23. Ostatni rok

3.6K 432 237
                                    


Harry

*****

Gdy wróciłem do domu był już wieczór. Wcześniej zadzwoniłem do Liama, by poinformować, że po zajęciach zachodzę do Matthew. Z chłopakiem spędziłem naprawdę przyjemne popołudnie. Najpierw udaliśmy się do parku na spacer, gdzie prawie przez cały czas nie wypuszczaliśmy z uścisku swoich dłoni. Po drodze kupiliśmy lody, gdyż czarnowłosy strasznie się na nie uparł. Oczywiście musiał przekonać mnie długim pocałunkiem. W końcu mu uległem. Uwielbiłem obserwować szczęśliwego bruneta. Byłem bardzo w nim zakochany. O wiele lepiej się dogadywałem z chłopakiem, niż ze swoimi byłymi dziewczynami. Nigdy otwarcie nie określiłem swojej orientacji. Zawsze uważałem, że kocha się osobę, jej wnętrze, osobowość a nie płeć. Miałem nadzieję, że to z Matthew spędzę resztę swojego życia i kiedyś będziemy wyglądać jak Liam z Zaynem. Oni tworzyli naprawdę wspaniałą parę.

- Jestem! - zawołałem od drzwi, gdy pozbywałem się swoich botków.

- Jesteśmy w salonie! - usłyszałem głos Zayna.

Odłożyłem torbę przy schodach i skierowałem się w stronę skąd dochodził głos. W salonie znajdowali się wszyscy domownicy. Siedzieli i oglądali w skupieniu telewizję. Starsi ode mnie mężczyźni zajmowali kanapę, na której się do siebie przytulali. Na lewo od nich na fotelu siedział Louis. Starał się mnie ignorować, ale przyłapałem go na chwilowym zerknięciu w moją stronę. Potem znów wgapiał się w ekran, jakby to była najważniejsza rzecz w jego życiu.

- Jak było na tych dodatkowych zajęciach? - zagaił Liam, spoglądając na mnie.

- Profesor je odwołał, więc spędziłem ten czas z Matthew. Byliśmy w parku - odparłem spokojnie.

- Idę się pouczyć - usłyszałem cichy głos szatyna, który poderwał się ze swojego miejsca.

Odłożył pilot od telewizora na stolik i zniknął z zasięgu mojego wzroku. Zmarszczyłem brwi. Zdążyłem się przyzwyczaić, że szatyn od kilku miesięcy stał się niezwykle oziębły i nieprzyjemny, choć bardzo mnie to bolało.  Zayn za każdym razem próbował tłumaczyć jego zachowanie, ale nie wierzyłem w ani jedno jego słowo. Jak oni mogli być spokojni, kiedy szatyn ostro imprezował i wracał późnym rankiem do domu, często z siniakami na twarzy? Dlaczego takie jego zachowanie stało się czymś normalnym?

- Pójdę z nim porozmawiać - stwierdziłem.

- Lepiej opowiedz co tam u Matthew - zagadał Zayn, chcąc zatrzymać mnie w salonie.  - Jego rodzice wrócili już ze Stanów?

- Opowiem wam wszystko przy kolacji, teraz pójdę odpocząć - powiedziałem, chcąc jak najszybciej udać się na górę do swojego pokoju.

W planach miałem jeszcze zajrzeć do Louisa. Przez swojego chłopaka oraz dodatkowe zajęcia w firmie jako model  nie miałem czasu normalnie porozmawiać ze swoim młodszym ,,braciszkiem''. Nie zawsze darliśmy ze sobą koty. Czasem były takie dni, kiedy wydawało mi się, że wszystko jest w porządku między nami. Niestety tych dni było coraz mniej. Louis potrafił całymi dniami snuć się niczym bezgłowy duch. Tylko w szkole widziałem, aby się uśmiechał czy żartował. Przeważnie był wtedy z Niallem Horanem, z którym nigdy nie przestał się przyjaźnić. Nawet jego nowi koledzy nie zepsuli ich przyjaźni.

Zatrzymałem się przed drzwiami do pokoju szatyna. Przez chwilę się zawahałem, zanim dwukrotnie zapukałem w drewnianą powłokę. Nie usłyszałem jego pozwolenia. Pomyślałem, że może znów słucha głośno swojej muzyki w słuchawkach. Nacisnąłem klamkę i zajrzałem ostrożnie do środka. Zastałem swojego przyjaciela na łóżku. Siedział z łokciami opartymi o kolana. Książka, którą rzekomo miał studiować leżała na podłodze. Nawet się nią nie zainteresował. Wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w biurko.

- Mogę wejść? - zapytałem ostrożnie.

- Jasne, czemu nie? - odparł bez entuzjazmu.

- Chciałem pogadać - zacząłem, starannie dobierając słowa. - Wiem, że między nami strasznie się zepsuło. To ja nie miałem ostatnio dla ciebie czasu i...

- Ostatnio? - prychnął, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Masz mnie w dupie od kilku miesięcy, ale to nic. Nie potrzebuję twojego towarzystwa.

- Louis... - Zmarszczyłem brwi na jego oskarżycielskie słowa.

- Tak właśnie mam na imię - mruknął i podniósł się ze swojego miejsca.

Powoli podszedł do biurka i zasiadł na krześle. Sięgnął po jakiś zeszyt i najzwyczajniej w świecie zaczął odrabiać lekcje. Ignorował mnie. Nie odezwał się ani słowem więcej. Zacisnąłem mocno szczękę, aby nie wybuchnąć. Jego zachowanie było godne przedszkolaka.

- To mój ostatni rok w tej szkole - kontynuowałem niewzruszony. - Później nie wiem czy wiesz, ale wyjeżdżam wraz z Matthew na studia. Nie będzie mnie tutaj. Będziesz miał ode mnie spokój, jeśli tego chcesz. Chciałem jakoś naprawić naszą relację. Nie chcę wyjeżdżać skłócony.

- A co to za różnica?  - odparł krótko, nie spuszczają ani na chwilę wzroku ze swojego zeszytu.

- Może wyskoczymy razem do klubu, co ty na to? Pogadalibyśmy normalnie  - zaakcentowałem ostatnie słowo. - Tylko my dwaj. Rodzice nie muszą wiedzieć.

- Nie mam czasu - powiedział. - Przez wszystkie wieczory jestem zajęty.

- Wiem, że masz szlaban po ostatniej akcji, ale...

Przerwał mi głośny śmiech Louisa. Odepchnął się nogami od ziemi i przejechał wraz z krzesłem obrotowym nieco od biurka. Zwrócił się w moją stronę, nie kryjąc rozbawienia. Przez chwilę po prostu się patrzył, jakby zbierał myśli.

- W dupie mam ich zakazy czy szlabany - odparł, wzruszając przy tym ramionami. - Wychodzę z domu za godzinę. Jeśli chcesz być uczynnym braciszkiem... - Zrobił cudzysłów nad ostatnim wyrazem. - Zajmij ich czymś, abym mógł wymknąć się z domu. Przynajmniej się na coś przydasz. Nie wiem... zacznij zanudzać ich swoimi opowieściami o tym co robiłeś dziś czy wczoraj z Matthew, może usną.

Otworzyłem usta, by coś mu odpowiedzieć, lecz szatyn gwałtownie wyciągnął wyprostowaną rękę naprzód. Wskazywał drzwi palcem.

- A teraz, ukochany braciszku stąd zmiataj - odparł z uśmiechem. - Myślę, że przez te pięć minut spędziliśmy więcej czasu, niż przez ostatni tydzień.

><><

Witajcie, kadeci!

Miłego dnia wszystkim!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Unruly ~Larry/Ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz