24. Nikt nie ma o tym pojęcia...

274 14 3
                                    

Budzi mnie trzask. Przez myśl mi przeszło, że Alex już wstała i coś upuściła na podłogę. Przecieram oczy i siadam na materacu, ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu jest jeszcze ciemno, dziewczyna śpi, a przez okno nadal widać księżyc, chociaż powoli robi się jasno.

Biorę do ręki telefon i sprawdzam godzinę. Piąta, mógłbym iść jeszcze spać, ale mając świadomość, że już prawdopodobnie nie zasnę, wstaje i ubieram dresy, a następnie po cichu wychodzę z mieszkania. Muszę pobiegać. Bardzo dawno tego nie robiłem, nie mam pojęcia z jakiego powodu z tego zrezygnowałem, ale wiem, że aktualnie właśnie tego potrzebuje, aby oczyścić umysł i poukładać niektóre myśli.

Po trzydziestu minutach stwierdzam jednak, że tym razem to nie za bardzo pomaga, muszę się wyżyć. Zatrzymuje się przy przypadkowej latarni i zaczynam w nią uderzać z coraz większą siłą, aż w końcu tracę kontrolę i już nie panuje nad sobą, przestaje odczuwać ból. Dopiero, gdy widzę krew w miejscu, w którym uderzałem dociera do mnie, że trochę przesadziłem, ale przynajmniej pomogło, czuję się lżej.

Oglądam ręce i stwierdzam, że po powrocie do mieszkania będę musiał to przemyć i owinąć bandażem. Rany, które zrobiłem wczoraj uderzając w ścianę piwnicy tylko się powiększyły. Nie przemyślałem tego, ale ważne, że pomogło, nieprawdaż?

Pół godziny później jestem z powrotem w mieszkaniu, Alex nadal śpi, już wiedzę jakiego będzie miała dzisiaj kaca po wczorajszym wieczorze.

Akurat, gdy kończę robić śniadanie dziewczyna wchodzi do kuchni.

- Ym hejka. - wita uśmiechając się niewinnie - Ale mnie głowa boli. - siada przy stole i przykłada sobie dłoń w miejscu bólu.

- Jakoś nie dziwi mnie to, biorąc pod uwagę w jakim stanie byłaś, kiedy wróciłem. - trochę szorstko to zabrzmiało, chociaż wcale nie miałem takiego zamiaru.

Kątem oka widzę, że dziewczyna lekko skuliła się na krześle i automatycznie jestem zły na siebie, ponieważ zdaję sobie sprawę, że to z mojej winy. Przykro mi, bo naprawdę nie chciałem powiedzieć tego w taki sposób. Nie mówiąc nic, wyciągam z szafki tabletki przeciwbólowe i nalewam do szklanki wody po czym stawiam przed nią na stole.

- Przepraszam, po prostu nie chcę żebyś... - zaczynam, ale nie dane jest mi skończyć, ponieważ bierze moją dłoń i dokładnie ogląda, po czym pyta:

- Co ci się stało? Przecież to trzeba przemyć i opatrzyć. - nie czekając na odpowiedź wstaję i zaczyna czegoś szukać w szafce. Zgaduję, że czegoś do odkażania i bandaży. Nawet nie wzięła tabletki...

- Jak zasnęłaś poszedłem do piwnicy z nadzieją, że znajdę coś co nam się może przydać. Znalazłem karteczkę z wskazówką, aby następnej szukać w łazience pod płytkami. Rzeczywiście następną znalazłem właśnie tam, aczkolwiek nie mam pojęcia o co chodzi, więc będziemy musieli to rozwikłać. Co do ręki to ściana w piwnicy oberwała za nic, a dzisiaj rano obudziłem się bardzo wcześnie, więc postanowiłem iść pobiegać z nadzieją, że dzięki temu się wyżyje i oczyszczę umysł. Niestety nie pomogło, dlatego właśnie ucierpiała jedna z latarni i w taki oto sposób moje dłonie wyglądają jak wyglądają. - opowiadam w czasie, gdy dziewczyna już kończy owijać rany.

- To już wiem, dlaczego jedna z płytek w łazience jest wyciągnięta. - uśmiecha się pod nosem, a ja nie mam pojęcia jak to odebrać - Co, aż tak bardzo zawracało ci głowę, że latarnia dostała lanie?

"Głównie twoje nocne wyznanie miłości pod wpływem procentów" - myślę, ale nie wypowiadam ani jednego słowa.

- Lexi nie możesz tak dłużej, alkohol ani... Ani cięcie się w niczym tobie nie pomoże... - widzę szok na jej twarzy i czuję jak cała sztywnieje wpatrując mi się martwo w oczy, ale nie przerywam i mówię dalej - Wiem co mówię, sam miałeś z tym problem, ale z pomocą Adiego dałem radę z tego wyjść. Pomogę ci, ale musisz tego chcieć...

- Skąd wiesz, że się tnę? Nikt nie ma o tym pojęcia... - wodzi wzrokiem po mojej twarzy szukając odpowiedź na swoje pytanie.

- Tak jak mówiłem, sam miałem z tym problem. Po prostu domyśliłem się od razu jak cię zobaczyłem po raz pierwszy. To jak się ubierasz przy trzydziestu stopniach i jak bardzo pilnujesz, aby rękawy bluzy przypadkowo ci się nie podwinęły... Wiedzę to, ponieważ też przez to przechodziłem i zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak bardzo uzależniające to jest. - zastanawiam się i niepewnie po chwili dodaje - Po za tym, wczoraj jak zasnęłaś, sprawdziłem czy moje przypuszczenia były słuszne podciągając rękaw twojej bluzy.

Po tym jak wpatruję się w jedno miejsce, domyślam się, że w tej chwili przez jej głowę przechodzi tysiąc myśli na raz. Cierpliwie czekam, aż coś powie, nie mam pojęcia jaka będzie jej relacja, więc nie ukrywam, że się trochę stresuję.

Nagle z jej oczu zaczynają płynąć łzy, jedna po drugiej. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego.

- Uwierz mi, że naprawdę chciałabym z tym skończyć, ale nie potrafię. Już tyle razy próbowałam i zawsze kończy się tak samo... - mówi łamiącym się głosem.

- Wiem, naprawdę zdaję sobie z tego sprawę, ale spokojnie pomogę ci i jakoś z tego wyjdziesz. - uśmiecham się do niej delikatnie po czym mocno przytulam do siebie.

- Dziękuję. - ociera łzy i próbuję odwzajemnić uśmiech co niekoniecznie jej wychodzi, ale nic nie mówię - Mieliśmy rozwiązać jakąś zagadkę. - przypomna.

- Oh tak, ale najpierw śniadanie, a później zagadka. - wyciągam tosty z opiekacza i podstawiam talerz dziewczynie, po czym wychodzę z pomieszczenia i wracam z małą żółtą karteczką, którą wręczam jej do ręki.

- "Jest takie magiczne miejsce, w którym zaczęła się wspólna przygoda cichej myszki i ciekawskiego kota." - czyta na głos, jedząc w międzyczasie posiłek. - Kurcze nie mam pojęcia o co może chodzić, z czymś mi się to kojarzy, ale nie wiem z czym.

Po śniadaniu, gdy już wszystko ogarnęliśmy i właśnie wkładałem talerze do szafki, Alex wbiegła do kuchni ze szczoteczką do zębów w buzi.

- Igi już wiem o co chodzi! O boże nigdy bym się nie spodziewałam, że to ma jakiekolwiek głębsze znaczenie, a jednak. - patrzę na nią pytającym wzrokiem, ponieważ nie mam bladego pojęcia o co jej chodzi i dopiero wtedy dziewczyna zabiera się za wyjaśnienia - Gdy byłam mała moja mama opowiadała mi bajkę o kotku i myszce, którzy przypadkowo spotkali się w domku na drzewie i od tamtej pory byli nierozłączni. To idealnie łączy się z początkiem historii moich rodziców. Cicha myszka to moja mama, ponieważ w moim wieku była bardzo nieśmiała, a ciekawski kot to mój tata, który był jej totalnym przeciwieństwem.

- No dobra to ma sens, ale wiesz, gdzie dokładnie poznali się twoi rodzice? - znajomość historii to jedno, a znalezienie wspomnianego miejsca to drugie.

- Tak! Pakuj się, jedziemy na wycieczkę! - mówi podnosząc ręce do góry, w tym momencie wygląda jak mała, niewinna dziewczynka... Wychodzi z kuchni z uśmiechem na twarzy, a mi nie pozostaje nic innego jak spakowanie się i poinformowanie mamy, że wyjeżdżam.

Closer than you think. // ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz