XXIV

989 124 30
                                    

— Kurwa, musisz mi tak bardzo wszystko utrudniać? — warknął Jeongguk, kiedy jego dłonie znalazły się po obu stronach głowy blondwłosego. Taehyung patrzył na syna kapitana dużymi oczami, będąc pewien, że przegrał.

— Naprawdę nic nie czujesz? — wydukał w końcu, przez co drugi zmarszczył srogo brwi, nie rozumiejąc pytania.

— Czuję. Satysfakcję, że w końcu cię złapałem.

— N-nie — zapłakał bezsilnie Kim. — Jaka ironia... umrę z rąk mężczyzny, którego kocham — blondyn naprawdę nie wierzył, że te słowa przeszły mu przez gardło z taką łatwością. Przecież nie darzył Jungkooka tym uczuciem, prawda? 

Zadziałało jednak tak, jak miał nadzieję, że zadziała. Zdezorientowany Jeon popatrzył twardo w oczy Taehyunga, tracąc na moment panowanie nad swoim ciałem. Dwudziestodwulatek wykorzystał tę chwilę, żeby chwycić za twarz bruneta i mocno wpić się w jego wargi.

Ku zdziwieniu blondwłosego, Jungkook oddał pocałunek bardzo szybko. Taehyung zebrał się w sobie, tłumiąc smutek i żal, by sekundę później zepchnąć z siebie czarnowłosego.

— Przepraszam — wyszeptał w usta Jungkooka, zanim poderwał się na równe nogi i popędził w stronę plaży, gdzie - na całe szczęście - już czekali na niego przyjaciele.

×⚓×

Płynęli w kierunku Port Vallis już parę dobrych godzin. Żaden z chłopców po traumatycznym przeżyciu nie odzywał się, a Jin nie pytał. Bardzo mocno zastanawiał się jednak, czemu Namjoon miał rozcięty łuk brwiowy, Jimin pojawiającego się pod okiem siniaka i dlaczego Taehyung był cały brudny od ziemi.

Domyślał się tylko, że coś poszło nie po myśli admirała; pewnie go zobaczyli i przyszło im stoczyć walkę wręcz. Na szczęście chłopcom udało się uciec, dzięki czemu w porę dotarli na plażę, gdzie czekał na nich okręt.

Taehyung zerkał co chwila w wodę, jakby szukając statku piratów, który przecież za nimi nie płynął...  Również zastanawiał się, czy Jungkook wrócił już do jaskini, by ściągnąć z siebie klątwę i czy Kimowi uda się zapomnieć o czarnowłosym korsarzu oraz tej szalonej przygodzie. A może tamten nie spocznie dopóki nie znajdzie syna gubernatora i go nie zabije...?

Przez ciało chłopaka przeszedł dreszcz. Skulił się i pozwolił, aby do jego oczu napłynęły gorzkie łzy.

Po chwili plucia sobie w twarz, poczuł jak ktoś obejmuje go ramieniem, dlatego niemrawo podniósł wzrok i niechętnie popatrzył na zmartwioną twarz Hoseoka.

— O-on naprawdę chciał mnie zabić — wyszeptał nagle. — Był gotów to zrobić... A j-ja myślałem, że zależy mu na mnie. Jestem taki głupi...

— Nie prawda, Tae. Nie jesteś. Sam byłem zdziwiony, kiedy ruszył za tobą w głąb tej puszczy. Chociaż przyznam szczerze, iż miałem nadzieję, że pobiegł tam, by... nie wiem, stworzyć pozory przed ojcem? Co się stało?

— P-powiedziałem mu, że go kocham... — prychnął blondwłosy, krzywiąc się mocno. Absurdalne słowa. — Gdy on patrzył na mnie z nienawiścią w oczach. Na szczęście to go trochę zdezorientowało. Zebrałem w sobie siłę, by go odepchnąć i uciec... Najgorsze jednak jest to, że wiedziałem, że pęka mi w tamtym momencie serce, ale nie byłem w stanie tego poczuć... To takie dziwne.

— Co masz na myśli? — Hoseok uniósł brwi, zdezorientowany.

— J-ja...

— Port Vallis! — do uszu chłopców dotarł głośny krzyk Jina.

Taehyung poderwał się na równe nogi, patrząc na horyzont. Coś w jego wnętrzu zakuło, kiedy zdał sobie sprawę, że za niedługo zobaczy ojca i wróci do swojego starego, idealnie poukładanego życia.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz