▪︎26

2.4K 144 12
                                    


Już po kilku dniach, Rachel szła schodami w stronę Wielkiej Sali tuż po przyjeździe do Hogwartu, słuchając Jane, która opowiadała jej o swoim rodzinnym wyjeździe na narty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Już po kilku dniach, Rachel szła schodami w stronę Wielkiej Sali tuż po przyjeździe do Hogwartu, słuchając Jane, która opowiadała jej o swoim rodzinnym wyjeździe na narty.

Blondynka z zaciekawieniem słuchała swojej przyjaciółki, dopóki nie usłyszała zza rogu swojego nazwiska, a po chwili nie ujrzała Jeremiego dyskretnie do niej machającego.

- Ale myślę, że gdybyśmy zostali tam jeszcze z dwa dni, bym już to opanowała do perfekcji. Narty tylko wydają się takie skomplikowane, ale na pewno nie są. W końcu wymyślili je mugole, nie?

- Tak, Jane. A teraz wybacz, muszę iść do łazienki.

- Widzimy się w takim razie na sali.

Rachel jedynie kiwnęła głową i minęła tłum uczniów, po czym podeszła w miejsce gdzie widziała przed chwilą ślizgona.

- Walker? - zapytała unosząc jedną brew do góry, gdy stanęła na przeciwko niego.


- Harrison.

Oboje spoglądali na siebie, czując w sobie dziwne napięcie, które w końcu przerwał Jeremy.

- Wiem, że jest już po świętach, ale mam coś dla ciebie.

Chłopak wyjął zza pleców, starannie opanowany prezent i wręczył go zszokowanej gryfonce.

- Otwórz - nakazał, a dziewczyna od razu rozwiązała srebrną wstążkę oraz rozerwała ciemnozielony papier.


- Baśnie Barda Beedle'a? Pamiętałeś.

- Jeden z pierwszych egzemplarzy, przełożony z run.

Kąciki ust Rachel powędrowały ku górze, a jej nową książkę od razu do siebie przytuliła, tak jak by ktoś miał jej ją zaraz zabrać.

- Muszę się przyznać, że za nim ją zapakowałem, pozwoliłem sobie na przeczytanie kilku stron. Może kilkunastu.

- I jak?

- Chyba najbardziej podobała mi się ta o fontannie...

- Fontanna szczęśliwego losu? - zapytała, a raczej stwierdziła Rachel, jako że doskonale znała tę baśń, bo była to jej ulubiona.

- Dokładnie.

Oboje się zaśmieli, chodź nawet nie wiedzieli czemu, a następnie nastąpiła kilku sekundowa cisza, podczas której Rachel zrozumiała, że gwar związany z rozmowami uczniów ucichł, więc wszyscy musieli być już w Wielkiej Sali.

- Chyba powinniśmy już iść... - blondynka wskazała na ogromne drzwi, a Jeremy przytaknął.


- No to do zobaczenia. I... I dziękuję za prezent.

- Nie ma sprawy.

Gryfonka ostatni raz posłała mu uśmiech, po czym zniknęła za drzewami Wielkiej Sali. Zajęła miejsce pomiędzy Jane, a Jamesem, lecz nim zdążyła cokolwiek nałożyć na talerz, zawiesiła wzrok na Jeremim, który również właśnie zasiadał przy swoim stole. Nadal nie oswoiła się z myślą, że ślizgon jest dla niej miły. Ba, nawet nie wiedziała czy powinna.

- Ziemniaczka? Są wyśmienite.

Z transu wyrwał ją dopiero głos Pottera, który przysunął jej miskę z pieczonymi ziemniakami pod nos.

- Poproszę.

- Poproszę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
• Czekolada mleczna • Remus Lupin •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz