Obudziłem się w ramionach Mike'a, i to jak zwykle czyniło ten poranek jednym z najlepszych. Chłopak jeszcze spał gdy ja głaskałem go po klatce piersiowej i przyglądałem mu się. Do pokoju wpadały pojedyncze promienie słońca, nie mogę wyobrazić sobie niczego piękniejszego.
Czuje, że Mike mocniej mnie obejmuje przytulając jeszcze szczelniej. Uśmiechnąłem się szerzej.
– Hej kiciu. – usłyszałem jego trochę zaspany i zachrypnięty głos. Złożyłem dość długi pocałunek na jego policzku.
– Hej misiu. – mruknąłem. On uchylił oczy i popatrzył na mnie. Uśmiechałem się od ucha do ucha, on odwzajemnił to.
– Wyglądasz pięknie. – oznajmił, lekko się zarumieniłem. Chłopak pogłaskał mnie po policzku.
– Ale ja przed chwilą sie obudziłem... – powiedziałem przymilając się do jego dłoni.
– Co to zmienia ? Jesteś tak samo piękny jak zawsze... – uśmiechnął się. Tymi słowami Mike zawstydzał mnie trochę ale jednocześnie dodawał jakiś skrzydeł. Pocałowałem go w usta kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. On wsunął palce dłoni w moje włosy i odwzajemnił pocałunek.
Całowaliśmy się, on przejął dominacje i wsunął język między moje wargi. Oplatał nim mój język i badał podniebienie. Ja w tym czasie mruczałem zadowolony i masowałem jego klatkę piersiową. Po chwili oderwaliśmy się od siebie aby złapać oddech.
– Świetnie całujesz misiu. – rzuciłem cmokając go w policzek. On uśmiechnął się szeroko.
– Cieszę się, że Ci się podoba. – odpowiedział głaskając moje włosy.
– O której wracamy do LA ? – zapytałem mrucząc pod nosem.
– Z tego co mi wiadomo o 15:00. – oznajmił. Przytaknąłem głową i usiadłem przeciągając się. On obwiązał dłonie wokół mojego brzucha i również siadając pocałował parę razy moje ramie.
– Tak strasznie chciałbym się tak budzić codziennie... – mruknął miziając mnie nosem po policzku. Pogłaskałem go po nie ułożonych włosach.
– Ja też Mikey... – odpowiedziałem cicho. On zastanowił się dłuższą chwile.
– Kotku, masz już na oku jakąś uczelnie ? – zapytał. Ja zamyśliłem się dłużej.
– Szczerze ? To nie, ale jedyne na czym mi zależy, to żeby była blisko i miała dobrą opinie. – oznajmiłem wstając z łóżka. – A ty?
– Uh, sam nie wiem, spodobał mi się college w Waszyngtonie. – mruknął również wstając. Uniosłem brwi, dokładnie ta sama uczelnia przyciągnęła moją największą uwagę.
– O, też na nią patrzyłem. – popatrzyłem na chłopaka. On uśmiechnął się.
– Wydaje się być spoko co nie ? – zapytał podchodząc do swojej torby. Poprawiłem pościel.
– Tak, ma sporo fajnych kierunków. – przytaknąłem głową.
Chłopak wyciągnął ubrania z torby, ja zrobiłem to samo. Przebraliśmy się, on obrał szarą koszulkę, granatowo-czarną koszule, szare rurki i vansy. Ja natomiast wybrałem bluzę z tarczą Kapitana Ameryki, czarne podarte rurki i czarne trampki. Ogarnęliśmy się w łazience, spakowaliśmy się już na później po czym wyszliśmy do kuchni. Scott i Janson siedzieli przy stole a Julia i ciocia robiły coś w kuchni.
– Dzień dobry. – rzuciłem głośniej z uśmiechem. To samo zrobił Mike, wszyscy odpowiedzieli nam na powitanie. Usiedliśmy obok siebie przy stole a Mike złapał mnie za rękę.
CZYTASZ
ғɪʀsᴛ ʟᴏᴠᴇ | bennoda ✔
Contoᴊᴇᴅɴᴀ ɴᴏᴄ/ᴘᴀʀᴇ ᴅʀɪɴᴋᴏᴡ/ᴊᴇᴅᴇɴ ᴅᴏᴛʏᴋ ɢᴅᴢɪᴇ ᴍɪᴋᴇ ɪ ᴄʜᴇsᴛᴇʀ ᴏᴅᴋʀʏᴡᴀᴊą ᴢʏᴡɪᴀᴄᴇ ᴅᴏ sɪᴇʙɪᴇ ɴᴀᴡᴢᴀᴊᴇᴍ ᴜᴄᴢᴜᴄɪᴇ ᴡʏᴢsᴢᴇ ɴɪᴢ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴢɴ