*•.¸♡ fiveteen ♡¸.•*

232 22 4
                                    

Dzisiaj wyszedłem do szkoły wyjątkowo w dobrym nastroju. Na myśl o tym, że już z samego rana zobacze się z Mike'm czułem, że wybuchne z radości. Ubrałem na siebie białą koszulkę, granatowo-czarną flanelową koszule, czarne rurki i białe trampki. Nie dość, że czułem się świetnie psychicznie, to jeszcze pierwszy raz od wieków uznałem, że wyglądadz świetnie. Wziąłem torbę i udałem się na przystanek. Gdy autobus przyjechał wskoczyłem do niego, słuchałem muzyki radośnie patrząc w szybę. 

Autobus zatrzymał się na przystanku gdzie wsiada Mike, po chwili mój chłopak wskoczył do autobusu rozglądając się od razu. Gdy zauważył mnie od razu uśmiechnął się szeroko i usiadł obok.

– Witaj śliczny. – rzucił, zachichotałem i złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.

– Co u Ciebie ? – uśmiechnąłem się do niego szeroko, on złapał moją rękę i splótł nasze palce.

– Nie mogłem za bardzo zasnąć. – westchnął. – Zdecydowanie bardziej wolał bym spać przytulając Cie. – rzucił mi uśmiech. Ułożyłem głowę na jego ramieniu.

– Nie tak szybko misiu. – zaśmiałem się. On głaskał moją dłoń kciukiem co trochę mnie łaskotało, ale było bardzo przyjemne.

– Gdybym mógł teraz nie uciekłbym wtedy od Ciebie. – szepnąłem, poczułem jego wzrok na sobie.

– Dlaczego wtedy to zrobiłeś ? – zapytał, jednak bardzo łagodnym głosem.

– Bałem się, własciwie tego samego o czym Ci wczoraj mówiłem. – wytłumaczyłem, wtuliłem się w jego ramię.

– Oj mały... – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.

Po chwili nasz autobus zatrzymał się pod szkołą, oboje wyszliśmy z niego i rozmawiając ruszyliśmy do wejścia do szkoły. Wiedziałem, że dzisiaj musimy powiedzieć Evanowi i Alii co jest na rzeczy, więc gdy znaleźliśmy się w szkole zacząłem się stresować.

Czekałem aż Mike zmieni buty w szatni wręcz trzęsąc się ze strachu.

– Mikey, boje sie. – powiedziałem patrząc w ziemie. Mike zerknął na mnie i zawiązał buta do końca.

– Czego się boisz skarbie ? – wstał, wziął plecak i podszedł bliżej mnie.

– Boje się, że Alia i Evan nas nie zaakceptują... – popatrzyłem na niego przerażonym wzrokiem.

– Chazzy, zaakceptowali to, że jestem gejem, Ciebie też, więc jak mogliby nas nie zaakceptować teraz hm ? – uśmiechnął się do mnie ciepło muskając palcami mój policzek.

– S-sam nie wiem... – westchnąłem smutno. Mike objął mnie i przytulił do siebie. Wtuliłem się w niego czując, jak momentalnie się uspokajam. Tak jakby jego ciepło i zapach działał na mnie jak lekarstwo na stres.

– Nie bój sie kochanie, nie ma opcji, żeby nie zaakceptowali tego, że jesteśmy szczęśliwi. – powiedział, dodał mi odwagi. Uśmiechnąłem się do niego słabo, ale szczerze. On złapał mnie za rękę, oboje udaliśmy się do klasy.

Nadal się bałem, ale o wiele mniej niż wtedy. Gdy wchodziliśmy do sali od geografii myślałem jednak, że serce wyskoczy mi z piersi. Nikt nie zwrócił na nas uwagi, poza Evanem.

– Cześć chłopa... – zaczął, ale zaciął się. Popatrzył na nasze splecione dłonie i uniósł brew.

– Rudy, powinieneś o czymś wiedzieć. – zaczął Mike patrząc na niego pewnym siebie wzrokiem.

– ...jesteś w ciąży ? – zapytał uśmiechając sie pod nosem. Mimo stresu zaśmiałem się lekko, Mike tylko charakterystycznie przyłożył dłoń do twarzy.

– Wyobraź sobie, że nie. – prychnął.

– Evan bo my, jesteśmy razem. – oznajmiłem cichszym głosem mocniej ściskając dłoń Mike'a.

– Naprawdę ?! – młody poeta uśmiechnął się szeroko. Zerwał się na równe nogi odkładając atlas z mapą Azji.

– Tak, od wczoraj. – dokończył Mike szczerząc zęby.

– To świetnie chłopaki, gratuluje ! – rudy przytulił nas obojga rzucając jeszcze parę zdań o tym, że pasujemy do siebie, i, że w sumie to można się było domyślić, że coś między nami jest. Bez słów z Mike'm ustaliliśmy, że płynnie zignorujemy fakt, jak bardzo nasza relacja rzucała się w oczy i usiedliśmy do ławek.

Na następnej przerwie spotkaliśmy się z Alią. Dziewczyna zareagowała na nasz związek na jakiś prezent od losu. Byłem tak szczęśliwy, że i Evan i Alia byli szczęśliwi razem z nami.

***

Mój humor znacznie się poprawił. Chester jest taki słodki, czuje się przy nim jak przy nikim innym.
Ostatnia lekcja to artystyczne, na niej zainicjowałem abyśmy zajęli się malowaniem. Profesor przychylny na inicjatywy uczniów zgodził się abym poprowadził lekcje. Chciałem zgłębić na niej tajniki perspektyw w obrazach, rodzajów farb, ale i tak skończyło sie na tym, że wszyscy bawili się w to "kto wyjdzie bardziej uwalony farbą z klasy".

Na koniec lekcji razem z Chesterem udaliśmy się do łazienki zmyć farbę.

– No to nie źle Ci poszła ta lekcja panie profesorze. – zachichotał szatyn zmywając zieloną farbę z dłoni. Ja wytarłem swoje w papier i wyrzuciłem go do kosza.

– Następnym razem pójdzie mi lepiej okay ? – uśmiechnąłem się do niego. Chester umył ręce, wytarł je w papier po czym zrobił coś czego bym sie nie spodziewał. Złapał mnie za rękę i wciągnął do jednej z kabin, zamknął drzwi i przycisnął mnie do ścianki w niej.

– Cały dzień miałem ochotę Cie pocałować wiesz ? – chłopak uniósł brew obejmując mój kark rękoma. Uśmiechnąłem się kładąc dłonie na jego biodrach.

– Wiem, te cmoknięcia w policzki są słodkie, ale też wole te dłuższe, i w usta. – chłopak wyszczerzył zęby w moją stronę, ja zrobiłem parę kroków przez co teraz on był przyciśnięty do ściany.

– To znaczy jakie ? – zapytał cicho i przegryzł wargę. Oj kolego, nawet nie wiesz jak ja musze teraz sie kontrolować żeby nie skończyć z problemem w spodniach. Odgoniłem brudne myśli po czym bez zbędnych słów pocałowałem go w usta i bez zaproszenia wsunąłem język między jego wargi.

Oplatałem jego język swoim, badałem jego podniebienie gdy on cicho pomrukiwał i przeczesywał moje włosy palcami. Czułem ciepło jakie od
niego bije, mimo wystających kości i zimnych dłoni był dla mnie tak miękki i ciepły.

Gdy już skończyłem zajmować się całowaniem Chestera on lekko odsunął się ode mnie z uśmiechem.

- Jesteś fantastyczny Mike. - powiedział głaskając mój kark dłonią. Po chwili oboje zamarliśmy, drzwi do kabiny otworzyły się a w nich stanął jakiś totalnie randomowy koleś. Jak mogliśmy nie zamknąć kabiny na zamek ?! Równie dobrze mogliśmy zostać normalnie poza nią. Zauważyłem jak Chester płonie rumieńcem, ja westchnąłem ciężko.

- Co się tak gapisz hm ? - prychnąłem. Typ zamknął drzwi i zniknął nam z oczu. Chazzy zakrył usta dłonią.

- Boże Mike to było okropne. - wyszeptał z obaw, że ktoś jeszcze jest w łazience.

- Rzeczywiście. - mruknąłem pod nosem. Oboje patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu po czym wybuchnęliśmy cichym śmiechem. Po nie długim czasie wręcz wycieraliśmy łzy ze śmiechu.

Złapałem chłopaka za rękę i wyciągnąłem z łazienki. Śmiejąc się i rozmawiając o zaistniałej sytuacji ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie wpłaca się pieniądze na wyjazd w góry. 

Już za tydzień, spędzimy czas w jednym z najpiękniejszych miejsc w USA.

Rapid City i Black Hills.

Joł

Jak tam co tam

U mnie słabo mam dość szkoły

Baj baj

ғɪʀsᴛ ʟᴏᴠᴇ | bennoda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz