#jasfanfic
Avianne
Próba w sobotę brzmiała bardzo odlegle. Tak samo jak kolacja po próbie. Dopóki nie okazało się, że obudziłam się rano i zdałam sobie sprawę z tego, że ta sobota przyszła już i ja wcale nie jestem na to gotowa.
Cholera jasna.
O siedemnastej mam próbę w studio, a potem jedziemy do Shawna, gdzie, podobno, przygotował kolację. Nadal nie jestem w stu procentach pewna czy to dobry pomysł. Izzy oczywiście jest tym zachwycona. Mam wrażenie, że nikt z mojego otoczenia nie rozumie, że to nie jest takie łatwe. Że ja i Shawn nie jesteśmy tylko dwójką ludzi, którzy, powiedzmy coś tam do siebie czują i chcą spróbować. On jest moim trenerem w programie. Może gdybym nie była w jego drużynie, to wyglądałoby inaczej. Ale jestem.
I robię coś niedobrego. To chore. Byłam naprawdę pewna tego, że go nie lubię. Nie chciałam trafić do jego grupy. A co wyszło? To, że dzisiaj mam z nim... randkę? To jest w ogóle randka? Cholera, cholera, cholera.
Patrzę na Izzy, która wchodzi do mojego pokoju z dwoma sukienkami. Nie muszę chyba nikomu mówić, jak bardzo przejęła ją ta kolacja.
- Którą ubierasz? Jestem za tą czarną.
- Izabel... - Wzdycham cicho, a ona kręci głową.
- Nawet nie zaczynaj. Która?
- Czerwona.
Czarna nie wchodzi w grę. Zwykła, czarna, bardzo obcisła sukienka. Czerwona za to jest luźniejsza i dłuższa. Z rękawkiem trzy czwarte, odcinana w pasie, z guziczkami przez całą długość i kołnierzykiem. Bardzo ładna.
- Nudziara. Gdybyś ubrała czarną, potrzebowałby śliniaka.
- Nie przeginaj.
- No dobra. - Siada na brzegu łóżka i kładzie obie sukienki za sobą. - A teraz szczerze, cieszysz się na tą kolację?
Wzdycham cicho, ale kiwam głową.
- Tak. Głupio mi to przyznać, ale tak. On wcale nie jest taki, jak myślałam. Jest miłym i uroczym facetem.
- Coś z tego będzie? Hmm? - Unosi brwi, a na jej ustach plącze się uśmieszek.
- Nie wiem. To nadal skomplikowane. Może wyglądałoby to inaczej, gdyby program się już kończył albo byłabym w innej drużynie. Na razie to jedna kolacja. Zobaczymy.
Moja siostra nie odpowiada, jedynie śmieje się cicho pod nosem. Jest zadowolona z tego, że się do niego przekonałam. Wiem, że z jednej strony podoba jej się to, że Shawn to taki typ faceta, przy którym mi niczego nie zabraknie. Z naszej trójki to ja miałam najciężej, bo mój ojciec nie dołożył ani centa do mojego wychowania, a Izabel doskonale widziała, że przez to nieraz płakałam. Nie jeździłam na wycieczki, tak jak ona, nie miałam markowych ubrań. I choć wiem, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze, to, bądźmy szczerzy, bycie z kimś pokroju Shawna, na pewno zapewniłoby mi jakąś stabilizację. Choć dla mnie ważniejsza jest druga strona medalu. To czy mężczyzna jest naprawdę mężczyzną. Czy będę się czuła przy nim kochana, bezpieczna i szczęśliwa. Bo jeśli tego zabraknie, nieważne, ile będzie miał pieniędzy.
Izzy proponuje mi, że pomaluje mnie na tą okazję. Jest w te klocki lepsza, niż ja, więc stwierdzam, że to dobry pomysł. Przeważnie wolę zrobić to sama, ale chyba nie miałabym jej serca odmówić, bo widzę, że przeżywa to chyba bardziej, niż ja.
- Oczarujesz go - mówi, stając za mną w lustrze. - I w końcu będziesz miała swoją rodzinę, na którą zasługujesz jak nikt inny, Avianne.
CZYTASZ
Just a season | Shawn Mendes
FanfictionAvianne od dziecka wiedziała, że została stworzona do śpiewania. Już w przedszkolu grała główne role w teatrzykach, śpiewając radosne piosenki, odnosiła sukcesy w szkolnych konkursach talentów. W końcu postanawia wejść na większą scenę. Dostaje się...