Pierwsze dni szkoły, minęły zaskakująco szybko. Ku szczęściu uczniów, większość nauczycieli omawiało zeszłoroczne SUMy, które w większości przypadków (w tym Rachel) poszły wyśmienicie. Tak więc po lekcjach uczniowie szóstych klas, zamiast przebywać w bibliotece, mogli w stu procentach wykorzystywać ostatnie ciepłe dni.
Tak też się stało w piątkowe południe, podczas którego Rachel, Marlena, Syriusz, James i Peter udali się na dziedziniec by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, podczas gdy Lily, Jane i Remus odbywali właśnie lekcję Starożytnych Run.
Rachel siedziała na trawie, opierając się plecami o murek, a na jej kolanach głowę ułożył James, który położył się swobodnie i zaczął przeglądać rozpiski na temat różnych zagrywek do Quddicha (które z resztą wręczyła mu właśnie Rachel. Dostała je od Bryca, jako że grał on w brytyjsko irlandzkiej drużynie Quiddicha, Tajfuny Tutshill) Peter jak to Peter, po prostu zajął się swoim dyniowym pasztecikiem. Natomiast Syriusz i Marlena usadowli się nieco dalej, gdzie dziewczyna opowiadała o minionych wakacjach.
Przyjemną ciszę przerwał dopiero głośny chichot Pottera, który usłyszał burczenie brzucha Harrison.
- Ktoś tu chyba jest głodny - stwierdził po czym znowu się zaśmiał.
- Wybacz, nie zjadłam dziś za dużo śniadania - odpowiedziała zgodnie z prawdą, a Peter wnet wyjął z kieszeni swojej szaty trochę zgniecioną czekoladową żabę.
- Chcesz? - zapytał wystawiając rękę w stronę blondynki, która już chciała ją przyjąć, gdy do ich rozmowy przyłączył się Syriusz.
- Chyba nie chcesz poczęstować naszej Rachel, jakąś starą żabą, którą zapewne kupiłeś dwa lata temu.
Tym razem to Black zaczął grzebać w swojej kieszeni, z której wyjął po chwili paczkę cukierków. Gryfon posłał znaczące spojrzenie pozostałym chłopakom, ale dziewczyna go nie widziała i od razu wzięła cukierka do ust.
Nie musiła długo czekać, gdy zaczęła czkać jak opentana, na co zarówno Marlena jak i chłopcy zaczęli głośno się śmiać.
- Idioci... - stwierdziła Rachel, mimo wszystko delikatnie się uśmiechając.
- O nie, nie, nie. Tylko nie on - burknęła Marlena widząc, że na dziedziniec wyszedł jej młodszy brat, który od razu ją zauważył.
- Cześć - powiedział trochę nie śmiało, na co cała grupa gryfonów skierowała na niego wzrok.
- Nigel, jak się masz? - zapytała od razu Rachel, uśmiechając się serdecznie.
- Bardzo dobrze, wczoraj na transmutacji udało mi się nawet zamienić zapłacę w igłe - puchon wypioł dumnie pierś, na co wszyscy (po za Marlneną) zaśmiali się od nosem.
- To fantastycznie.
- Dobra, dobra. Czego chcesz? - warknęła McKinnon, na co Rachel przewróciła oczami.
- Chciałem ci tylko przekazać, że rodzice cię pozdrawiają.
Gryfonka mlasneła poirytowana, a Syriusz z Jamesem mieli z całej tej sytuacji niezły ubaw.
- Zjeżdżaj z tą Nigel! Jeszcze chwila, a przysięgam że ci coś zrobię!
Najwyraźniej blondyn, wiedział że jego siostra mówi w stu procentach poważnie, bo już po kilku sekundach zniknął z ich pola widzenia.
- Jak można być tak oschłym, dla kogoś tak uroczego?
- To zwykły szczyl - odparła McKinnon nawet nie patrząc w stronę, przyjaciółki która zadała jej pytanie.
- Jeśli go nazywasz szczylem to lepiej spójrz tam - Syriusz wskazał na Regulusa Blacka, który wraz ze swoimi kolegami, postanowił również skorzystać z pięknej pogody, która swoją drogą już nie była taka piękna, jako że słońce zaszło za burzowe chmury - tylko sam Merlin wie co on tak naprawdę knuje. Całe ściany w jego pokoju oblepione są w artykułach o Voldemorcie. Z resztą cała moja rodzina kieruje się tą chorą ideologią czystej krwi.
Pośród gryfonów nastała dość napięta cisza. Temat wiszącej w powietrzu wojnie, nie należał do tych o których chcieli dyskutować.
Dopiero po chwili odezwał się James, przerywając tym samym tą niezręczną ciszę.
- Lepiej się zwijajmy, zaraz zacznie padać.
CZYTASZ
• Czekolada mleczna • Remus Lupin •
Short StorySzesnastoletnia Rachel Harrison przeżywa właśnie najlepsze chwilę w życiu. Hogwart jest dla niej jak drugi dom. Czy ten rok przyniesie jej coś nowego? Może miłość? Chociaż dziewczyna świetnie się bawi nie może ignorować ważnych decyzji.