*•.¸♡ twelve ♡¸.•*

221 20 3
                                    

Byłem zdumiony tym z jaką lekkością Chester szarpie struny gitary. Wyglądał pięknie, wręcz idealnie. Coś mnie drgnęło, gdy chłopak skończył grać po prostu wstałem i zacząłem klaskać. Chester popatrzył na mnie zeszklonymi oczami, uśmiechnął się. Po chwili w moje ślady poszła cała klasa, wszyscy zaczęli wstawać i klaskać.

Drobny szatyn wstał i oddał gitarę profesorowi który pogratulował mu występu, szczerze mówiąc nie słuchałem go. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak duży talent ma Chester. On wrócił do ławki, co chwilę zerkając na mnie z lekkim uśmiechem. Usiadłem, podparłem głowę na ręce i spojrzałem na niego parę razy, mimo wolnie uśmiechając się pod nosem.

– Stary, to było fantastyczne ! – rzucił w stronę Chestera Evan z uśmiechem.

– D-dziękuje... – powiedział nie pewnie Chester. Zacisnąłem dłonie w pięści powstrzymując szeroki uśmiech.

Całą lekcje jak zwykle myślałem tylko o Chesterze, dlaczego to wszystko musi sie tak komplikować. Chciałbym po prostu z nim być, mieć go na wyłączność. Bałem się jednak, że Chester się przestraszy. Tak jak wtedy, kiedy był u mnie i go pocałowałem. Może on naprawdę tylko mnie lubi.

Następna lekcja, W-F. Nigdy nie byłem fanem sportów ani niczego w tym stylu, ale dzisiaj mieliśmy zajęcia na sali do koszykówki, a ją naprawdę lubiłem. Evan starał się dowiedzieć, dlaczego ja i Chester nie rozmawiamy, ale ani on ani ja nie powiedzieliśmy w tej sprawie ani słówka. Dodatkowo gdy spotkaliśmy Alie na korytarzu ona i Chester też dziwnie się zachowywali, ale tego już w ogóle nie łapałem.

Udaliśmy się do szatni, każdy z nas przebrał się po czym poszliśmy na sale. Trener zaproponował, że ten kto chce może grać w koszykówkę, ten kto nie idzie się rozciągać. Ja i Evan wybraliśmy koszykówkę, Chester natomiast gimnastykę.

Połowa sali była przeznaczona na kosza, druga dla osób które wybrały rozciąganie. Wybraliśmy składy i zaczęliśmy grać.
Zawsze jestem bardzo skupiony na tym co robię, staram sie nie popełniać błędów aby nie pozwolić nikomu na uwagi w moją stronę. Jednak z rozciągającym się po drugiej stronie sali Chesterem nie wiedziałem nawet jak się nazywam, a co dopiero miałem układać strategie gry.

– Shinoda do cholery jasnej ! – usłyszałem głos kolegi z klasy, Alana. – Ty grasz czy się będziesz gdzieś gapił ? – prychnął po czym rzucił w moją stronę piłką. Złapałem ją.

– Gram gram. – westchnąłem i rzuciłem piłką do kosza. Guzik prawda i tak ¾ meczu gapiłem się na drobnego szatyna który chyba nie świadomy tego do jakiego stanu mnie doprowadza z wyjątkową lekkością rozciągał się wyglądając przy tym, dla mnie, jak bóg.

Razem z Evanem zeszliśmy na chwile z boiska po to aby napić się wody.

– Mike, na kogo ty się tak tam gapisz co ? – zapytał gdy zrobił przerwę od picia wody. Westchnąłem zamykając butelkę.

– Na nikogo, ostatnio po prostu mam problem z koncentracją. – rzuciłem i odgarnąłem włosy ręką.

– Shinoda. – westchnął rudowłosy i położył ręce na obu moich ramionach. – Powiesz mi w końcu kto Ci tak siedzi w tej głowie ? Nie poznaje Cie. – odwróciłem wzrok słuchając słów przyjaciela. Martwiłem się i czułem obawy przed powiedzeniem czegokolwiek.

– Na razie nie. – odpowiedziałem po czym rzuciłem mu krótki uśmiech. On tylko z irytacją pokręcił głową. Usłyszeliśmy gwizdek trenera który oznaczał koniec W-F'u. Przebraliśmy się i kontynuowaliśmy lekcje.

***

Dziwnie czułem sie na W-F'ie. To znaczy, nie chodzi o samą w sobie lekcje bo nigdy nie miałem problemów z aktywnością fizyczną pod kątem gimnastyki, ale wzrok Mike'a sprawiał, że odczuwałem...coś przyjemnego. Nie wstydziłem się, nie bałem ani nic w tym stylu. Wręcz przeciwnie, coś kazało mi jeszcze bardziej przyciągać jego uwagę kolejnymi skłonami czy czymś w tym stylu. Byłem zadowolony z tego, że czarnowłosy nie mógł się w takiej sytuacji skupić. Co nie oznacza, że to było dobre, chodziło mi tylko i wyłącznie o to, że chciał na mnie patrzeć i podobało mu sie to.

Nadal byłem zagubiony. Chęć bycia z Mike'm mnie przerastała, instynkty kazały mi robić coś co rozum wykluczał. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, czy warto to powstrzymywać.

Lekcje się skończyły, powolnym krokiem wyszedłem ze szkoły, Alia podbiegła do mnie z uśmiechem na twarzy.

– Cześć Chester ! – rzuciła dorównując mi kroku.

– Hejkaaa. – odwzajemniłem jej uśmiech. – Co u Ciebie słychać ?

– Nic ciekawego, może poza tym, że wpadła mi kolejna pała z matmy. – wywróciła oczami. – A u Ciebie ?

– W sumie w porządku. – oznajmiłem gdy oboje stanęliśmy na przystanku.

– Coś taki rozkojarzony dzisiaj chodziłeś. – zachichotała znacząco poruszając brwiami. Cholera, znów poczułem czerwone policzki.

– N-nie rozumiem... – wymamrotałem spuszczając głowe. Alia położyła dłoń na moim ramieniu i uspokoiła chichot.

– Wybacz Chazzy, ale widać, że coś jest na rzeczy. – dodała a ja od razu się spiąłem. Ktoś się dowiedział ? Pewnie cała szkoła już się domyśla. Nie nie nie. Teraz wszyscy będą gadać, że ideał chłopaka, Mike, umawia się z czymś takim jak ja. Przecież to bzdury, to nie może być prawdą.

– Ale...co jest na rzeczy ? – popatrzyłem na nią przerażonym wzrokiem. Alia już chciała mi odpowiedzieć ale z zakrętu przystanka wyszedł czarnowłosy okaz perfekcji, Mike.

– Siema Shinoda ! – powiedziała do niego wesoło gdy on stał w nie pewnej odległości od nas poprawiając okulary.

– Cześć... – odpowiedział wpatrując się we mnie. Przełknąłem silnę i opuściłem wzrok. Alia zaczęła coś mówić, ale ja przestałem jej słuchać. Mike sprawiał, że w ogóle przestawałem działać. Wyglądał świetnie w okularach, jednocześnie bardzo inteligentnie ale i cholernie seksownie.

Skarciłem się za tą myśl od razu płonąc rumieńcem. Mike popatrzył na mnie i kurcze...powstrzymywał uśmiech.

– Ja musze lecieć, tata zaraz po mnie przyjedzie. – Alia poprawiła plecak na plecach. – Cześć chłopaki. – porzegnała się przytulając i mnie i jego po czym poszła w stronę nadjeżdżającego czarnego BMW.

Serio ? Teraz ja i Mike stoimy na zupełnej osobności. Czułem się tak nie zręcznie, jednocześnie ciesząc się w środku. Tyle sprzeczności na raz, myślałem, że wybuchne. Nagle usłyszałem jego głos.

– Ładnie dzisiaj grałeś, masz ogromny talent. – rzucił zerkając na mnie co chwile. Spojrzałem na niego, przełknąłem ślinę i uśmiechnąłem się.

– Dziękuje, ale to nic wielkiego. – kopnąłem kamyk który wyleciał na ulice. – Za to Twój szkic to było coś niesamowitego. – spojrzałem na niego kątem oka chcąc zobaczyć jego reakcje. Uśmiechnął się szeroko patrząc przed siebie.

– Miło mi, że Ci się podoba. – odpowiedział i chwilę się zastanowi. Staliśmy jakiś czas w ciszy. – Masz może ochotę na kawe ? – zapytał nagle a ja aż zadrżałem. – Nie martw się, po prostu chce porozmawiać...

– Um, w porządku. – delikatnie i słabo się uśmiechnąłem.

nyah

Nadal kiepsko się czuje i nie mam weny zeby pisać, ale tylko teraz mam czas ;n;
Do następnego ~

ғɪʀsᴛ ʟᴏᴠᴇ | bennoda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz