XVII

1K 128 27
                                    

Tak jak rozkazał Jeongguk, chłopcy zostali pod pokładem, starając się zebrać myśli i nie oszaleć ze strachu. Jimin przybiegł do nich w chwili, w której pierwsze armaty wystrzeliły, a statek niebezpieczne przekrzywił się w bok, przez co Taehyung stracił równowagę i upadł na ramię, krzywiąc się z bólu. Zapomniał o nim jednak szybko, kiedy do ich uszu dotarły kolejne wystrzały, krzyki i śmiechy.

— Co w tym takiego zabawnego? — zastanowił się Hoseok, patrząc na Jimina, który na owe pytanie tylko wzruszył ramionami.

— Oni są szaleni, banda sadystów i masochistów. Cieszy ich zabijanie i plądrowanie. Śmierci się nie boją...

— To sobie wybrałeś faceta — zwrócił się do Taehyunga, który przez chwilę patrzył na Jimina wielkimi oczami.

— Byłeś już świadkiem czegoś takiego? — zapytał w końcu.

— Raz. Trwało to może z piętnaście minut, później wrogi statek poszedł na dno, a załoga wraz z nim.

Taehyungowi z trudem przyszło uwierzenie w to, co usłyszał od Parka. Zacisnął mocno powieki, kiedy łzy zaczęły napływać do jego oczu. Następnie wziął kilka głębszych wdechów, by choć w ten sposób uspokoić szybko bijące serce. Już nie usłyszał śmiechów, tylko krzyki i odgłosy broni...

Nagle do kubryku, w którym ukrywała się trójka chłopców, wpadł szarowłosy pirat. Jego twarz była blada i wykrzywiona w bólu. Min mocno trzymał się za ramię, a Hoseok aż wytrzeszczył oczy, kiedy dostrzegł ciemną ciecz spływającą spomiędzy palców Yoongiego. Poderwał się gwałtownie i podbiegł do niższego. 

— Boże Święty! Co się tam dzieje? Yoongi, patrz na mnie! — złapał chłopaka za głowę, nakierowując jego wzrok na swoją twarz.

— Nic mi nie jest, to tylko draśnięcie — powiedział cicho, nie chcąc pokazać, że rana jednak bardzo go bolała.

— Chyba sobie żartujesz, chodź opatrzę to — Jung rozglądnął się dookoła. — Gdzie, do cholery, na tym statku są jakieś opatrunki? — drżącymi dłońmi chwycił za szklaną butelkę z wodą i pociągnął chłopaka do siebie.

Usadził go obok Taehyunga i ostrożnie zaczął obmywać krwawiące miejsce.

— Kurwa mać! — krzyknął nagle szarowłosy chłopak, przyciągając kończynę do swojej klatki piersiowej. — Uważaj trochę — wysyczał przez zęby, na co Hoseok zirytowany przewrócił oczami.

— To się nie wyrywaj i siedź cicho!

— Yoongi? — zaczął niepewnie blondyn. — Co się tam dzieje? — zapytał cicho, wskazując drżącym palcem ponad siebie. 

Pirat przez chwilę badał twarz drugiego, zastanawiając się, czy powinien mu cokolwiek zdradzić. Zmrużył oczy i westchnął cicho, ostatecznie decydując się na prawdę.

— Trafiliśmy na korsarzy, pływających pod francuską banderą. Są dobrze uzbrojeni i znakomicie walczą. Zostałem ranny, więc Jungkook kazał mi zejść do was i zabronił wychodzić, ponieważ jest dość niebezpieczne. Mamy potulnie siedzieć na dupie i czekać na koniec...

W tym samym momencie, do uszu chłopców dotarł głośny krzyk syna kapitana, przez co Taehyung nie myśląc długo, poderwał się na proste nogi i rzucił w stronę drewnianych schodów. Usłyszał tylko, jak Yoongi wołał jego imię, ale zignorował to i przerażony wbiegł na pokład.

Stanął jak wryty, gdy rozbieganym oczom Kima ukazał się obraz zniszczenia. Na deskach leżały martwe ciała, ale nie rozpoznał wśród nich nikogo z załogi Victorii. Zresztą nawet nie było czasu, by liczyć straty...

Kim podniósł wzrok i wstrzymał oddech, gdy coś w okolicy serca cholernie go zabolało. Na nadbudówce bowiem mógł zobaczyć ciemnowłosego pirata, walczącego z mężczyzną ubranym we francuski mundur. Zdawało się, że Jungkook wygrywał walkę z postawniejszym od siebie, jednak jeden zły ruch i chłopak padł na deski.

Blondyn głośno krzyknął i rzucił się w stronę leżącego, nie zwracając uwagi na to, że znalazł się w samym środku niebezpiecznego sztormu. Nikt z armii francuskiej jednak nie zwrócił na drobnego blondyna uwagi - korsarze byli zbyt zajęci odpieraniem ataków załogi Czarnookiego.

Zrozpaczony głos Taehyung dobiegł uszu Jeona, który gwałtownie odwrócił głowę w stronę biegnącego chłopaka. Zdążył wyszeptać tylko ciche "Taehyung, nie...".

Przerażeni Jimin i Hoseok patrzyli przez otwór w klapie, jak ich przyjaciel rzucał się na pomoc młodemu piratowi.

Nie zdążył jednak dobiec na czas.

Wszyscy na pokładzie przerwali walkę i wstrzymali oddech, kiedy długa szpada francuskiego admirała przeszyła serce Jeongguka.

×⚓×

Namjoon postanowił zaufać Seokjinowi. Wyruszył z nim w podróż do tajemniczej Smoczej Zatoki, gdzie podobno również kierował się statek kapitana Jeona. Nigdy przedtem nie słyszał o tym miejscu, ale zdaniem starej kobiety, do której zabrał go Jin, właśnie tam zmierzał Taehyung.

Admirała najbardziej zaniepokoiło ostrzeżenie od szamanki. Mówiła coś o jakieś klątwie i o niebezpieczeństwie związanym ze statkiem "Victoria" i jego przeklętą załogą. Bredziła coś o nieumarłych, na co młodszy Kim ostatecznie tylko wywrócił oczami. Jednak teraz, kiedy płynęli już dwa dni, nie mógł przestać o tym myśleć. Miał złe przeczucia, które starał się, przynajmniej na czas rejsu, zignorować.

Okręt był nieduży, zwrotny i bardzo szybki, przez co istniała możliwość, że dopłynął do zatoki przed Czarnookim, mimo jego jednodniowej przewagi. Również, jak zaznaczył Jin, byliby w stanie podpłynąć bliżej wyspy, ponieważ pinasa miała dość małe zanurzenie.

Pirat nawet nauczył Namjoon, jak umiejętnie sterować okrętem, kiedy na pokładzie nie było wielu ludzi. Z początku wszystko wydawało się młodemu admirałowi trudne i wręcz niemożliwe do wykonania, jednak nie poddawał się.

Przez te dwa dni jeszcze bardziej zbliżył się do Jina, przez co jego zaufanie względem starszego rosło. Zerkał na niego czasami, kiedy tamten stał przy sterze, skupiony na odczytaniu swojego kompasu. Uprzedzony admirał zaczynał naprawdę mocno przekonywać się do twierdzenia, że nie każdy pirat był zły, myślący tylko o rabowaniu i zabijaniu. W końcu ciemnowłosy postanowił mu pomóc, nie chcąc niczego w zamian...

Szatyn zastanawiał się również, czy gdyby bardziej się otworzył i dał mu szansę, to czy mogliby zostać przyjaciółmi.

Seokjin za to dokładał wszelkich starań, żeby przypodobać się brązowowłosemu. Nie uśmiechała mu się konfrontacja z Czarnookim, ale po jednym dniu spędzonym z Namjoonem, gotów był popłynąć z nim na koniec świata. Przeklinał w głowie swoje głupie serce, za to, że tak łatwo przyspieszało bicie przy drugim chłopaku. Zły był też na Namjoon za to, że tak bardzo przypomniał jego pierwszą i dotychczas jedyną miłość...

Sangjun został zabity na jego oczach, a on nie mógł spać spokojnie żadnej nocy od dobrych czterech lat. Aż do momentu, w którym cały dzień spędził z wyższym od siebie. Od tego momentu mógł powiedzieć, że drzemał jak niemowlę, a następnego dnia miał niesamowity humor i nawet spotkał się z dawnymi znajomymi.

Jak zobaczył Namjoona wtedy na targu, takiego zagubionego, starającego się porozmawiać na spokojnie z Yoongim, wiedział, że nie może dać temu nieznajomemu chłopakowi odejść. Niewinny, zakłopotany oraz niezręcznie uroczy tak bardzo przypominał...
Rozum mówił Jinowi, że przecież Sangjun nie żył, a brązowowłosy posiadał tylko twarz zmarłego... Ale serce było głuche na głos rozsądku.

A Jin pragnął tylko, by na nowo zaznać miłości i zdawało się, że los zesłał mu właśnie Namjoona, żeby mógł na nowo kogoś pokochać.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz