Louis
*****
Najpierw ta głupia, tępa Victoria, później Beatrice, Eve, a na końcu istny hit - Matthew! Kto by się tego spodziewał, prawda?! Przez tyle lat tolerowałem te wszystkie cycate laski, które lepiły się do mojego najlepszego przyjaciela, Harry'ego. Przez tyle lat żyłem, łudząc się marzeniami, które nigdy się nie spełnią, a ten idiota przyprowadza do domu swojego... chłopaka?!
- Wybiera się na te studia co ja - powiedział dumnie zielonooki, zachwalając swojego ukochanego. - To nasz ostatni rok w collegu.
- Również interesujesz się modą? - podpytał zainteresowany Liam.
- Tak, proszę pana - odparł grzecznie czarnowłosy chłopak, uśmiechając się przy tym nieśmiało. - Marzę o zostaniu projektantem.
- Matthew ma kilka szkiców ubrań, sam je zaprojektował - podsunął Harry z iskierkami w oczach.
- Naprawdę? - tym razem w zachwyt wpadł Zayn, a chłopak temu przytaknął. - Może mógłbyś nam kiedyś pokazać? Rzucilibyśmy na nie okiem.
- Oczywiście, jeśli tylko panowie chcą...
Przyglądałem się tej uprzejmej i miłej do porzygu rozmowie, ściskając mocno widelec w dłoni. Odkąd tylko ten intruz przekroczył próg naszego domu, ciskałem w niego piorunami. Marzyłem, aby stąd jak najszybciej wyparował, zniknął, przepadł. Tak bardzo go nie znosiłem, choć znaliśmy się mniej niż godzinę. Tupałem nerwowo nogą pod stołem, przez co Liam zdążył zwrócić mi na to uwagę już dwa razy.
Teraz swoje spojrzenie przeniosłem na Harry'ego. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Dawno go takim nie widziałem. Po rozstaniu z ostatnią laską był jakby przygaszony i snuł się po domu niczym duch. Współczułem mu wtedy bardzo. Nie chciałem, by cierpiał. On zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Na pewno Matthew czymś takim nie był. Zielonooki zachichotał teraz niczym nastolatka, kiedy brunet powiedział mu coś na ucho.
- Pójdę po sok - odparłem nagle, zrywając się gwałtownie z krzesła.
Mężczyźni drgnęli wystraszeni na mój nagły zryw. Zayn posłał mi pytające spojrzenie, ale kciukiem wskazałem tylko obszar za sobą. Ulotniłem się z jadalni najszybciej jak mogłem. Gdy dotarłem do kuchni, oparłem swoje czoło o lodówkę. Westchnąłem ciężko i zamknąłem oczy. Nie planowałem w ogóle wracać do towarzystwa. Już chciałem się odwrócić i ruszyć w stronę swojego pokoju pod pretekstem bólu głowy, gdy przeszkodził mi w tym Zayn. Wystraszył mnie swoją obecnością tutaj. Stał o dwa kroki dalej i w ciszy mnie obserwował. Poczułem się jak głupek, stojąc tak obok lodówki.
- Hej, co się dzieje, Lou? - zapytał z zatroskaną miną.
- Nic - mruknąłem, próbując go wyminąć i jak najszybciej stąd uciec.
- Zaczekaj - zawołał, chwytając mnie w zgięciu łokcia. - To nie jest ,,nic". Zachowujesz się naprawdę dziwnie. Już kiedyś rozmawialiśmy o twoim zachowaniu, kiedy Harry przyprowadzał swoje dziewczyny. Chodzi o Matthew?
- Nie - odparłem krótko, wbijając wzrok w podłogę. Nie chciałem spojrzeć na Zayna. On wiedział. Potrafił czytać ze mnie jak z otwartej księgi.
- Louis...
- Czy mogę pójść do swojego pokoju? - zapytałem po chwili milczenia. - Proszę...
- Przyjdę do ciebie później - powiedział i uwolnił moją rękę.
Zręcznie przemknąłem obok niego i ignorując śmiechy w jadalni, udałem się w stronę swojego pokoju. Pokonywałem dwa schodki naraz, przez co szybciej znalazłem się w swoich czterech ścianach. Tam od razu padłem na łóżko i schowałem twarz w poduszce. I jeśli zacząłem płakać, nikt o tym się nie dowiedział. Wiedziała jedynie poduszka, która chłonęła słone łzy. Byłem taki beznadziejny... Wypłakiwanie wszystkich zgromadzonych łez i użalanie się nad sobą sprawiło, że usnąłem.
To Zayn był tym, który mnie obudził. Pojawił się w moim pokoju, jak obiecał. Przysiadł na brzegu łóżka i delikatnie pocierał moje plecy. Odwróciłem twarz w jego stronę. Zapewne wyglądałem żałośnie, lecz mężczyzna nie dał tego po sobie poznać.
- Powiedziałeś mu kiedykolwiek? - zapytał.
- Komu i o czym? - odparłem, podnosząc się do siadu.
W rękach wciąż ściskałem poduszkę. To dawało mi złudne poczucie bezpieczeństwa. Ja już naprawdę sobie z tym wszystkim nie radziłem. Miałem dość swojego życia. Było ono naprawdę okropne. Czasem patrzyłem na siebie w lustrze i szukałem czegoś, co sprawiłoby, aby Harry w końcu mnie dostrzegł. Nawet najmniejszego szczegółu. Nic. Byłem przeciętny. Brązowe włosy, zwykłe, niebieskie oczy i mały nos tuż nad cienkimi ustami. Nic z tych rzeczy nikogo by nie zachwyciło. Jego też nie.
- Przecież wiesz, Lou - westchnął. Mówił powoli, jakby rozmawiał z małym dzieckiem. Od lat już się do niego nie zaliczałem. Byłem nastolatkiem z wieloma problemami na głowie. Małe dzieci ich po prostu nie miały.
- Jestem zmęczony - powiedziałem, chcąc jakoś zakończyć tę rozmowę. - Pójdę się wykąpać i położę się do łóżka. Pozwolisz?
- Chcę, abyś ze mną szczerze porozmawiał - dodał, nie ustępując.
- Jutro, dobrze? - zapytałem, wymuszając lekki uśmiech.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - skłamałem.
Tylko ja wiedziałem, że ta rozmowa nie dojdzie do skutku. To wszystko było dla mnie zbyt osobiste, zawstydzające. Nie miałem ochoty dzielić się z tym z nikim innym. Moja miłość do Harry'ego należała tylko do mnie. Do nikogo innego. Nikt nigdy się o tym nie dowie. Na pewno nie ode mnie.
><><
Witajcie ponownie, kadeci!
Co myślicie o zachowaniu Lou? O.O
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥
CZYTASZ
Unruly ~Larry/Ziam ✔
FanfictionJak poradzić sobie z sytuacją, kiedy osoba którą znasz od lat jest jednocześnie twoim przyjacielem, bratem i zauroczeniem? Liam i Zayn mają wszystko, czego mogliby sobie zapragnąć. Wszystko, oprócz dzieci. Louis i Harry mają tylko siebie, nie wied...