XXVIII

981 129 14
                                    

Blondyn rozglądnął się po znanym mu już porcie, wzdychając gorzko. Nic się nie zmieniło; wszystko wyglądało tak samo, jak tego dnia, kiedy Czarnooki kazał mu płynąć do Zatoki Smoków. Brudni mężczyźni ubrani w podarte łachmany upijali się rumem, siedząc w cieniu drewnianych budynków, kobiety chodziły z koszykami, czasem krzycząc jedna na drugą, a dzieci biegały, śmiejąc się radośnie i udając przeróżne potwory morskie...

Blondyn zerknął na swoje ubranie, zdając sobie sprawę, że nie różnił się ani trochę od tych zaniedbanych ludzi. Yoongi pomyślał o wszystkim, dając im śmierdzące alkoholem ciuchy i brudząc włosy oraz buzie jakimś lepkim smarem.

Kim zrobił niepewny krok przed siebie, nie wiedząc jednak gdzie dokładnie powinien pójść.

— Przyrzekam, że jak wyjdziemy z tego cało... — zaczął Namjoon, śledząc spojrzeniem Taehyunga — to podam się do dymisji.

Chłopcy ruszyli przez miasto, kierując się w stronę kamienicy, w której niegdyś pomieszkiwał Jin.

Ciemnowłosy z wahaniem otworzył drzwi, rozglądając się dookoła; w końcu zostawił chatę na pastwę losu na długo ponad miesiąc. Ktoś łatwo mógł się włamać, robiąc z jego domu swoje własne gniazdko. Na wyspie piratów było to powszechnym zjawiskiem.

Kiedy z ulgą stwierdził, że wszystko było na swoim miejscu, a w jego łóżku nie spał nieproszony gość, zaprosił towarzyszy do środka. Trójka mężczyzn usiadła na kanapie w małym pokoju, pozostali zaś zajęli miejsce na zimnej podłodze. Taehyung odkaszlnął głośno, opierając głowę o ścianę.

— Co teraz? — zapytał, co chwila zerkając na Yoongiego, który niechętnie przeniósł wzrok na blondyna. Przez moment mierzył go spojrzeniem, by następnie zamknąć oczy i prychnąć pod nosem.

— Nie wiem — odpowiedział w końcu, masując skronie.

— Jak to nie wiesz? — Taehyung zmarszczył brwi, nie będąc pewien czy dobrze usłyszał.

— Słuchaj, zrobiłem wszystko co mogłem. Odnalazłem was i tu sprowadziłem, teraz przyszłość nie zależy ode mnie, Taehyung. Nie wiemy dokładnie, kiedy Jungkook zawita z powrotem na tych morzach. Jedyne co mi powiedział sześćdziesiąt dni temu to to, że planuje wrócić za dwa miesiące. Ten okres minie dokładnie za cztery dni. Możemy się go spodziewać w każdym momencie. Jest nas teraz siódemka, bo żaden pirat o zdrowych zmysłach nam nie pomoże, gdy na głowie mamy całą flotę, która pilnuje morza przy Tortudze...

— I kolejny statek, który pewnie ruszył za nami, od razu jak zorientowali się, że Taehyunga znów nie ma w Port Vallis — zaczął Hoseok cicho, ale widząc zdezorientowanie na twarzach pozostałych, dodał głośniej: — Myślicie, że gubernator nie wysłał za synem swoich ludzi? — odwrócił się w stronę blondwłosego. — Jestem pewien, że ten cały Bogum pobiegł do twojego ojca i naskarżył na nas. W końcu powiedziałeś mu, że za niedługo wrócisz, a według mnie, dwa dni to długi okres czasu. A właśnie tyle nam zajęło by tu dopłynąć.

— Super, nawet nie będę musiał się nigdzie podawać... Sam gubernator odsunie mnie od stanowiska... — powiedział sarkastycznie admirał i klasnął w dłonie z wymuszonym entuzjazmem. — I przy dobrych wiatrach nie stracę głowy — dodał, gdy nagle wpadł na niebezpieczny pomysł. Zerknął na Taehyunga, wzdychając głośno. — Naprawdę ci na nim zależy, mam rację? — blondyn spuścił wzrok na swoje dłonie, gdy lekki róż wpłynął na jego policzki.

— J-ja chyba go kocham — wyszeptał, jednak każdy był w stanie usłyszeć słowa Kima.

— W takim razie oddajcie mi mój mundur. Razem z Jinem podpłyniemy do statku, czekającego na Jeona. Póki co nadal jestem admirałem i to mnie podporządkowani są ci ludzie. Powiem im, że gubernator zażądał, aby wracali do Port Vallis. Zanim dopłynął do miasta tym ogromnym okrętem i zrozumieją, że był to przekręt, minie co najmniej trzy dni. Później zajmie im kolejne trzy, żeby tu wrócić, a my...

𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz