Witam serdecznie i zapraszam do czytania mojej pierwszej opublikowanej tu książki.
Mam nadzieję, że uda mi się poprowadzić was przez świat legend, morza, upalnej, tropikalnej pogody, statków, łupów, rumu, miłości i piratów.
Jeśli chcecie się wyczuć w klimat, gorąco polecam przed rozpoczęciem lektury włączyć sobie soundtrack "Piratów z Karaibów".
Otaczała go panika; przerażeni ludzie mijali go, krzycząc głośno i wpadając jeden na drugiego. Szukali swoich bliskich, modląc się, aby osoba wykrwawiająca się pod starą tawerną, nie okazała się być członkiem ich rodziny, a stal przecinająca powietrze nie zagłębiła się ostatecznie i w ich sercach. Adrenalina płynęła w żyłach mieszkańców tego nadmorskiego miasta, a kontrolę nad ich ciałami przejął instynkt przetrwania.
Tylko on stał w miejscu, niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu.
W amoku przyglądał się mijającym go twarzom, jednak nie szukał nikogo konkretnego; wiedział bowiem, że jego rodzina była bezpieczna.
Tylko on był na tyle głupi, by na każdym kroku narażać się śmierci...
Po długiej, ciągnącej się w nieskończoność chwili, z chaosu wyłonił się mężczyzna.
Nieznajomy rozglądnął się szybko na boki i, nie widząc zagrożenia, podbiegł do blondwłosego chłopaka, krzycząc oraz jęcząc okropnie. Starzec pokazywał swoimi zakrwawionymi rękami na wszystkie strony świata, co chwila ciągnąc drżącymi dłońmi za mokre od potu i szkarłatnej cieczy włosy.
Jednak do młodego Azjaty nie docierało nic; patrzył tylko na drugiego nieprzytomnym wzrokiem.
Dopiero kiedy starszy chwycił chłopaka za ramiona i mocno nim potrząsnął, do blondyna dotarły konkretne dźwięki. Wyrwane z transu serce zaczęło galopować w dzikim tempie, a adrenalina popłynęła w jego żyłach.
— Uciekaj do cholery! Ratuj się! Schowaj! Jak cię znajdą, to zabiją! Oni nikogo nie zostawiają przy życiu! — powiedziawszy te słowa, mężczyzna wyminął blondwłosego z zamiarem ucieczki, jednak zdezorientowany młodszy, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, chwycił starca mocno za ramię, nie pozwalając mu tym samym odejść.
— Oni?! — dwudziestodwulatek starał się przekrzyczeć innych ludzi. — Kim są oni?!
Spanikowany siwowłosy znów rozglądnął się dookoła siebie, wyłapując niebieskimi oczami podejrzanie wyglądającą grupkę mężczyzn. Wyrwał rękę z uścisku chłopaka, czując jak cała siła odpływała z jego nóg, dlatego zrezygnowany uśmiechnął się słabo pod nosem.
W głosie nieznajomego zabrakło mocy, przez co blondyn musiał naprawdę mocno wytężyć słuch, by zrozumieć co starszy miał do powiedzenia.— Piratami...
×⚓×
Krew głośno szumiała w uszach blondwłosego a serce biło niewiarygodne szybko, gdy przerażony wbiegł do jednego z licznych zaułków, zagłębiając się w ciemności i próbując ukryć się przed tym zepsutym światem.
Zmęczony biegiem oparł się o kamienną ścianę budynku i starał uspokoić oddech. Ze swojej kiepskiej kryjówki z łatwością był w stanie zobaczyć, jak ludzie uciekali przed tymi morskimi bandytami.
Piraci...
Słyszał o nich sporo. Przypływali, zabijali, rabowali, odpływali. Nikt z rybaków, jeśli nie musiał, nie wypływał w głąb oceanu właśnie z ich powodu.
Nie wiedział, gdzie przebywali, kiedy nie byli na wodzie, jednak domyślał się, że mieli jakąś swoją wysepkę, na której trzymali wszystkie kradzione przedmioty...
Zerknął ostatni raz w bok, by z przerażeniem stwierdzić, że jakiś młody chłopak ze łzami w oczach biegł w stronę jego kryjówki. Serce blonyna zabiło mocniej.
Bał się, cholernie bał się, że przez nastolatka i jego znajdą.
Jednak nim zdążył się obejrzeć, przez klatkę piersiową bruneta przeszła szabla. Chwilę potem znikęła, a chłopiec padł na ziemie. Chowający się blondyn zakrył usta dłonią, jednak to nie powstrzymało go przed urwanym piskiem.
Pirat uniósł swoje dzikie spojrzenie z martwego ciała i z szaleńczym uśmiechem na brudnej od krwi twarzy zrobił krok w stronę dwudziestodwulatka, kryjącego się w mroku.
Kierowany instynktem przetrwania blodnyn pędem ruszył wąską uliczką, błądząc między domami, byle tylko jak najszybciej zgubić mordercę. Skręcił w prawo, później w lewo i znowu w prawo, aż wybiegł z labiryntu ciasnych przejść.
Popatrzył przez ramię, by z ulgą stwierdzić, że za nim nie było żadnej żywej duszy, w tym brudnego od krwi swoich ofiar pirata. Chłopak nieznacznie zwolnił tempo, nadal jednak zerkając za siebie.
Nie minęła nawet sekunda, gdy nagle na coś wpadł... A raczej na kogoś.
Zachwiał się delikatnie, czując jak strach ponownie bierze kontrolę nad jego zmęczonym od biegu ciałem.
Pierwszym co rzuciło się w oczy blondyna była podarta, jedwabna koszula. Chłopakowi nietrudno było skojarzyć fakty, dlatego zrobił większe oczy, cofając się gwałtowne.
— Z-zostaw mnie w spokoju! Zabieraj te brudne łapska i nawet nie próbuj mnie doty... — w tamtej chwili dłoń pirata wylądowała na jego ustach, uniemożliwiając mu wypowiadanie dalszych słów.
— Taehyung, przestań krzyczeć, bo oboje będziemy mieć problemy — szepnął mu do ucha niższy, w duchu przeklinając drugiego za to głośne zachowanie.
Dopiero wtedy dwudziestodwulatek uniósł przerażony wzrok i ujrzał ciemne, niczym gorzka czekolada oczy.
Oczy należące do jego przyjaciela z dzieciństwa, który - kiedy oboje mieli po piętnaście lat - nagle zaginął.
Zdezorientowany Taehyung pospiesznie zdjął brudną dłoń ze swojej buzi i popatrzył na drugiego oskarżycielsko. Jego serce nadal biło niesamowicie szybko.
— Jimin? Co ty tu robisz? Nie... Czemu wtedy tak nagle zniknąłeś? Przez siedem lat nie było o tobie nic wiadomo... Dlaczego... — do uszu chłopców dobiegły odgłosy strzałów.
Oboje wiedzieli doskonale co to znaczyło - armia ruszyła na pomoc mieszkańcom.
— Nie mamy czasu na wyjaśnienia — oznajmił pospiesznie Jimin i złapał za dłoń wyższego, ciągnąc go w stronę srogiego oceanu.
Blondyn dopiero wtedy zauważył, że byli w porcie.
Wyrwał rękę z uścisku przyjaciela i popatrzył w wodę. W oddali mógł zobaczyć dość potężny statek, którego maszt zdobił czarny materiał. Okropna prawda dotarła do niego od razu. Wskazał drżącym palcem na niższego i bez opamiętania zaczął krzyczeć.— Pirat! O Boże, ty jesteś piratem! R-ratunku!
Zirytowany ciemnowłosy wypuścił gorące powietrze z płuc, odliczając od dziesięciu w dół. Ktoś powinien w końcu nauczyć młodszego, kiedy powinien zamknąć usta...
— Taehyung, proszę bądź cicho, bo...
Nie słuchał go. Oczywiście, że nie słuchał, co mówił Park. Krzyczał, jak najgłośniej mógł, robiąc małe kroki w tył.
Przez nieuwagę zachwiał się niebezpiecznie, co skutkowało utratą cennej równowagi, przez co jego głowa uderzyła o twarde deski. Widział przez mgłę, jak wystraszony Jimin rzucił się w jego stronę, klęknął i coś krzyczał. Blondyn położył dłonie płasko przy głowie, starając się podnieść do siadu. Niestety, jego próby okazały się nie mieć większego sensu. Później chłopak zamknął oczy...
CZYTASZ
𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekook
Fanfiction❝𝗻𝗼𝘁 𝗮𝗹𝗹 𝘁𝗿𝗲𝗮𝘀𝘂𝗿𝗲'𝘀 𝘀𝗶𝗹𝘃𝗲𝗿 𝗮𝗻𝗱 𝗴𝗼𝗹𝗱, 𝗺𝗮𝘁𝗲❞ ocean, statki, łupy, legendy, rum, tortuga, piraci i jedno kłamstwo, które zmieniło życie kima na zawsze. 📍Tortuga, Morze Karaibskie ...