— Jeongguk! — krzyknął blondyn i w mgnieniu oka znalazł się przy konającym chłopaku.
Używając całych sił odepchnął postawnego Francuza i padł obok nieprzytomnego, zrozpaczony, nie wiedząc co powinien zrobić. Zdawało mu się, że pirat umierał na jego oczach. Szloch opuścił usta Kima, a widok został zamazany przez słone łzy.
— Taehyung? Kim Taehyung? — zapytał zdezorientowany admirał. Płaczący blondyn w ogromnej mierze przypominał tego małego, jasnowłosego dzieciaka, który biegał obok swojego ojca, gdy lata temu odwiedzali Francję. — Co ty tu robisz? J-jesteś zakładnikiem? Chodź chłopaku, zabiorę cię do Port Vallis...
— Nie! — przerwał mu Kim. — Odejdź, do cholery! Odejdź, proszę, zostaw mnie... — zapłakał, czując zimną skórę Jeona pod palcami. — Obiecałeś, że wrócisz do mnie cały i zdrowy, ty pieprzony dupku! Wracaj! — zwrócił się do bruneta, słabo potrząsając jego bezwładnymi ramionami.
Oszalał, przeszło przez głowę admirała, gdy próbował podnieść Taehyunga. Tamten jednak uparcie mu się wyrywał, okropnie przy tym krzycząc i przeklinając to Francuza, to Jeona. Starszy w końcu poddał się; westchnął głośno i odsunął od chłopaka. Zerknął na pokład, z przerażeniem zdając sobie sprawę, że jego ludzie przegrywali walkę z piratami. Rozkazał więc pilny odwrót, mając w głowie gotowy plan, żeby od razu płynąć do Port Vallis. Ostatni raz spojrzał na płaczącego blondyna i leżącego bez życia pirata, po czym szybko wrócił na swój statek, licząc starty w ludziach...
×⚓×
— Wracajcie tu, tchórze! — krzyknął kapitan, nie zwracając uwagi na swojego syna; bardziej przejął się odpływającym francuskim statkiem. — Wrzucić martwe ciała do wody! — zarządził po chwili, zwracając się do załogi.
Można było stwierdzić, iż był to szczęśliwy dzień dla Francuzów. Czarnooki bowiem nie miał czasu do stracenia na bezsensowny pościg za wrogim okrętem. Inaczej za pewne zakończyliby swój żywot w głębinach oceanu.
— Aye! — odkrzyknęli piraci, zabierając się za czyszczenie pokładu.
W tym samym momencie przerażony Jimin wszedł na pokład, a zaraz za nim Hoseok i Yoongi. Brunet niepewnie usiadł przy Taehyungu, głaszcząc go delikatnie po plecach. Pomarańczowowłosy zerknął na Mina, który z obojętnym wyrazem twarzy patrzył na scenę przed nim.
— Jak możesz być taki nieczuły — zapytał nagle Jung, na co Yoongi tylko wzruszył ramionami.
— Mówiłem, żebyście tu nie przychodzili, to teraz macie płaczącą blondynę.
— Ty... Ty dupku! — krzyknął Hoseok, nie panując nad sobą. Rzucił się na szarowłosego, uderzając go pięścią w twarz. Zdezorientowało to Mina, który w ostatniej chwili zdążył uchronić się przed kolejnym ciosem. Jimin zareagował szybko, podrywając się na równe nogi i chwytając Junga w pasie. — Zostaw mnie! Zabiję gnoja!
— Hoseok uspokój się! To nie czas na jakieś głupie kłótnie. Patrz, Taehyung nas potrzebuje — wskazał na roztrzęsionego blondyna, który patrzył na nich dużymi oczami. — D-dlaczego jesteś taki okropny? Myślałem, że byliście przyjaciółmi — z niedowierzaniem zapytał szarowłosego.
— Jesteśmy przyjaciółmi — korsarz wycedził przez zaciśnięte zęby i oparł się o drewniane nadburcie, patrząc na Jeona jakby wyczekująco. — Śmieszy mnie to wasze przejęcie, nie znacie go długo, nic o nas nie wiecie, a Lee ryczy, jakby stracił właśnie najcenniejszy skarb... — powiedział po chwili, usilnie nad czymś myśląc. — Chwila moment... — wysapał, zanim w szoku popatrzył po twarzach pozostałych. — Ty chyba się w nim nie zakocha... Niech mnie kule biją! Nie wierzę! Aż mi ciebie żal, Taehyung.
CZYTASZ
𝗵𝗲'𝘀 𝗮 𝗽𝗶𝗿𝗮𝘁𝗲 • taekook
Fanfiction❝𝗻𝗼𝘁 𝗮𝗹𝗹 𝘁𝗿𝗲𝗮𝘀𝘂𝗿𝗲'𝘀 𝘀𝗶𝗹𝘃𝗲𝗿 𝗮𝗻𝗱 𝗴𝗼𝗹𝗱, 𝗺𝗮𝘁𝗲❞ ocean, statki, łupy, legendy, rum, tortuga, piraci i jedno kłamstwo, które zmieniło życie kima na zawsze. 📍Tortuga, Morze Karaibskie ...