Louis
*****
- Niedobrze mi, Niall - wymamrotałem. - Kręci mi się w głowie.
- Mówiłem ci, abyś tego nie palił, idioto!
- Mówiłeś, tak mówiłeś - odparłem gniewnie. - Chcę do domu.
- Zaraz pojedziemy - obiecał, próbując podnieść mnie z kanapy.
Znajdowaliśmy się w mieszkaniu Markusa. Miał być alkohol, ale nikt nie wspominał o trawce. Nigdy jej nie paliłem. Kilka razy koledzy chcieli mnie poczęstować, ale zwykle odmawiałem. Nie chciałem jeszcze bardziej podpadać rodzicom. Dzisiaj strasznie wyprowadzili mnie z równowagi. Chciałem po prostu zapomnieć o tych sztywnych biznesmenach i poczuć się naprawdę dobrze. Chyba przesadziłem.
- Odwiozę was - zaproponował czarnowłosy chłopak, również wstając z kanapy.
Potknął się o własne nogi, lecz w porę złapał się stolika, przy okazji zrzucając z niego kilka pustych butelek. Zaśmiał się głośno, po czym kontynuował wędrówkę do drzwi. Poleciłem Niallowi, abyśmy również opuścili to mieszkanie. Musiałem jak najszybciej dostać się na świeże powietrze.
- Nie wsiądziemy z nim do samochodu - zarządził blondyn. - Jest kompletnie pijany, nie ma mowy.
- Muszę wrócić do domu - uparłem się. - Moi starzy nie mogą wiedzieć, że się wymknąłem.
- Zapewne i tak wiedzą - westchnął, próbując założyć mi buty, które jakimś cudem nie znajdowały się na moich stopach. - Stój prosto!
- To ty wirujesz, nie ja - prychnąłem, podtrzymując się ściany.
Gdy po trudzie zejścia po schodach znaleźliśmy się na dworze, odetchnąłem. Byłem zbyt zmęczony na nocną wędrówkę do domu. Niall nie miał kasy, głównie przez to, że chłopaki mu ją podprowadzili. Nie miałem też co liczyć na podwózkę, gdyż blondyn uparł się, że z Nathanielem nigdzie nie jedziemy. Byłem na niego zły, że przegapiliśmy szansę bezpłatnego powrotu do domu.
Niall jęczał mi do ucha, narzekając na mój ciężar. Nie byłem wcale taki ciężki, on po prostu przesadzał. W końcu odepchnąłem go i sam padłem tyłkiem na chodnik. Nie obchodziło mnie nawet to, że prawie wpadłem w czyjeś wymiociny.
- Nie dam rady dotaszczyć cię do domu - pokręcił głową, intensywnie nad czymś myśląc. - Moi rodzice mnie zabiją, jeśli do nich zadzwonię.
- Daj telefon - powiedziałem, wyciągając rękę do chłopaka. - Zadzwonię do starych, pewnie i tak nie śpią.
- Jesteś pewny? - zapytał. - Jest trzecia w nocy...
- Daj, mówię! - warknąłem zdenerwowany. - Ten kutas zabrał mój telefon.
Blondyn po chwili wahania podał mi komórkę. Próbowałem wybrać odpowiedni numer, ale cyfry mi się rozmazywały. Raz niechcący zacząłem dzwonić do Beatrice, dziewczyny Nialla. Horan szybko wyrwał mi telefon z ręki i się rozłączył. Sam wyszukał w kontaktach numer do Zayna czy też Liama i podał mi urządzenie. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem. Odebrał po trzecim sygnale. Zadowolony z siebie zacząłem wysłuchiwać krzyku po drugiej stronie, gdy tylko się przedstwaiłem. Tak, to z całą pewnością był Liam. Później telefon przejął Zayn i na spokojnie zaczął się pytać gdzie jestem i czy nic mi nie jest. Byłem zbyt rozkojarzony na tę rozmowę, więc Niall odebrał swój telefon i rozmawiał z mężczyzną. Obiecali zaraz po nas przyjechać.
- Naprawdę ich podziwiam - westchnął Horan, chowając swoją komórkę do kieszeni. - Moi by mnie chyba zabili za takie zachowanie.
- Masz coś do mnie? - zapytałem, próbując podnieść się z chodnika, lecz tylko się zachwiałem.
- Siedź na dupie, Louis - powiedział ostro, zaskakując mnie przy tym. - To jest ostatni raz, kiedy z tobą gdzieś wyszedłem. Ty w ogóle nie powinieneś nawet dotykać się do alkoholu. Po ostatniej twojej wizycie kontrolnej u kardiologa twoi rodzice zrobili nam pogadankę o szkodliwości picia. Szkoda, że tylko ja z nas dwóch wciąż o tym pamiętam.
- Nie pierwszy raz mi to mówisz. - Zaśmiałem się i przechyliłem się do tyłu, dotykając plecami zimną kostkę chodnika. - Jest noc.
-Brawo, geniuszu! - zawołał, siadając obok mnie.
Czekaliśmy tak kilkanaście minut. Do tego czasu ktoś powinien przyjechać. Nikt nie dotarł. Pomyślałem, że to ma być dla mnie nauczka. Planowałem jutro nieźle pokłócić się z mężczyznami. Nie miałem humoru na ich zagrywki. Potrzebowałem znaleźć się w domu, w swoim łóżku. Niall jeszcze raz zadzwonił, ale włączała się jedynie poczta głosowa. Horan zaczął się martwić, a mnie to kompletnie nie ruszało. Jakoś udało mi się wrócić do mieszkania kumpla, gdzie przenocowaliśmy.
Nad ranem obudził mnie Niall. Był spanikowany, co mnie bardzo drażniło. Nie potrafiłem pojąć co do mnie mówi, gdyż robił to zbyt szybko i chaotycznie. Dopiero jedno słowo, które wypowiedział do mnie dotarło.
Wypadek.
Liam i Zayn mieli wypadek w nocy, kiedy po mnie jechali. Poczułem, jakby z płuc wyleciało całe powietrze. Wpatrywałem się w przyjaciela przerażony. To nie mogła być prawda, to nie mogło się stać. Do końca wierzyłem, że to jakaś pomyłka.
To rodzice Nialla zawieźli mnie do szpitala, gdzie zabrano dwóch mężczyzn. Na miejscu dowiedziałem się, że wjechał w nich Nathaniel, mój kumpel. Wsiadł po pijaku do auta i nie zatrzymał się na czerwonym świetle. Uderzył w stronę kierowcy, gdzie siedział Liam. Jemu samemu nic się nie stało poza lekkim wstrząsem mózgu i siniakami. Mój ojciec walczył o życie, kiedy ja beztrosko spałem. Nie pozwolili mi do niego wejść. Stałem przed drzwiami cały sparaliżowany.
- Louis - usłyszałem znajomy głos za sobą.
><><
Witajcie ponownie, kadeci!
Może to otrząśnie Louisa, jak myślicie?
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥
CZYTASZ
Unruly ~Larry/Ziam ✔
FanfictionJak poradzić sobie z sytuacją, kiedy osoba którą znasz od lat jest jednocześnie twoim przyjacielem, bratem i zauroczeniem? Liam i Zayn mają wszystko, czego mogliby sobie zapragnąć. Wszystko, oprócz dzieci. Louis i Harry mają tylko siebie, nie wied...