*•.¸♡ eleven ♡¸.•*

216 21 2
                                    

Nigdy nie byłem źle nastawiony do szkoły, wręcz przeciwnie. Gdy jest się dobrym uczniem, który ma dobre kontakty ze znajomymi raczej nie ma się większych powodów żeby nie lubieć szkoły. Dzisiaj jednak gdy wychodziłem do szkoły byłem cały rozdygotany.

Nie miałem nawet siły jakoś bardzo się stroić, założyłem szarą bluzę z Vansa, czarne rurki i byle jakie trampki. Nie zmieniłem okularów na soczewki. Jansona do szkoły będą wozić rodzice, boją się, że znów będzie wagarował, dlatego też tym razem znów szedłem samotnie.

Modliłem się tylko o to żebym nie sprawiał, że Chester będzie czuł się nie komfortowo. Nie chce żeby ta cała sytuacja sprawiała, że chłopak będzie spięty. Cholera, przecież to logiczne Shinoda jeżeli ty jesteś pół przytomny ze stresu to Chester zapewne będzie w dwa razy gorszym stanie.

Nadal nosiłem kartkę z jego tekstem w kieszeni, zawsze gdy czytałem jego słowa serce zaczynało bić mi szybciej. Nie rozumiałem tego, Chester odtrąca mnie mimo tego, że naprawdę mnie lubi ? Tekst w całości opowiada o osobie której opis pasuje do mnie.

Myśląc o tym wszystkim dojechałem autobusem do szkoły. Udałem się w stronę szafek aby odłożyć nie potrzebne mi narazie książki gdzie spotkałem Evana.

– Cześć Shinoda. – rzucił wystawiając w moją stronę rękę do piątki. Przybiłem mu ją chowając drugą książki.

– Siema. – odpowiedziałem zamykając szafkę na klucz. Evan oparł się o swoją plecami przyglądając się mi podejrzliwie.

– Nie zmieniłeś okularów ? – uniósł brew, ja założyłem plecak na jedno ramie i poprawiłem prostokątne okulary.

– Nie, nie miałem czasu. – wymamrotałem zbywając kumpla. – Jaka lekcja jest pierwsza? – zapytałem gdy chłopak zakładał swoją torbę na ramie.

– Artystyczne. – odpowiedział, razem ruszyliśmy do pracowni.

Duża sala, z oknami umiejscowionymi bardzo wysoko. Dokładnie oświetlona, unosi sie tam zapach farby, starych książek, słychać dźwięki instrumentów. Razem z Evanem weszliśmy do środka gdzie znajdowało się już parę osób z naszej klasy.

Nie zauważyłem jednak Chestera, więc na zupełnym luzie przybiłem piątkę z kolegami z klasy i od razu udałem się w stronę sztalug, farb i porozrzucanych ołówków. Evan od razu czmychnął w stronę regałów z książkami i maszyn do pisania.

Zawsze gdy źle się czuje, gdy mam jakiś problem zaczynam rysować, malować, cokolwiek. Poczułem nie wyobrażalną potrzebę narysowania czegokolwiek. Odłożyłem plecak obok sztalugi z kartką papieru. Złapałem ołówek i zacząłem szkicować, z wyobraźni, przypomniałem sobie widok podwórka babci i dziadka z Japonii. Za domem mieli oni spory kawałek trawnika, na którym rosły kwiaty, stały chuśtawki które dziadek postawił specjalnie dla mnie i Jansona. Obok chuśtawek natomiast rosło charakterystyczne, spore drzewo. To drzewo to przepiękna, zadbana wiśnia którą babcia opiekowała się i troszczyła. Zawsze z Jansonem świetnie bawiliśmy się u babci i dziadka, zawsze gdy rodzice zabierali nas tam na wakacje byliśmy w niebo wzięci.

Do czasu, gdy byliśmy w szkole podstawowej dotarła do nas wiadomość, że dziadek i babcia stracili życie w wypadku. Byliśmy zdruzgotani, tata płakał pare dni po stracie rodziców. To nie był koniec koszmarów, tata nie miał pieniędzy na wykupienie wynajmowanego domu i podwórka, dlatego też po paru dniach od śmierci dziadków cała działka została zajęta przez urząd. Następnie dom został zrównany z ziemią. Razem z tą wiśnią. Z wiśnią która była dowodem tego jak babcia kochała dbać o innych. Razem z chuśtawkami z którymi dziadek męczył sie tyle czasu. Ale postawił je, no wiedział, że ja i Janson będziemy z tego powodu szczęśliwi.

ғɪʀsᴛ ʟᴏᴠᴇ | bennoda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz