XXI

963 121 9
                                    

Czuł, jak uginały się pod nim kolana, a on tracąc panowanie nad nogami, osuwał się w ramiona wyższego.

Był pewien, że Jungkook mógłby zobaczyć strach w jego oczach, dlatego szybko spuścił wzrok na tors drugiego, ostrożnie badając odsłoniętą klatkę piersiową i miejsce, gdzie powinno bić serce ciemnowłosego.

Brunet z kolei dokładnie przyglądał się reakcji Kima; żył już długo i zdążył nauczyć się zachowań ludzkich. Zmarszczył brwi, kiedy Taehyung zagryzł wargę i przerwał kontakt wzrokowy.

Wzmocnił uścisk na talii niższego, kiedy poczuł, jak ten bezsilnie opiera się o jego tors. Taehyung wyglądał jakby usilnie nad czymś myślał.

— J-ja nie w-wiem o czym mówisz... Naprawdę — w końcu wyszeptał Kim, stawiając na kolejne już kłamstwo. — Musiałeś coś źle zrozumieć. Nie rozmawiałem z tym mężczyzną... — dokończył, nadal nie patrząc w oczy ciemnowłosego.

— Taehyung, spójrz na mnie.

— N-naprawdę nie wiem... — powtórzył słabo, gdy niespodziewanie przerwał mu kapitan, wołając swojego syna.

— Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, Taehyung — brunet odsunął się od drugiego chłopaka i złapał go za dłoń. Następnie pociągnął Kima w stronę pozostałych piratów, nie oglądając się już za siebie.

— Gdzie teraz? — usłyszał jasnowłosy, gdy zatrzymali się przy grupie mężczyzn. Uścisk na jego dłoni wzmocnił się znacznie, dając blondynowi do zrozumienia, iż miał mówić prawdę i doprowadzić ich jak najszybciej do kamienia.

— Na wchód.

— Czyli w gąszcz? — Czarnooki nie czekał na potwierdzenie. — Morgan, Raven i Choi, idźcie pierwsi. Macie ciąć bluszcz i liany, torując nam drogę. A wy... — zwrócił się do pozostałych — macie mieć oko na tę trójkę i uważajcie na liściołazy żółte. Toksyny zawarte w wydzielinie ich skóry mogą zabić tych chłopców w ciągu sekund, a tego byśmy nie chcieli, prawda? — zaśmiał się pod nosem, a Jimin jęknął głośno, przeklinając swój los. Nienawidził żab, a oni prowadzili go w tropikalny las, gdzie roiło się od takich okropieństw...

×⚓×

Namjoon stracił z oczu blond czuprynę Taehyunga, kiedy grupa mężczyzn zniknęła za drzewami. Zerknął pospiesznie na swojego towarzysza, który wydawał się nad czymś mocno zastanawiać. Baczny wzrok Jina nadal wbity był w miejsce, gdzie przed momentem stał Kim wraz z ciemnowłosym.

Cóż... oczywiście admirała również zdziwił fakt, jak blisko siebie stali chłopcy, jednak nie przejął się tym zbytnio. Przekonany był, że Taehyung nienawidził piratów tak samo bardzo co brązowowłosy. Przez głowę Namjoona nawet przeszła myśl, że blondyn dobrze udawał bycie przyjaznym w stosunku do swoich porywaczy; pewnie taką taktykę objął, aby przeżyć.

— Nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek, oprócz Yoongiego, zbliżył się do Jeona i wyszedł z tego cało, bez obitej mordy. Coś musi być tu na rzeczy — pirat zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na admirała.

— Kim jest ten cały Jeon?

— Jeon Jeongguk, syn kapitana Victorii. Nie znam go osobiście, ale słyszałem opowieści. Cała ta zgraja jest tajemnicza i niebezpieczna. Wolałbym się trzymać od nich z daleka, ale przygoda to przygoda — powiedziawszy to, starszy wstał wolno i ruszył wzdłuż plaży, za piratami. Namjoon zrobił to samo. — Mój tata znał Czarnookiego. Byli przyjaciółmi. Z tego co słyszałem, młody Jeon najbardziej w świecie go ceni. Kapitan jest dla niego nie tylko rodziną, ale i największym autorytetem. Podobno zrobi wszystko to, co każe mu ojciec. Według opowieści ludzi, Jungkook jest maszyną w jego rękach. Współczuję trochę chłopakowi, ma wszystko i nic. Nie sądzę, żeby zaznał w życiu jakiegoś pozytywnego uczucia ze strony ojca, a mimo to nadal jest w niego tak wpatrzony...

Namjoon słuchał uważnie tego, co opuszczało usta korsarza, ponieważ... musiał przyznać: zaciekawiła go postać Jeon Jeongguka, a z historii Jina wynikało, że lepiej z chłopakiem nie zadzierać, gdyż bez skrupułów mógłby zabić kogokolwiek.

Admirał postanowił, jak najszybciej uwolnić Taehyunga, będąc przy tym mocno przekonanym, że syn gubernatora był w niemałym zagrożeniu.

Złapał prędko za dłoń Jina, zatrzymując go w pół kroku. Popatrzył wymownie na nogę niższego i zaczął mówić ściszonym głosem:

— Zostaniesz na plaży — kiedy zobaczył, jak pirat otwierał usta, zapewne aby zaprotestować, dodał: — kulejesz. Nie mogę cię narazić jeszcze bardziej. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś. Gdyby przyszło nam uciekać, wybacz, ale uważam, że nie dałbyś rady. Nie chcę, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda. Sam pójdę po Taehyunga i Hosoeka. Uratuję ich. Ty poczekasz tutaj. Jeśli załoga Czarnookiego będzie nas gonić, lepiej jeśli będziesz na statku i szybko nas stąd zabierzesz. Zanim oni ruszą w pościg, my będziemy już daleko. Wszystko się uda, zobaczysz... — powiedział, kiwając niepewnie głową. Nie wiedział czy próbuje przekonać Jina, czy może siebie.

— Nadal nie jestem przekonany, Namjoon. Co jeśli jednak coś pójdzie nie tak? Co jeśli was zabiją?

— Wtedy odpłyń, ratuj siebie. Wróć na Tortugę i udawaj, że nic takiego nie miało miejsca. Daj mi około godziny na sprowadzenie ich. Jeśli po tym czasie się nie zjawię, uciekaj.

— Nie podoba mi się ten plan. Pójdę z tobą, może gdy będziemy we dwóch uda nam się...

— Zostajesz tu. Nie chcę słyszeć sprzeciwu — brązowowłosy podniósł odrobinę głos, marszcząc groźnie brwi.

— Rozkazujesz mi jako admirał? Wiedz, że nie słucham...

— Jako osoba, której zależy na tym, żebyś wyszedł z tego cało. Proszę Jin — przerwał zrezygnowany szatyn.

— Dobrze — westchnął pirat, zgadzając się ostatecznie z wyższym. — Wypłynę spomiędzy tych skał, żeby łatwiej było nam uciec. Będę czekał na okręcie i... — widząc, jak Namjoon otwierał usta, dodał pospiesznie: — nie przerywaj mi trzeci raz, bo cię uderzę. Wróć cało z tymi chłopcami. Ach, i zapomniałbym... Jest z nimi taki jeden, Jimin. Mieszka ze mną od dawna... Zaplątał się w to towarzystwo, kiedy był młodszy. Boi się odejść, więc jakbyś mógł, zabierz go ze sobą. Jest jednym z najniższych tam, ma czarne włosy, brak zarostu. Jeśli stawiałby jakiś opór, powiedz mu, że jesteś ze mną, Kim Seokjinem. Użyj mojego pełnego imienia, mało kto je zna.

— Postaram się — młodszy Kim skinął głową i odwrócił się w stronę ścieżki wydeptanej przez piratów. — Widzimy się za godzinę... Mam nadzieję — nie czekając na odpowiedź, ruszył biegiem w stronę tropikalnej puszczy.

— Też mam taką nadzieję — wyszeptał Jin, wiedząc, że Namjoon nie mógł go już usłyszeć.

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz