13. Będę na ciebie patrzył

4.3K 426 289
                                    


Harry

*****

- Naprawdę nie możemy pojechać razem z Lou? - zapytałem, patrząc na Liama, który w tym momencie znosił na dół spakowane walizki Zayna i Louisa.

- Nie, skarbie - odparł, w końcu odwracając się do mnie twarzą. - Nie możemy, ponieważ ty masz szkołę, a mnie potrzebują w pracy. Obiecuję, że ich odwiedzimy, nie martw się.

Pokiwałem głową i spojrzałem w stronę salonu, gdzie na kanapie siedział Zayn wraz z szatynem. Mężczyzna rozmawiał z chłopcem o czymś ciekawym, gdyż Louis uważnie go słuchał i od czasu do czasu kiwał głową. Odszedłem od Liama, który zaczął szukać kluczyków do samochodu. Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie obok przyjaciela.

- Nie chcę cię zostawiać - powiedział od razu szatyn, mocno obejmując moją szyję. - Chciałbym z tobą zostać.

- Ja też - szepnąłem, odwzajemniając uścisk. - Wrócisz, prawda?

- Oczywiście, kochanie - wtrącił się Zayn, uśmiechając się do nas łagodnie. - Lekarze wyleczą serduszko Louisa i będzie już zdrowy. Wtedy razem będziemy mogli grać w piłkę, pamiętacie? Rozmawialiśmy o tym chłopcy.

- Tak, wiem, ale... będę tęsknić - powiedziałem cicho ze skwaszoną miną.

Zayn podniósł się z miejsca, gdzie siedział i ruszył do swojego męża. Zaczęli wynosić walizki do samochodu stojącego przed domem. Louis odsunął się już ode mnie i odwrócił głowę. Zauważyłem w jego oczach zbierające się łzy. Ja sam też byłem smutny, lecz nie chciałem płakać. Byłem starszy i powinienem być dzielny.

- Zayn obiecał, że będę zdrowy, a co jeśli pójdę do aniołków jak mama Josha? Ja nie chcę iść tam bez ciebie - powiedział, zaciskając dłonie na materiale swoich spodni.

- Nie pójdziesz. Za kilka tygodni wrócisz z powrotem i będziesz zdrowy! I będziemy do siebie dzwonić, pamiętasz? Liam obiecał, że będziemy mogli się widzieć przez kamerkę, kiedy już będziesz po operacji.

- Tak, wiem - westchnął, po chwili znów zarzucając mi ręce na szyję. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Zaopiekujesz się moją przytulanką? Tęczuś bardzo lubi się przytulać, a nie chcę go brać w podróż, bo się zgubi.

- Obiecuję, że będę o niego dbał  - powiedziałem.

- Chłopcy! - zawołał Zayn.

Odsunęliśmy się od siebie i zeskoczyliśmy z kanapy. Razem podążyliśmy w stronę wyjściowych drzwi. Mężczyzna pomógł nam ubrać buciki i założył lekkie kurtki. Udaliśmy się wszyscy do samochodu. Tam zapiął nam pasy i ruszyliśmy w drogę na lotnisko. To właśnie tam mieliśmy rozstać się z Louisem i Zaynem. Obaj mieli polecieć  za granicę do najlepszych lekarzy, którzy zreperują serduszko Lou. Kiedy Liam podzielił się po raz pierwszy tym pomysłem, byłem prze szczęśliwy. Chciałem, aby mój przyjaciel mógł być jak inni chłopcy, aby mógł grać z nami w piłkę na wychowaniu fizycznym,  czy na podwórku przed domem. Teraz byłem smutny, że nas opuszcza i nie będę go mógł przytulić przez wiele dni.

Jadąc samochodem rozmawiałem z chłopcem na temat ostatniej bajki, jaką obejrzeliśmy w telewizji. Nawet nie zauważyłem, że tak szybko upłynął czas. Parkowaliśmy już na parkingu przed lotniskiem. Szybko odpięliśmy pasy i wyszliśmy. Mężczyźni wzięli bagaże i skierowali się wraz z nami w stronę wejścia. Nigdy nie widziałem tak blisko samolotów. Były to ogromne maszyny, choć na niebie były zaledwie malutkim punkcikiem. Nawet nasz zabawkowy samolot nie mógł się z nimi równać.

- Mamy odprawę za kilka minut - powiedział mężczyzna po tym, jak zanieśli gdzieś walizki.

- Będę mógł patrzeć jak samolot odlatuje? - zapytałem z nadzieją.

- Oczywiście, skarbie  - odparł Zayn, całując mnie krótko w głowę. - Będę za wami tęsknił, ale za kilka dni już będziemy z powrotem.

Spojrzałem na Louisa, który zagryzał nerwowo dolną wargę. Rozglądał się po pomieszczeniu, gdzie aktualnie staliśmy. Był zdenerwowany.

- Boisz się? - zapytałem cicho, aby nikt oprócz niego tego nie usłyszał.

- Trochę - odparł. - Nigdy nie latałem samolotem.

- Będę na ciebie patrzył - obiecałem, wskazując palcem dużą szybę, za którą widać było samoloty.

Chłopiec uśmiechnął się i po raz kolejny tego dnia się do mnie przytulił. Podczas oczekiwania dużo rozmawialiśmy. Gdy musieli już iść, Louis pożegnał się z Liamem i wraz z Zaynem poszedł wraz z tłumem ludzi, by zająć swoje miejsce w samolocie. Odprowadzałem go spojrzeniem do czasu, aż wysoki mężczyzna mi go nie zasłonił. Potem już go nie widziałem.  Podbiegłem do dużej szyby, by podziwiać to, jak samolot będzie wznosił się do nieba.

- Nie martw się, za kilka dni będą z powrotem - powiedział mężczyzna, odgarniając kręcące się włosy z moich oczu.

Pokiwałem w zgodzie głową. Ani na chwilę nie oderwałem wzroku od samolotu. Miałem nadzieję, że go nie pomyliłem i, że to właśnie w tej maszynie siedziały znane mi osoby.

- Hej, ty płaczesz, Hazz? - usłyszałem za sobą i szybko zamknąłem oczy.

Usłyszałem jak Liam kuca przy mnie i odkręca przodem do siebie. Poczułem jego dłoń na swoim policzku i jego kciuk, który starł pierwsze krople łez. Naprawdę nie chciałem opuszczać Lou. Już za nim tęskniłem.

- Będziemy patrzeć razem, ja też  bardzo tęsknię - powiedział to, biorąc mnie na ręce.

Razem staliśmy tak kilkanaście minut czekając, aż wszyscy pasażerowie wejdą na pokład. Ludzi w pomieszczeniu zrobiło się znacznie mniej. Staliśmy przed dużą szybą do czasu, aż wznoszący się samolot nie zniknął nam z oczu. Wtedy zaczęliśmy  wracać.

- Mam ochotę na pizzę - powiedziałem po chwili.

To było ulubione danie Lou.

><><

Witajcie, kadeci!

28 komentarzy = rozdział :P


Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

Unruly ~Larry/Ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz