XXIX

1K 135 19
                                    

[muster źle zadziałał na mnie i moją soft duszę]


Szedł wzdłuż plaży, pozwalając, by zimna woda co jakiś czas moczyła jego bose stopy, a przyjemny wiatr drażnił delikatnie skórę. Cisza i spokój; tego było mu w tamtej chwili najbardziej potrzeba. Cały poprzedni dzień chłopak zmuszony był spędzić w mieszkanku Jina, razem z Yoongim, którego słowa mocno zdenerwowały, ale również zabolały.
Ciężko było mu wytrzymać z szarowłosym, ale musiał upewnić się, że Namjoon wróci cały i zdrowy. Dlatego, od razu gdy admirał pojawił się u progu drzwi, informując, że flota odpłynęła w stronę Port Vallis, Taehyung pospiesznie udał się do domu pani Lee.

Kobieta nie mogła uwierzyć w to, że widzi jasnowłosego żywego. Zdążyła bowiem stracić całą nadzieję na możliwy powrót Kima.

Chłopak opowiedział jej, co działo się przez ostatnie tygodnie, zatajając tylko informację o istnieniu nadnaturalnych mocy, dających nieśmiertelność. Nie pominął nawet ośmieszających, bolesnych słów Mina skierowanych w jego stronę.

Pani Lee niestety nie była w stanie pomóc zrozpaczonemu dwudziestodwulatkowi, przepraszając go i mówiąc, że powinien przemyśleć wszystko raz jeszcze, na spokojnie, słuchając "głosu serca".

Taehyung wiedział, że w dużej części szarowłosy pirat miał rację, jednak nie chciał dopuścić do siebie myśli, że znów musiałby odejść od Jungkooka, którego nie zdążył nawet jeszcze zobaczyć...

Palce blondyna sunęły po złotym piasku, malując na nim różne wzorki, gdy oczy śledziły każdy ruch dłoni. Uśmiechnął się pod nosem, odrywając na chwilę wzrok od swojej ręki, kiedy kątem oka zobaczył zarys potężnego statku na horyzoncie. Wstał wolno, delikatnie mrużąc powieki, usilnie starając się zobaczyć banderę okrętu. Czekał cierpliwie, aż statek podpłynie na tyle blisko, by mógł rozróżnić białe symbole na czarnym materiale.

Krzyknął cicho, rozpoznając na fladze charakterystyczny zarys drogocennego kamienia, który zdążył bardzo dobrze zapamiętać. Nie mógł się mylić, dlatego nie myśląc nad konsekwencjami rzucił się pędem w stronę portu.
Nie zwracał uwagi na dziwne spojrzenia ludzi, kierowane w jego stronę. Biegł szybko, co jakiś czas tracąc równowagę, jednak ostatecznie ani razu się nie przewrócił.

Wszedł na drewniany pomost, przy którym statek zaczął powoli cumować; kilku mężczyzn przywiązywało grube liny do polerów, krzycząc głośno jeden na drugiego. Taehyung zerknął po twarzach piratów, otwierając szeroko oczy, gdy rozpoznał w nich ulubieńców Czarnookiego. Chciał niepostrzeżenie wycofać się i zaczekać na Jeona w cieniu jakiegoś budynku, jednak w ów momencie wzrok jednego z mężczyzn padł na jego osobę. Przełknął głośno ślinę, gdy czarnowłosy uderzył w ramię drugiego pirata, uśmiechając się krzywo pod nosem i wskazując na przestraszonego blondyna.

— Czy to nie nasz mały Kim Taehyung, któremu jakiś cudem udało się uciec Jungkookowi? — zaśmiał się kpiąco. — Na pokład z nim, chłopaki. Kapitan ucieszy się, jak go zobaczy i może tym razem wypełni ostatnią wolę ojca.

Taehyung nawet nie zanotował momentu, w którym na nowo stanął na deskach Victorii, podtrzymywany przez dwóch postawnych piratów, znajdując się tym samym w centrum zainteresowania.

Przeklną w myślach swoją głupotę, zerkając po twarzach załogi. Wszyscy uśmiechali się złośliwie, nie kryjąc niechęci względem Kima, co skutkowało tym, że blondyn zaczął zastanawiać się, jak bardzo ci ludzie musieli go nienawidzić...

Warknął cicho, gdy jeden z trzymających jego rękę mężczyzn, zacisnął mocniej palce na wrażliwej skórze. Szepty rozniosły się po pokładzie, a załoga przeniosła spojrzenie z Taehyunga na mostek kapitański. Blondyn zamknął oczy, kiedy chora ekscytacja zawładnęła jego ciałem. Wiedział kogo oznaczał strach w oczach korsarzy.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz