakaś wścibska.

Szatyn obrócił się w moją stronę i dokładnie mi się przyjrzał, po czym westchnął i z powrotem usiadł obok mnie.

- Mój ojciec znowu się nachlał, więc mama stwierdziła, że lepiej będzie jak u kogoś dzisiaj przenocuje. Także muszę za chwilę zadzwonić do Adriana.

Zrobiło mi się go żal. Nawet jeśli bym chciała to nie mam pojęcia jak mu pomóc w tej sytuacji.

- To nie jest pierwszy raz kiedy się tak upił, prawda? - boję się, że za chwilę posunę się za daleko, ale chciałabym mu mimo wszystko pomóc.

- Ehh... Prawda jest taka, że on jest alkoholikiem i w dodatku tyranem... Moja mama bardzo dobrze wie, że ją zdradza, ponieważ potrafi sprowadzić sobie dziwki nawet do domu, a mimo to nie chce się z nim rozwieść i wyprowadzić. Ona nawet nie chce o tym słyszeć, tyle razy próbowałem ją na to namówić, ale bez skutku.... - cholera, nie wiedziałam, że jest aż tak źle.

- Naprawdę nie wiem co mam ci powiedzieć.... - spojrzałam na niego i nie miałam pojęcia co mam zrobić.

- Nic nie musisz mówić, będę się już powoli zbierał. - szatyn wstał, ubrał swoją bluzę i schował do kieszeni telefon.

- Nie musisz iść do Adriana, możesz zostać i nocować ze mną tutaj, jeśli oczywiście chcesz. Ja i tak mam zamiar zostać tu przez najbliższe trzy dni.

- Na pewno to nie problem?

- Idioto, jakby to był problem to nawet bym ci tego nie proponowała. - zaczęliśmy się śmiać.

- W takim razie zostanę. - uśmiechnął się do mnie, po czym włączył telewizor i usiadł obok mnie - Zamawiamy pizzę? - skinęłam tylko głową i uśmiechnęłam się.

Naprawdę zaczynam go lubić.

Możesz zostawić 🌟 i komentarz.

Closer than you think. // ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz