II

1.7K 162 17
                                    

Głowa bolała go niemiłosiernie, przez co z trudem udało się mu otworzyć oczy, a z ust wyrwał się niechciany jęk. Złapał się za tył czaszki i lekko pomasował bolące miejsce, przeklinając cicho pod nosem. 

— W końcu się obudziłeś... — usłyszał. — Szczerze, przez chwilę myślałem, że już nie wstaniesz... — chwile zajęło blondynowi, żeby przyzwyczaić wzrok do ciemności i znaleźć właściciela głosu. Później pierwszym co rzuciło się mu w oczy, była postać Jimina, stojącego ze kratami.

Taehyung zmarszczył brwi, zastanawiając się czemu niższy został uwięziony... Kiedy już miał spytać, nagle w jego umyśle pojawił się obraz z ubiegłej nocy.

To nie Jimin był więźniem tylko on...

Taehyung gwałtownie poderwał się na równe nogi, co nie należało do tych dobrych pomysłów. Jednak, mimo okropnego bólu, chłopak nie dał po siebie poznać, że miał zawroty głowy.

Podszedł chwiejnie do żelaznych krat i mocno za nie chwycił, ciągnąc za pręty, lecz te ani drgnęły.

Nagle podłoga przekrzywiła się na bok, przez co blondyn, tracąc równowagę, poleciał w tył i uderzył o drewnianą ścianę. Zamknął oczy i odczekał cierpliwie, aż ból minie. Następnie znów podjął próbę wydostania się z celi...

— To na nic. Nie dasz rady wyjść, no chyba że ktoś cię wypuści — westchnął starszy i uniósł zardzewiały klucz do góry, żeby Taehyung mógł zobaczyć, od kogo zależała jego wolność.

— W takim razie na co czekasz? Wypuść mnie — warknął cicho, chcąc jak najszybciej zakończyć tę szopkę.

— Zanim to zrobię, będziesz musiał przystać na kilka warunków, Tae — oznajmił niepewnie ciemnowłosy, na co blondyn uniósł wysoko brwi.

— Warunków? Jakich? 

— Najpierw przebierz się w to...  — Park wskazał na kupkę ubrań, leżących na ziemi, w kącie celi. Wyższy tylko skinął głową. —Teraz —dodał, odwracając się leniwie.

Taehyung szybko zdjął drogie, przesiąknięte już potem, ciuchy i ubrał - jak się okazało - za dużą na niego białą koszulę i lniane spodnie, które ledwo zakrywały jego kolana. Brązową chustę zawiązał pod szyją i cicho oznajmił, że był gotowy. Jimin zjechał młodszego bacznym spojrzeniem i cicho prychnął pod nosem.

— Jakie są kolejne warunki? 

— To przedstawienie, Tae... Musisz grać, a doskonale wiemy, że szpadą potrafisz się posługiwać, co będzie dla nas niesamowitym ułatwieniem... Pamiętam, kiedy jeszcze byliśmy dziećmi, chodziliśmy na ćwiczenia. Nie sądzę, że kiedy odszedłem, zaprzestałeś treningów... —mruknął starszy, chyba chcąc przekonać samego siebie. 

— Grać? W co takiego mam grać?

— Nie możesz dać po sobie poznać, że nie jesteś jednym z nas. Już od dawna, przekonywałem ich, że jesteś synem Lee... Gdy tylko usłyszałem, że nosi twoje imię. Więc proszę, nie zepsuj tego, bo oboje zostaniemy pożarci przez rekiny...

— Grać w co, Jimin? Nie jestem jednym z was? Jakich was? —warknął zirytowany blondyn, łapiąc się za obolałe czoło.

Park naprawdę szybko potrafił wyprowadzić go z równowagi.

— Obiecaj! Wiem, że nie złamiesz danego słowa, ponieważ zbyt długo wychowywałeś się w świetle prawa — Jimin podniósł głos i mocno tupnął nogą, co wydało się Taehyungowi niezwykle urocze. Wyglądał jak naburmuszony dzieciak - wyglądał, jak Jimin, którego dwudziestodwulatek pamiętał.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz