VIII

1.1K 143 19
                                    

Z całych swoich sił machał rękoma i nogami, przez co, na całe szczęście, udało mu się wypłynąć na powierzchnię. Łapał szybkie oddechy, rozglądając się dookoła siebie i z lekka panikując. Szalona woda co jakiś czas uderzała go mocno w policzki, dostając się do ust oraz nosa. Kim sapnął cicho. Pieskiem może i umiał pływać, ale czy to by coś dało, jeśli w tych morzach żyły jakieś rekiny...?

Popatrzył na ląd; pewnie udałoby mu się dopłynąć do wyspy, pytanie tylko czy coś by go przypadkiem po drodze nie zjadło...

Zresztą przez paraliżujący strach i tak ledwo utrzymywał głowę nad powierzchnią. Przeklną w myślach to, że będąc młodszym nie uparł się na więcej godzin nauki pływania. Przecież mieszkał na wyspie, do cholery!

Spanikowany Taehyung usłyszał plusk koło siebie, dlatego z obawą odwrócił głowę w tamtym kierunku, spodziewając się dostrzec jakiegoś legendarnego potwora morskiego.

Otworzył szeroko oczy, widząc znajomego mu bruneta, płynącego w jego stronę. Chłopak nie patyczkował się z niczym, po prostu złapał blondyna w tali i pociągnął bliżej siebie, zmuszając Kima, by ten ułożył dłonie na jego ramionach.

Dwudziestodwulatek pozwolił pokierować się w stronę drewnianej szalupy, przymocowanej do okrętu. Wszedł na nią pierwszy i odkaszlał mocno, wypluwając resztki słonej wody ze swoich płuc. Fuj.

Gdy adrenalina po części wyparowała z organizmu Taehyunga, chłopak zerknął niepewnie na swoją nogę; niewielka rana znajdowała się powyżej jego kostki i piekła niemiłosiernie mocno, przez sól, która się do niej dostała.

Syknął cicho, od razu przenosząc wzrok na swojego wybawcę; Kim naprawdę nie lubił widoku krwi, dlatego całą uwagę skupił na brunecie, który za pomocą niedużego noża odciął liny, uwalniając łódkę z sideł statku.
Następnie leniwie podniósł wiosła i w ciszy zaczął wiosłować w stronę brzegu.

×⚓×

Jeongguk pomógł blondynowi wyjść z szalupy oraz podtrzymał go, kiedy tamten nieznacznie się zachwiał. Dopiero wtedy wyższy zauważył krwawiącą nogę Taehyunga.

Zmarszczył brwi, rozwiązując chustę ze swoich włosów, by następnie schylić się i bez zbędnych słów zawiązać materiał wokół kostki blondyna.

— Dziękuję — wyszeptał Kim, gdyż nie było go stać na mocniejszy ton głosu. Jeongguk tylko pokiwał głową. 

Statek przycumował do portu chwilę po tej dwójce i nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, Jimin stał już obok przyjaciela, cały roztrzęsiony. Na twarzy Parka malował się strach, gdy z nieopisaną ulgą rzucił się na mokrego chłopaka, oplatając ręce wokół jego talii.

— Tae! Tak bardzo się przestraszyłem! Przecież ty pływać nie umiesz, cholera jasna, mogłeś utonąć!

— Nic mu nie jest chłopaku, możesz się odsunąć — prychnął Jeongguk, na co Park tylko wywrócił oczyma.

Typ pewnie nawet nie pamiętał jego imienia.

Witaj na Tortudze, Tae! — po chwili krzyknął radośnie Jimin.

Dwójka chłopców wstrzymała oddech, widząc podejrzliwie spojrzenie młodszego Jeona. No tak, przecież Taehyung podobno się tu wychował...

— To znaczy... Witaj z powrotem na Tortudze! Pewnie dużo się zmieniło od kiedy ostatni raz tu byłeś, więc chodź, pokaże ci miasto — dodał najniższy, śmiejąc się nerwowo.

Nie tak prędko, Ji... Ji... — zastanawiał się Jeongguk, teatralnie drapiąc palcem po podbródku.

— Jimin — westchnął Park, w głębi serca czując drobną urazę. Przecież to nie był pierwszy raz, kiedy żeglowali razem na Victorii...

— Właśnie, Jimin. Najpierw trzeba wynieść łupy i podzielić je. Do tego, Taehyung powinien zobaczyć się ze swoją matką, zanim zaczniecie szaleć w karczmach.

— Matką?! — krzyknął blondyn i zachłysnął się powietrzem, a Jimin mocno pobladł.

To koniec.

Tak — Jeongguk uniósł brwi. — Trafisz sam, czy mam cię zaprowadzić?

To pytanie było retoryczne, ponieważ czarnowłosy, nie czekając na odpowiedź, chwycił Taehyunga za nadgarstek i pociągnął w stronę miasta. Blondyn zdążył tylko posłać zaniepokojone spojrzenie swojemu przyjacielowi, zanim odwrócił się w stronę Jeona.

Pirat prowadził go przez mało zadbane miasto; domy były tu z drewna, choć gdzieniegdzie pojawiały się też kamienne akcenty. Pijackie krzyki, śmiechy, muzyka i brud, jak domyślał się Kim, były tu na porządku dziennym.

Chłopcy szli może dobrych piętnaście minut przez dość zatłoczone uliczki i Taehyung nie mógł nic poradzić na to, że przerażali go ci ludzie. Jego serce szybko galopowało, ale mimo wszystko Kim starał się zachować spokój.

Zobaczył kilka kobiet, których na pewno nie mógł nazwać "piratami" - były raczej paniami do towarzystwa... Wśród nich znalazły się te bardziej odważne, które posyłały czarnowłosemu figlarne uśmieszki, na co Taehyung nieświadomie za każdym razem marszczył nos i wywracał oczami.

Jeongguk ignorował wszystkie te zaloty, w jednej ręce mocno trzymając nadgarstek blondyna, drugą zaś niedelikatnie odpychając pijanych mężczyzn, którzy zataczali się na nich.

×⚓×

W końcu dotarli do tej bardziej spokojnej części miasta. Mimo iż nadal można było usłyszeć hałas z tętniącego życiem centrum, ten już nie przyprawiał dwudziestodwulatka o ból głowy.

Mijali małe, drewniane domki, a Kima zaczęło zastanawiać, czy może któryś z nich należał do Jeongguka bądź do jego rodziny... Nie znalazł w sobie jednak na tyle odwagi, by zapytać.

Po upływie kolejnych minut, mężczyźni stanęli przed jedną z nielicznych zadbanych chatek, a serce Taehyunga zatrzymało się w chwili, w której ciemnowłosy zapukał w drewnie drzwi.

Okropne słońce dawało o sobie znać, co nie pomagało blondynowi. Mimowolnie oparł się o drugiego chłopaka, czując, jak powoli tracił siłę w nogach. Zdezorientowany czarnowłosy pirat odwrócił się w stronę swojego towarzysza i w ostatniej chwili złapał w ramiona bezwładne ciało niższego. 

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz