#jasfanfic - hasztag na Twitterze, zapraszam do tweetowania!
Avianne
Myślałam, że po tym co się stało, pewnie będzie niezręcznie, ale mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie. A przynajmniej tak wnioskuję po moim kubku herbaty, który jest już pusty, a ja wcale nie mam zamiaru użyć tego jako pretekstu do wyjścia stąd. Siedzimy na kanapie, zwróceni twarzą do siebie. Ja po turecku, on w jakiejś bliżej niezidentyfikowanej pozie.
- Wiem już, jaką piosenkę zaśpiewasz w pierwszym odcinku na żywo - mówi, a ja unoszę brew.
- Tak? Jaką?
Shawn kręci głową, uśmiechając się pod nosem.
- Nie mogę ci powiedzieć. W końcu chcesz być fair w stosunku do reszty. Wybacz. - Rozkłada bezradnie ręce.
- Jesteś okropny. Wykorzystujesz moje słowa przeciwko mnie.
- Nie. - Wzrusza ramionami. - Ja po prostu dbam o to, żebyś nie musiała robić nic, co będzie niezgodne z twoim sumieniem, rozumiesz.
Mówi to z ogromnym przekonaniem i powagą, a ja mam ochotę go znowu uderzyć, mimo że wiem, że to tylko żarty.
- Próbowałeś mnie pocałować. Tak tylko przypomnę.
- Jestem pewien, że byś nie narzekała, gdyby to doszło do skutku.
Patrzę na niego z rozbawieniem. Bawi mnie jego pewność siebie. Zapewne normalnie dałabym takiemu gościowi w pysk mocniej, niż on dostał i wyszła, bo przeważnie takie zachowanie jest niesmaczne, ale w jego wykonaniu bardziej mnie to bawi, niż obrzydza. Jest zabawny. I może odrobinę uroczy w tej swojej upartości. Ale tylko odrobinę.
- Nie jestem tego taka pewna - stwierdzam, także starając się zachować powagę, co jest dość ciężkie w tej sytuacji.
- Chcesz się przekonać?
- Nie, dziękuję. Shawn, ja mówiłam poważnie, podoba mi się ktoś z mojej pracy.
- To czemu z nim nie jesteś? - pyta, a ja wzdycham cicho.
- Bo on nie zwraca na mnie uwagi. Ma mnie za koleżankę i to chyba w dodatku nieatrakcyjną. Teoretycznie go sobie odpuściłam, ale on nadal jest cholernie przystojny i... - zatrzymuję się w pół zdania, bo nie wiem, jak mam je dokończyć.
- To dobrze. Znaczy... dla mnie dobrze.
Wywracam oczami, ale postanawiam tego nie skomentować. I tak wiem, że nic z tego nie będzie. Bo nic nie może z tego być. Chociażby przez regulamin.
- Daj sobie spokój, Shawn, naprawdę.
- Co robię nie tak? W filmach takie teksty jak mam ochotę cię pocałować działają.
- Ale to nie jest film. Przykro mi.
- To powiedz mi, co na ciebie działa.
Patrzę na niego z politowaniem i mimowolnie chichoczę pod nosem, gdy widzę jego minę. Wygląda jak szczeniaczek, który czeka na pochwałę od swojego właściciela.
- Nie wiem, co na mnie działa. - Wzruszam ramionami. - To coś albo się pojawia, albo nie. Możemy zmienić temat? Możesz mi na przykład powiedzieć, co zaśpiewam w programie.
- Nie martw się, na pewno znasz tę piosenkę i dasz sobie świetnie radę.
- Okej, zatem przekonajmy się. Dajesz.
- Musisz mnie przekonać.
Unoszę brwi, a on wskazuje palcem na swój policzek.
- Zapomnij - burczę, a on śmieje się głośno.
CZYTASZ
Just a season | Shawn Mendes
FanfictionAvianne od dziecka wiedziała, że została stworzona do śpiewania. Już w przedszkolu grała główne role w teatrzykach, śpiewając radosne piosenki, odnosiła sukcesy w szkolnych konkursach talentów. W końcu postanawia wejść na większą scenę. Dostaje się...