▪︎40

1.8K 111 8
                                    


Rachel spędziła kolejną godzinę na wpatrywaniu się z wierzy zegarowej, na drzewa na dziedzińcu, których gałęzie lekko kołysały się na wietrze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rachel spędziła kolejną godzinę na wpatrywaniu się z wierzy zegarowej, na drzewa na dziedzińcu, których gałęzie lekko kołysały się na wietrze.

I chodź już nie płakała, nadal czuła się paskudnie. Jedyne czego w tamtym momencie pragnęła, to znaleźć się w swoim łóżku pod szkarłatną pościelą i przytulnym do siebie termoforem.

Wolała jednak poczekać jeszcze trochę i upewnić się że jak wróci do dormitorium, jej wszystkie współlokatorki będą spać. Chciała uniknąć zbędnych pytań.

Ostatecznie, gdy zegar wybił dwudziestą trzecią, gryfonka kierować się w stronę dormitorium. Zupełnie nie dbała o to, że w każdej chwili mogła spotkać Irytka, Flicha, jego kotkę bądź innego nauczyciela. Po postu szła przed siebie, nawet nie oświetlając sobie drogi, różdżką, czego później pożałowała.

Została jej ostatnia prosta, gdy usłyszała nagle cichy szelest, dobiegający właśnie spod portretu Grubej Damy. Pomyślała, że to tylko przeciąg, lecz nagle dostrzegła, że coś tam jest i się rusza.

Już otwierała usta, by wydać z siebie wrzask, gdy usłyszała:

- To ty Rachel?

- James?! Co ty tu robisz? - zapytała widząc, że jej przyjaciel siedzi na podłodze, opierając się o ścianę zamku.

- Byłem w kuchni, po kociołkowe pieguski, a jak już wróciłem Grubej Damy nie było. Zapewne poszła do innego obrazu.

Rachel głębko westchnęła. Miała leżeć w łóżku pod ciepłą kołdrą, a zamiast tego znalazła się na zimnym korytarzu.

- Dawno nie gadaliśmy, co? - zagadała, rzucając na ziemię bukiet róż i siadając obok Pottera, który nieco się zaczerwienił, przypominając sobie, że obiecał jej, że zawsze może na niego liczyć.

1 września 1971

Grupka pierwszoroczniaków stała przy stołku, na którym już zasiedli pierwsi uczniowie, gdzie zostali przydzieleni do jednego z czterech domów.

Między jedynastolatkami panowała napięta atmosfera, żadne z nich nawet nie próbowało ukrywać ich przerażenia, zwłaszcza blondwłosa Rachel Harrison, która przygryzła nerwowo wargę.

- Hej, nie denerwuj się tak - powiedział stojący obok niej James Potter, jedyna doskonale znana jej twarz.

- A co jeśli tiara stwierdzi, że nie nadaje się do żadnego z domów i McGonagall pomyśli że to jakaś pomyłka, po czym odeśle mnie do domu?

Chłopiec zaśmiał się pod nosem.

- Jak ty coś powiesz. Oczywiście, że gdzieś cię przydzieli, nie ma innej opcji.

- James, a jeśli... Co jeśli trafimy do innych domów? - zapytała niepewnie.

Była niemalże przekonana, jej przyjaciel trafi do Gryffindoru, a ona wszędzie tylko nie tam. Jej zdaniem była kreatywna, jak na krukonkę przystało, była wierna, czym szczycą się puchoni, była również ambitna, jak każdy uczeń Slytherinu, ale z całą pewnością nie uważała siebie za osobę odważną.

- Będziemy wtedy spotykać się po lekcjach, z resztą niektóre z nich pewnie będziemy mieć razem.

Potter od razu zauważył, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała jego towarzyszki, więc złapał ją za jej drobną rączkę.

- Zawsze, ale to zawsze będę twoim przyjacielem. Jak będziesz miała jakiś problem czy cokolwiek, znajdziesz u mnie pomoc, albo chociaż wsparcie.

- Obiecujesz?

- Obiecuje.

Na twarzy dziewczynki pojawił się uśmiech, dzięki czemu na jej zaróżowionych policzkach pojawiły się dołeczki. Niesty tak szybko jak się pojawił, tak szybko znikł, bo Profesor McGonagall wycztała jej nazwisko.

Blondynka niepewnie wyszła na środek, odwracając się jeszcze w stronę Jamesa, który szeroko się do niej uśmiechał i pokazywał kciuki w górę.

Usiadła na stołku, a tiara przydziału ledwo dotknęła jej głowy, gdy ogłosiła:

- GRYFFINDOR!!!

- GRYFFINDOR!!!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
• Czekolada mleczna • Remus Lupin •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz