Wróciłem do domu, od razu wskoczyłem do pokoju i zamknąłem drzwi. Westchnąłem głośno analizując cały dzisiejszy dzień, Mike, koleś w którym chyba się podkochuje chodzi ze mną do klasy. Sam nie wiedziałem jak mam odbierać jego zachowanie, był zawstydzony i speszony przy mnie, co chwile na mnie zerkał. Nie potrafiłem jednak rozszyfrować czy to dlatego, że również mu się podobam, czy dlatego, że boi się, że cokolwiek wygadam.
Rzeczą jasną jest to, że tego nie zrobię. To nasza sprawa i nikt nie musi o niej wiedzieć. Stanąłem przed lustrem kładąc plecak obok. Wyglądałem jak zwykle, jedyne co się zmieniło to fakt, że zawsze na myśl o Mike'u na moich policzkach pojawiały się minimalne rumieńce. Przeklnąłem siebie w myślach, nie lubiłem tego, że byłem taki emocjonalny. Rodziców nie było w domu, słyszałem tylko moją siostrę biegającą po domu. Eliza to jedyna osoba w domu z którą łapie wspólny język. To szatynka o niebieskich oczach, jest wysoka i szczupła. Studiuje prawo, co jest dość wymagające więc nie zbyt często ma czas porozmawiać, spędzić czas na luzie. W przeciwieństwie do moich rodziców opiekuje się mną kiedy tylko może co mnie cieszy.
Mój tata już dawno mnie skreślił. Według niego moją pasją powinna być siłownia, zimne piwo i zaliczanie przypadkowych lasek. Ja zamiast tego byłem drobny, chudy, wrażliwy i chciałem mężczyzny. Kochałem sztukę, muzykę, wszystko co z nią związane. Byłem według niego najgorszą formą mężczyzny.
Westchnąłem, ściągnąłem powoli bluzę a nagle do mojego pokoju wbiegła moja siostra.
– Chezz widziałeś może moją teczk... – przerwała zatrzymując wzrok na moim ciele. Wystające żebra, łopatki i kości biodrowe, nie dziwie się jej, że tak zareagowała.
– Jest na parapecie w kuchni... – powiedziałem cicho zakrywając się trochę bluzą.
– Chester... – jęknęła zmartwiona patrząc na mnie. Już wiedziałem co się święci, wykładzik. Wywróciłem oczami sięgając po koszulkę z szafy.
– Spójrz na siebie, wyglądasz jak kościotrup. – powiedziała wchodząc parę kroków w głąb mojego pokoju.
– Wiem o tym. – powiedziałem cicho zakładając czerwoną koszulke z nadrukiem loga Marvel. Wisiała na mnie trochę, ale nie byłem w stanie znaleźć na siebie odpowiedniego rozmiaru.
– Musisz zacząć jeść więcej Chester. – powiedziała krótko kładąc dłonie na swoich biodrach.
– Eliza wiesz, że się staram. – oznajmiłem krótko siadając do biurka. Wyciągnąłem z plecaka odpowiednie książki i chwyciłem długopis.
– Ja rozumiem, że się starasz młody ale efektów nie widać. – podeszła do mnie głaskając mnie trochę po głowie. – Zrobię naleśniki, chcesz? – zapytała ciepłym głosem.
– Uh, mogę zjeść jednego. – powiedziałem niezadowolonym głosem starając sie skupić na zadaniu z matmy.
– Zaraz będą gotowe. – dodała po czym wyszła z pokoju. Obliczałem powoli każdy podpunkt w zadaniu, westchnąłem głośno czując, że głowa zaczyna mnie boleć od tych równań. Matematyka jednak nie jest dla mnie, średnio rozumiem o co w ogóle chodzi w treści zadania. Będe musiał chyba pójść na wyrównawcze, szkoda tylko, że nauczyciel od matematyki zachowuje się jak pajac.
Do moich nozdrzy dotarł zapach smażących się naleśników. Uniosłem głowę zaciągając się zapachem. To nie tak, że ja nie jestem głodny, bo jestem. Ja zwyczajnie nie umiem jeść, jestem wstanie zjeść na dzień tylko minimum, a mój organizm przyzwyczajając się do tego stanu głodu nie wymaga ode mnie większej ilości pokarmu. Wstałem i poszedłem powoli do kuchni. Eliza stała przy kuchęce co chwile zrzucając kolejnego naleśnika na talerz.
CZYTASZ
ғɪʀsᴛ ʟᴏᴠᴇ | bennoda ✔
Truyện Ngắnᴊᴇᴅɴᴀ ɴᴏᴄ/ᴘᴀʀᴇ ᴅʀɪɴᴋᴏᴡ/ᴊᴇᴅᴇɴ ᴅᴏᴛʏᴋ ɢᴅᴢɪᴇ ᴍɪᴋᴇ ɪ ᴄʜᴇsᴛᴇʀ ᴏᴅᴋʀʏᴡᴀᴊą ᴢʏᴡɪᴀᴄᴇ ᴅᴏ sɪᴇʙɪᴇ ɴᴀᴡᴢᴀᴊᴇᴍ ᴜᴄᴢᴜᴄɪᴇ ᴡʏᴢsᴢᴇ ɴɪᴢ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴢɴ
