21. Masz rozmazaną szminkę.

15.5K 1.3K 823
                                    

#jasfanfic na Twitterze

Avianne

Odsuwamy się od siebie po dłuższej chwili. On patrzy na mnie z uśmiechem i gładzi mój policzek, a ja mam wrażenie, że skóra w miejscu, w którym mnie dotyka, płonie.

- Wyjdź - szepcę, a on spogląda na mnie zdziwiony. - Muszę siku.

Shawn śmieje się cicho, ale kiwa głową. Zabiera swoje ręce z mojej twarzy i wkłada je do kieszeni spodni. Ma zarumienione policzki i wygląda uroczo. Jak mały, zawstydzony chłopczyk. Wolę nie myśleć o tym, jak ja wyglądam w tym momencie.

- Ale między nami okej? - pyta, a ja unoszę brwi.

- Jasne. To nic takiego. Możemy o tym zapomnieć i będzie dobrze - mówię, starając się brzmieć choć odrobinę przekonująco, bo doskonale wiem, że to nie było nic takiego. To było coś bardzo takiego.

- Co? Nic takiego? - jest zaskoczony moimi słowami. - Avianne, chciałem to zrobić odkąd cię zobaczyłem i nie chcę, żeby na tym się skończyło.

- Shawn... nie. Nic z tego nie będzie. Przepraszam - jąkam, a on znów przybliża się do mnie.

Wiem, że to może być moja zguba. On tak pięknie pachnie, a jego wzrok działa na mnie zbyt silnie. Wpatruje się we mnie, a ja nie potrafię odwrócić wzroku. To najprawdopodobniej najtrudniejsza rzecz, z jaką kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć. Naprawdę. Moje serce odbija się boleśnie o żebra. Mam problem z równomiernym oddychaniem, a sytuacji nie polepsza fakt, że on nachyla się nad moim uchem. Jego oddech owiewa moją skórę.

- Jesteś tego pewna? - szepce. - Na sto procent?

- Shawn, proszę. Nie stawiaj mnie w takiej sytuacji - mruczę, choć to niełatwe.

- Jakiej?

- Jestem w twojej drużynie. Regulamin mówi jasno, że nic nie może nas łączyć. Daj mi spokój, proszę. Wiem, że tobie nic nie zrobią, ale jeśli w jakikolwiek sposób ci na mnie zależy, pozwól mi brać w tym udział bez obaw, że wylecę.

- Nie wylecisz. Nie pozwolę na to. Zależy mi na tobie. Chcę cię lepiej poznać. Pozwól mi na to, Avianne, proszę. Nikt się nie dowie.

Jego słowa są piękne. Naprawdę. W jego ustach to brzmi tak, jakby nie było innej opcji, niż taka, że to się uda. Ale wiem, że to nie jest takie łatwe. Bo on nie ma nic do stracenia, jeśli coś by nas łączyło i to by się wydało. Nie wyrzucą jego. Wyrzucą mnie.

- Nie. To moje ostatnie słowo. Możesz wyjść? - dukam, zmuszając się do utrzymania z nim kontaktu wzrokowego.

Chcę wypaść wiarygodnie. Nie chcę, żeby pomyślał, że jego wzrok działa na mnie w jakikolwiek sposób, nawet, jeśli tak jest.

- Okej. Dzisiaj ci odpuszczę. Ale to nie jest moje ostatnie słowo. Nie licz na to. Nie odpuszczę.

Odwraca się na pięcie i wychodzi z łazienki. Kręcę głową i przeczesuję włosy palcami. Pocałował mnie. Kurwa. Zrobił to. A ja... ja nie jestem w stanie powiedzieć, że mi się nie podobało. Ani, że go nienawidzę. Bo chyba już nie. Na pewno już nie.

Co za chora akcja. Co on ze mną zrobił? To niedorzeczne.

Postanawiam na chwilę wyrzucić go z mojej głowy i przystąpić do tego, po co tu przyszłam - do wysikania się. Załatwiam potrzebę, myję ręce i wychodzę z łazienki. Shawn poszedł już do pokoju i jestem mu za to wdzięczna, bo unikniemy durnych komentarzy. Wracam do salonu i siadam na moim miejscu. Tuż obok niego. Staram się zachowywać normalnie, ale i tak mam wrażenie, że mam wypisane na czerwono na czole, że się całowaliśmy.

Just a season | Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz