XXIII

952 131 13
                                    

Stawiał bardzo ostrożnie każdy kolejny krok, bacznie rozglądając się dookoła siebie; jego wzrok na szczęście powoli przyzwyczajał się do panującego mroku, więc widział już niektóre kształty. Zręcznie omijał każdy stalagmit, stalaktyt i stalagnat, których w tej jaskini nie brakowało.

Raz tylko poślizgnął się na śliskiej powierzchni i upadł niefortunnie, mocząc sobie przy tym cały bok. Nie przejął się tym jednak ani trochę, od razu podejmując się dalszej wędrówki. Bał się, że jeżeli zbyt długo zajmie mu dotarcie do kamienia, to piraci zaczną się denerwować. A nie chciał testować ich cierpliwości, kiedy jako zakładników mieli przyjaciół jasnowłosego.

Niespodziewanie nad głową Kima przeleciał motyl, przez co dwudziestodwulatek w szoku otworzył usta. Nie zdziwiło go jednak, co takiego stworzenie robiło w grocie, ale to, iż owad emitował czerwone światło...

Fluorescencyjne zwierzę wzbudziło w Taehyungu tak wielki zachwyt, że chłopak zapomniawszy czego szukał, jak zaczarowany podążył za pięknym motylem. Niczym w transie wyciągnął rękę, by dotknąć świecących skrzydeł... Zatrzymał się nagle, gdy kątem oka dostrzegł ogromne źródło krwistej czerwieni.

Na kamiennym piedestale leżał kamień; bił od niego blask, który szalenie przyciągał Taehyunga. Chłopak nawet nie zanotował momentu, kiedy stał niecały metr od rubinu, wyciągając w jego stronę drżącą dłoń. Był jak zahipnotyzowany, w ogóle nie panował nad swoim ciałem. Umysł krzyczał, by się zatrzymał, ale blondyn był głuchy na głos rozsądku. Kamień był taki piękny i na wyciągnięcie ręki...

×⚓×

Nie wiedział, jak długo stał przy magicznym rubinie, jednak gdy do jego uszu dotarł głośny krzyk, niczym poparzony odskoczył w tył.

Ostatni raz popatrzył na kuszący skarb i rzucił się szybko w stronę wyjścia z jaskini, kiedy wśród podniesionych głosów rozpoznał ten, którego zdecydowanie nie powinien usłyszeć. Syknął poddenerwowany, wpadając na twardy stalagmit... Musiał jak najszybciej wydostać się na świeże powietrze, by prawdopodobnie ratować swoich przyjaciół.

Spanikowany Kim w końcu wypadł z groty, wywracając się na zimną glebę. Nie minęła jednak nawet sekunda, a chłopak wstał gwałtownie na nogi, patrząc przerażony na Namjoona, trzymanego przez dwójkę piratów. Co prawda, admirał starał wyrwać się mężczyznom, ale na nic były jego próby.

— Ktoś mi wyjaśni, o co tu chodzi?! — krzyknął kapitan, patrząc po twarzach młodych chłopców. — Kim ty, do cholery, jesteś?!

— Kim Namjoon — warknął jeden z korsarzy. — Admirał jednej z flot podporządkowanych gubernatorowi Port Vallis. Pamiętam tę mordę bardzo dobrze. To jego ludzie zatopili statek kapitana Browna. Uratowałem się tylko dlatego, że nie mogę umrzeć.

Hoseok zrobił krok w przód, chcąc w jakiś sposób zbliżyć się do brązowowłosego. Był niezwykle zdenerwowany. Obezwładniająca go bezsilność sprawiała, że miał ochotę krzyczeć i płakać; no bo w końcu to przez niego Namjoon znalazł się w niebezpieczeństwie. To on kazał mu szukać Czarnookiego i jego przeklętego okrętu...

Dopiero lekkie szarpniecie w tył uświadomiło Jungowi, jaką głupotę gotów był popełnić. Na szczęście Yoongi przytrzymał go w pasie, nie pozwalając na jakikolwiek ruch.

— Lepiej się nie odzywaj albo ty też zginiesz — szepnął mu tylko na ucho.

Zginiesz. To słowo boleśnie krążyło w głowie miedzianowłosego, kiedy z przerażeniem przeniósł wzrok na kapitana.

— Co cię tu sprowadza, admirale? — zapytał starszy Jeon z nieprzyjemnym uśmiechem na twarzy. — Możecie go puścić — zwrócił się do swoich ludzi.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz