XXXV

1K 107 9
                                    

Już o godzinie szóstej rano dało się usłyszeć podniesione głosy targujących się na głównym placu ludzi. Taehyung zmarszczył mocno brwi, nadal jednak nie unosząc ciężkich powiek. Dwie godziny snu to zdecydowanie za mało... Zdenerwowany starał się na nowo oddać w objęcia Morfeusza, ale niestety, upragniony stan nie przychodził.
Już w tamtym momencie blondyn mógł bez wahania powiedzieć, że ten dzień nie będzie należał do tych udanych; nie dość, że będzie chodzić niewyspany, to jeszcze zmuszony był leżeć na twardej i zimnej podłodze.

Wkurzony zrobił zamach nogą, by choć trochę to okropne, buzujące napięcie zeszło z jego ciała, jednak nie spodziewał się zastać na swojej drodze przeszkody. Głośny jęk sprawił, że chłopak otworzył szeroko oczy, podrywając się do siadu.

— Kurwa, poddaję się, nie musisz mnie katować — sapnął brunet, łapiąc za obolały brzuch.

— P-przepraszam Jeongguk! To nie było specjalnie...

Kim zasłonił dłonią usta, z całych sił starając się powstrzymać śmiech. Nic nie mógł poradzić na to, że grymas na twarzy pirata po prostu go bawił.

— Bawi cię moje cierpienie? — kapitan uniósł brwi, również siadając. — Mały sadysta.

Nie minęło nawet kilka sekund, gdy niczego niespodziewający się Taehyung został pociągnięty przez silniejszego. Upadł na umięśniony tors i mimowolnie przymknął oczy, gdy wsłuchiwał się w miarowe bicie serca Jeona, powoli zamykając ciężkie powieki. Objął talię kapitana swoimi długimi rękami, nie pozwalając mu uwolnić się z jego objęć...

— Chyba nie idziesz znowu spać, Taehyung... — zaśmiał się brunet, chowając nos w blond kosmyki drugiego.

Ciche "zamknij się" było jedynym co usłyszał, zanim do salonu wszedł Jin. W wiklinowym koszyku kapitan mógł zobaczyć kilka jaj i świeży chleb, na co uśmiechnął się kpiąco.

— Jak miło, od kiedy robisz za gosposie? — zapytał. — Brakuje ci jeszcze takiego uroczego fartuszka.

Kim zmierzył wzrokiem drugiego pirata oraz słodkiego blondyna, leżącego na jego torsie, wzdychając cicho. Zamknął oczy i przyłożył dwa palce do skroni, teatralnie ją masując.

— Ty nie dostaniesz śniadania, Jeon.

×⚓×

Po upływie niecałej godziny, brunet był zmuszony obudzić śpiącego na nim Taehyunga, ponieważ gospodarz niecierpliwił się, wołając ich na śniadanie. Dwudziestodwulatek czując motyle pocałunki, składane przez kogoś na swojej twarzy, od niechcenia uchylił powieki.

Od razu uśmiechnął się słodko w kierunku Jungkooka i przeciągnął leniwie, niczym ten znienawidzony przez niego biały pers jego byłej guwernantki. Och, jaki ten kot był nieznośny.
Blondyn wstał wolno, uprzednio skradając szybkiego buziaka kapitanowi. Ruszył do małej kuchni, z której uciekał kuszący zapach przygotowanego przez Jina śniadania, a jego oczy zaświeciły jasno, gdy tylko ujrzał zastawiony stół... Dawno nic nie jadł i naprawdę stęsknił się za świeżym jedzeniem.

Dwa stołki okupowane były przez admirała i Jimina, dlatego pozostała trójka stanęła przy meblu, decydując się, które jajko upolować z dużej, drewnianej miski. Może i śniadanie należało do tych skromniejszych, jakie przyszło jeść synowi gubernatora, ale Taehyung nie mógł narzekać. Popatrzył na przystojny profil Jungkooka, wpychając piętkę z chleba do ust i uśmiechnął się delikatnie w jego stronę.

— Podoba mi się to... — zaczął, zerkając wymowie na admirała. —  Mógłbym mieć takie poranki codziennie. Co prawda nie są to warunki do jakich przywykłem — zaśmiał się krótko. — Nie jest to żadna rezydencja, nie mam tu dużego łóżka i moich drogich ubrań, na zewnątrz okropnie śmierdzi rumem i rybami, a te krzyki z targu mogą przyprawić o ból głowy... nie mam również pewności, czy jakiś pijany facet nie obije mi twarzy, jeśli pójdę do tej waszej ulubionej tawerny za rogiem, ale mógłbym żyć właśnie w ten sposób, bo... bo pierwszy raz czuję się jak w rodzinie, mimo iż my nawet nie jesteśmy spokrewnieni. Jestem szczęśliwy — dokończył, czując jak Jungkook delikatnie obejmuje go ramieniem.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz